"Ktoś namieszał ws. nieznanych nagrań ze Smoleńska"
Sławomir Wiśniewski, operator TVP, w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet zdementował informację, że dysponuje nieznanymi nagraniami z miejsca katastrofy. - Odnoszę wrażenie, że ktoś namieszał, prawdopodobnie pan Bartłomiej Misiewicz, który nie wiem skąd, wpadł na genialny pomysł, by powiedzieć, że ja mam jakiś dotąd niepublikowany, nie wiadomo skąd zebrany materiał. Powiedziałem że mam materiały, które wezmę do sejmu, ale jako element wsparcia pamięci, nie sensacji - tłumaczył Wiśniewski.
24.02.2011 | aktual.: 25.02.2011 11:39
: A gościem Radia ZET jest Sławomir Wiśniewski, autor zdjęć z 10 kwietnia ze Smoleńska, montażysta Telewizji Publicznej, a od 10 kwietnia zwany operatorem, ma pan półtorej godziny nagrania, jak to się stało, że pan nagrał to, co się wydarzyło. Spojrzał pan przez okno, siedział pan wtedy w hotelu. : Dzień dobry miłej pani, dzień dobry wszystkim, którzy mają przyjemność mnie właśnie słuchać. To rzecz tyle razy już powtarzana, że chyba aż do znudzenia. To nie było nic takiego wyjątkowego, nic szczególnego, akurat tak się złożyło, że koledzy wyjeżdżali pracować do Katynia, większość ekipy pojechała, trzeba było kolegom pomóc, no bo tak się przecież normalnie robi, przecież tworzymy zespół, a zespół przecież razem pracuje. : I zabrał pan kamerę i pan zobaczył przez okno. : Nie, nie tak szybko, po prostu człowiek wstał dość wcześnie, pomógł, później nie wiedział, co ze sobą zrobić, bo sen nie chciał przyjść, no to tak z ciekawości, jak to zwykle u mnie bywa lubię dokumentować miejsca, w których bywam, a prawie 30
lat pracuję w telewizji, no to jest trochę się nazbierało i takie hobby człowiek ma, no to postawiłem sobie kamerę pamiętając, że kilka dni wcześniej lądowały samoloty właśnie z premierami Tuskiem i z tym, mówię – to zrobię tak samo, jak będzie lądował samolot prezydencki. No, a że akurat jak wszyscy pamiętamy mgła była, jaka była, no to postawiłem tak bardziej z ciekawości, a że akurat miałem coś do zrobienia, no to kamera sobie nagrywała, a ja sobie pracowałem przygotowując sobie materiały do montażu, jak będzie po całym pobycie. : Kiedy pan się zorientował co się dzieje? : Znaczy zorientować się co się dzieje, to trudno. Przede wszystkim byłem zły na siebie, bo słyszałem lądujący jakiś samolot, to był ten właśnie słynny Iliuszyn, który przeleciał kontrolerom koło nosa i go nie widzieli i podejrzewałem, że właśnie to prezydencki samolot wylądował, bo akurat słyszę dźwięk, a niestety nie jestem fachowcem i nie potrafiłem, bo teraz już się nauczyłem dzięki pilotom i fachowcom, odróżniać trochę. Mówię – no
dobrze, no to trudno nie nagrałem, zdarza się. I tak, stała ta kamera, nagrywała i na dach naszego hotelu weszli pracownicy. Mówię – no tak weszli, to pewnie, albo mi potrącą tę kamerę, albo coś tam zrobię, no to zdjąłem ją z tego okna i wyłączyłem. I w tym momencie nastąpiła sytuacja, w której żałuję, że za wcześnie wyłączyłem tę kamerę, no wiadomo – kto mógł wiedzieć i w tym momencie usłyszałem właśnie ten dziwny dźwięk silników lotniczych. Zobaczyłem stojąc w oknie, bo akurat okna wychodziły w stronę lotniska Siewiernyj, no i w ten sposób patrzę jakiś samolot się rozbił, mówię jakiś, bo z odległości 300 metrów, które mniej więcej byłem od lotniska trudno było stwierdzić, jaki to był samolot. No i jako typowy, powiedzmy człowiek telewizji, wyłączyłem kamerę, zmieniłem kastę, ubrałem się czym prędzej i pobiegłem w tamtym kierunku, bardziej z ciekawości, nie mając pojęcia właściwie, co ja tam zobaczę, tak na ryzyk fizyk, albo się uda, albo się nie uda, albo coś zrobię, albo nie. : I zrobił pan i nagrał pan
ile minut? : Według tego co pamiętam to jest koło siedmiu, ośmiu minut, mniej więcej tak na czysto, bo tam jeszcze są sytuacje typu, jak biegnę, jak przez krzaki się przedzieram, brnę w błocie, jak zostałem zatrzymany przez federalną służbę ochrony, później przez federalną służbę bezpieczeństwa wyprowadzony przez – nie wiem – funkcjonariuszy, żołnierzy. Stamtąd, to chciałem zostawić włączoną kamerę żeby ona działała na zasadzie po prostu dyktafonu, żeby - jeśli nie może niczego zobaczyć - to usłyszeć. Taka po prostu chęć dokumentowania tego. Jeśli już narobiłem sobie kłopotów, to być może przyda się coś z tego. : W każdym razie FSB chciało panu zabrać taśmy, dał pan taśmę, ale to nie była ta, która nagrywała, tylko inne pudełko. : Znaczy, zasada to była taka. To było szczęście w nieszczęściu, bo to jest nauka od kolegów operatorów, fachowców, którzy mówią, jak masz problem, a jesteś w miejscu, robisz zdjęcia, które są tego... miej zawsze przy sobie taką kasetę na wabia. : Dobrze, ale spotkaliśmy się dzisiaj
dlatego, że pan będzie przed obliczem komisji sejmowej, komisji, która się zajmuje, zespołem Macierewicza, zajmująca się sprawą katastrofy, co pana najbardziej zaskakuje w tym, że pana zaproszono, te zdjęcia wszystkie już były pokazywane. : Co mnie zaskoczyło? No, trudno powiedzieć, że coś mnie zaskoczyło, jeśli ktoś mnie zaprasza, jeśli mam możliwość to przyjmuję wszelkie zaproszenie, nawet do tych, którzy mnie nie lubią i do tych, którzy mnie lubią i szanują i jeśli mam szacunek dla tych, którzy pracują nad tą sprawą, wiadomo każda komisja chce dotrzeć do prawdy, a obawiam się, że przez najbliższe ileś tam lat może być to trudne, zostałem zaproszony, przyjąłem zaproszenie i to cała filozofia. A co na temat tego materiału, czy czegoś tam, no to przepraszam bardzo, ale wydaje mi się, że ktoś tutaj mówiąc nieładnie, namieszał. : Kto namieszał? : Znaczy mam materiały, które owszem zostały tam zrealizowane, i o których wszyscy przecież wiedzą nie od dziś. Czy to właśnie te moje materiały wykorzystane przez
komisję Millera, czyli ta pogoda, czyli ta mgła nieszczęsna, czy ten fragment, który obiegł cały świat – z miejsca katastrofy, czy później takie dodatkowe materiały, czyli fragmenty nagrane następnego dnia i później żeby mieć porównanie pogody i prawdopodobnie, jest to moje takie zdanie i to chyba nawet można byłoby opierać się na podstawie informacji w różnych portalach, że odnoszę wrażenie, że tu ktoś troszeczkę namieszał, prawdopodobnie pan Bartłomiej Misiewicz, który – nie wiem skąd – wpadł na jakiś genialny pomysł powiedzieć, że ja mam jakiś dotąd niepublikowany, nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd zebrany materiał. Z tego, co ja pamiętam, pamięć mam jaką mam, ale powiedziałem człowiekowi, że mam materiały, które wezmę do sejmu na zasadzie typu – podparcia, ktoś mi zada konkretne pytanie o której godzinie... : To pokaże pan. : To ja po prostu na podstawie tych moich realizowanych materiałów. To będzie bardziej element wsparcia mojej pamięci, niż jakiejś sensacji. : Dziękuję bardzo, Sławomir Wiśniewski był
gościem Radia ZET, montażysta Telewizji Publicznej.