Kto szukał haków na ks. Wielgusa i innych księży?
Twardy i ambitny mężczyzna, dlatego awansował - mówi o płk. Wacławie Domańskim, oficerze prowadzącym ks. Wielgusa, jego kolega z SB. Domański mieszka w Lublinie, utrzymuje się z wysokiej emerytury. W lubelskim IPN znajdują się jego akta osobowe. W sumie to ok. 100 stron o nim, jego rodzinie i nagrodach, które były mu przydzielane - zwłaszcza, gdy werbował wartościowe źródła informacji - opisuje "Dziennik Wschodni".
10.01.2007 01:05
Domański urodził się w 1944 r. w Kotlinach (pow. puławski). Pracę w SB zaczynał w 68 roku jako wywiadowca sekcji obserwacyjnej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Później był inspektorem Wydziału IV i następnie awansował na kierownika sekcji specjalnej Wydziału IV, mającej wszelkimi możliwymi sposobami dezintegrować środowisko kościelne.
W jego aktach nie ma informacji o tym, kogo werbował - mówi Małgorzata Choma-Jusińska, która analizowała dokumenty byłych esbeków, w tym także Domańskiego. Takie dane znajdują się w sprawozdaniach, które nie były włączane do akt. Zawierają one numery rejestracyjne i pseudonimy. A akta osobowe to obraz kariery zawodowej i ocena funkcjonariusza w oczach pracodawcy.
"Dziennik Wschodni" znalazł jego adres. Mieszka w bloku na jednym z lubelskich osiedli. Taty nie ma - ucięła córka Domańskiego i odłożyła słuchawkę. Gazeta dotarła do kapitana S., który razem z Domańskim przepracował kilka lat w jednym pokoju IV Wydziału Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Był oficerem techniki operacyjnej. Dziś jest na emeryturze, mieszka z rodziną w domu jednorodzinnym w Lublinie: kilka pięter, ogród.
Zarówno on, jak i Domański mieli za zadanie wydobywać jak najwięcej informacji o ludziach związanych z KUL, zarówno świeckich, jak i duchownych. Szukało się haków. A to, że ten ksiądz ma dziecko, albo że jechał samochodem po pijanemu. I wtedy miało się ptaszka w garści - opowiada. Ale byli też księża, których nie było czym szantażować - dodaje.
Jak mówi, zwierzchnicy często wskazywali, na kogo należy zarzucić sidła. Widocznie któryś z naszych szefów, Edward H. lub Aleksander Ch., wskazał na księdza Wielgusa, któremu potem nadano pseudonim "Grey" - stwierdza.
Czy Domański miał jakiegoś haka na arcybiskupa? Trzymał to w tajemnicy. Takie informacje przekazywał ludziom, którzy byli nad nami._ O Wacławie Domańskim mówi, że był to twardy i ambitny mężczyzna. I nie taki gaduła jak ja, więc awansował_ - śmieje się. (PAP)