Kto za, kto przeciw wyborom w czerwcu
Przeprowadzenia wyborów parlamentarnych w czerwcu 2004 roku domaga się Platforma Obywatelska (PO), Prawo i Sprawiedliwość, (PiS), Liga Polskich Rodzin (LPR) oraz Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL). Przeciwny jest Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD). Ubiegłoroczna wypowiedź prezydenta i premiera na temat przyspieszonych wyborów parlamentarnych była jednym z głównych tematów dyskusji gości audycji
"Siódmy dzień tygodnia" w radiu Zet.
18.01.2004 | aktual.: 18.01.2004 14:21
Platforma Obywatelska domaga się przyśpieszonych wyborów parlamentarnych w czerwcu br. - taką deklarację złożył w sobotę szef ugrupowania Donald Tusk podczas posiedzenia w Warszawie Rady Krajowej PO.
Wiceszef SLD Józef Oleksy uznał za nierealny czerwcowy termin wyborów parlamentarnych. "Ja uważam, że nie zdąży się. To nierealne, żeby na ten czerwiec planować wybory" - powiedział. "Nic nie wskazuje na to, abyśmy pałali chęcią rozpisania wcześniejszych wyborów w celu sprawienia przyjemności PO i PiS-owi" - stwierdził Oleksy.
Jego zdaniem powoływanie się na wypowiedź prezydenta i premiera w tej sprawie, "przecież bardzo luźną, bez uruchomienia czegokolwiek w procedurach, praktycznie jest tylko deklaracją polityczną".
Jan Rokita (PO) uważa, że nie była to "deklaracja polityczna", ale "decyzja polityczna".
"To była decyzja złożona przez prezydenta i premiera. Był podany dzień 13 czerwca. Okoliczności tej konferencji prasowej były takie, iż towarzyszyło temu zamknięcie jednego z etapów publicznej wojny między panem prezydentem Kwaśniewskim i panem premierem Millerem i ten fakt wcześniejszych wyborów miał kończyć tę wojnę. (...) Każdy rozumny człowiek w Polsce przyjął do wiadomości, że to jest decyzja" - argumentował Rokita.
Tomasz Nałęcz z Unii Pracy uważa, że wypowiedź prezydenta miała charakter łagodzący.
"Wtedy prezydent szukał formuły, żeby bez niepotrzebnych awantur doprowadzić do referendum europejskiego. Ponieważ prezydent nie ma żadnej możliwości w naszym ładzie konstytucyjnym i politycznym rozwiązania parlamentu, dlatego porozumiewał się z liderem największej partii politycznej(...) i zaproponował pozostałym ugrupowaniom pewne porozumienie polityczne" - tłumaczył.
Według Nałęcza, opozycja nie była wówczas zainteresowana propozycją prezydenta. "Kiedy padła taka propozycja, to wtedy było zero reakcji na tę propozycję" - powiedział.
Nie zgodził się z nim Roman Giertych, który powiedział, że był entuzjazm, ale wcześniej LPR wolała złożyć wniosek do Sejmu o natychmiastowe rozwiązanie parlamentu.
Opozycja widzi możliwość przyspieszonych wyborów parlamentarnych, jeżeli dojdzie do samorozwiązania Sejmu.
"Ósmego grudnia złożyliśmy wniosek o samorozwiązanie parlamentu, czyli to jest dokładnie pójście w tą samą stronę, czyli myśleliśmy o czerwcu jako o terminie wyborów i podtrzymujemy to, chociaż nasze notowania są w tej chwili skromne. Jest interes państwa, jest konieczność skończenia tego, co się w tej chwili w kraju dzieje, co się wyrabia" - powiedział Jarosław Kaczyński (PiS).
Roman Giertych dodał, że "od dwóch miesięcy w Sejmie leżą dwa wnioski".
Wicemarszałek Sejmu Janusz Wojciechowski powiedział, że także PSL chce, aby w czerwcu odbyły się wybory parlamentarne razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego. "Jest pewna trudność konstytucyjna, samo skrócenie kadencji Sejmu musiałoby nastąpić bardzo precyzyjnie w końcu kwietnia. To jest trudne, ale bardzo możliwe do przeprowadzenia" - ocenił Wojciechowski.
2 kwietnia 2003 roku na konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim premier przedstawił 4-punktowy plan polityczny - nowe wybory były czwartym punktem. Leszek Miller powiedział wówczas, że wybory parlamentarne w Polsce mogłyby się odbyć w czerwcu 2004 r. wraz z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Premier wyraził przekonanie, że Polska wstąpi do Unii Europejskiej, więc "nowa sytuacja wymaga nowego rozdania".
Prezydent Aleksander Kwaśniewski powtórzył, że popiera także koncepcję, by wybory parlamentarne odbyły się 13 czerwca 2004 r. wraz z wyborami do Parlamentu Europejskiego.