Kto strzelał do Jarosława Kaczyńskiego?
Ktoś strzelał do auta szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego (63 l.)? Tajemniczy incydent sprzed dwóch lat wyszedł na jaw dopiero teraz, gdy limuzyna prezesa została sprzedana prywatnej osobie. Nowy właściciel saaba odkrył dziwne ślady na szybie auta. Wyglądają jak odpryski po kulach wystrzelonych serią. - Nie komentujemy tej sprawy - mówi "Faktowi" Joachim Brudziński (44 l.), szef Komitetu Wykonawczego PiS. Ale zaraz dodaje, że każdy agresor musi liczyć się z odpowiedzią ochrony prezesa.
Ślady są na tylnej szybie srebrnego saaba 9-5, którym jeździł Jarosław Kaczyński. Odkrył je mężczyzna, który kupił auto prezesa PiS w komisie. – Jak się przejedzie palcem, to czuć wyżłobienie. Prawdopodobnie ktoś próbował przestrzelić szybę z wiatrówki – opisywał w mailu wysłanym portalowi dziennik.pl właściciel auta. Wczoraj wieczorem nagle zaprzeczył wszystkiemu w rozmowie z TVN.
– Jest coś na rzeczy. Ale ja nie jestem specjalistą, czy to są ślady po kulach, kamieniach czy łomie – wytłumaczył się potem w rozmowie z "Faktem".
Bez udziału policji
Według naszych informacji, tajemnicze zdarzenie miało miejsce niemal dwa lata temu, gdy prezes objeżdżał okręgi wyborcze. – To było przed katastrofą smoleńską. Prezes brał udział w spotkaniach na Warmii i Mazurach – opowiada nam bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. – Ślad na szybie odkryliśmy w Elblągu na parkingu przed kinem Światowid, gdzie było spotkanie. Nie zgłaszaliśmy policji, bo ślad mógł powstać np. od kamienia. Gdybyśmy to nagłośnili, ktoś mógł to wykorzystać politycznie przeciwko prezesowi.
– Nie komentujemy tej sprawy – mówi zaś Joachim Brudziński. – Ale każdy potencjalny agresor musi się liczyć z tym, że prezes ma bardzo profesjonalną ochronę. To nie są jacyś chłopcy po dwumiesięcznym przeszkoleniu, ale profesjonaliści, którzy likwidują nawet potencjalne zagrożenie, także operacyjnie.
Prezes PiS od lat ma prywatną ochronę – to byli komandosi GROM i byli antyterroryści. Ochrona przy najmniejszym sygnale o zagrożeniu jest też wzmacniana. – Prezes często dostaje pogróżki – mówi nam współpracownik Kaczyńskiego.
Nie zniszczyli karty
Przy sprzedaży auta prezesa strzegący go ludzie zaliczyli jednak wpadkę. Razem z samochodem biuro partii oddało do komisu telefon komórkowy Kaczyńskiego z kartą SIM i niewykasowanymi SMS-ami oraz kontaktami do rozmówców. Nowy właściciel odczytał nawet kondolencje wysyłane po katastrofie.
– Osoba, w ręce której trafił telefon, powinna była go natychmiast oddać, a nie łamać PiN-y i tajemnicę korespondencji – mówi Brudziński. – To rzecz, najłagodniej mówiąc, niegodziwa.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Zobacz, o ile zdrożał twój lek!