Kto stał za Lesiakiem?
Akta śledztwa w sprawie inwigilacji prawicy są niewygodne dla polityków prawicy. Powód? Zawierają m.in. informacje o ich sprawach obyczajowych i gospodarczych - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
06.06.2006 | aktual.: 06.06.2006 07:44
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział tylko częściowe odtajnienie tych materiałów. Wcześniej członkowie PiS obiecywali całkowite ujawnienie akt śledztwa w sprawie inwigilacji prawicy.
Według ustaleń gazety, w aktach znajdują się informacje dotyczące związków polityków prawicy z aferami gospodarczymi, w tym z Art B oraz FOZZ. Mają tam znajdować się również kompromitujące informacje dotyczące życia prywatnego liderów prawicy z początku lat 90. Akta sprawy inwigilacji wypożyczyła z sądu warszawska Prokuratura Okręgowa. Poprowadzi ona śledztwo w sprawie sfałszowania lojalki Jarosława Kaczyńskiego.
W ubiegłym tygodniu prezes PiS odtajnił swoją teczkę, w której wśród materiałów zebranych przez SB znalazły się też dwa podrobione dokumenty o okolicznościach rzekomego złożenia przez niego deklaracji lojalności w czasie stanu wojennego. W rzeczywistości odmówił on jej podpisania. Sprawa fałszerstwa wyszła dwukrotnie. Na początku lat 90. fałszywkę opublikował tygodnik "Nie". Po przegranym procesie przeprosił Kaczyńskiego.
Z kolei w 1997 r. w osławionej szafie pułkownika Lesiaka, kierującego tajnym zespołem do zadań specjalnych w UOP, znaleziono tę samą fałszywą lojalkę wraz z próbkami pisma Jarosława Kaczyńskiego. W mojej szafie była tylko kopia. Prowadziliśmy bowiem śledztwo, które miało wyjaśnić, skąd "Nie" dostało lojalkę. To nie mój zespół ją sfałszował - powiedział Lesiak.
Na niektórych dokumentach znalezionych w szafie płk. Lesiaka, a dotyczących inwigilowania partii politycznych, widnieją podpisy kolejnych ministrów spraw wewnętrznych i UOP z lat 1991-1997 - czytamy w "Rzeczpospolitej". (PAP)