Kto się boi ujawnienia prawdy o śmierci Barbary Blidy

Czy kiedykolwiek poznamy wszystkie okoliczności śmierci Barbary Blidy? Po kilku tygodniach od śmierci byłej posłanki powiedzieć można jedno – w tej sprawie karty zostały wyłożone na stół. Wiadomo, kto w co gra i czego się obawia.

Kto się boi ujawnienia prawdy o śmierci Barbary Blidy
Źródło zdjęć: © Przegląd

15.05.2007 | aktual.: 16.05.2007 12:21

Wiadomo już, że PiS zrobi wszystko, byle tylko zablokować powstanie komisji śledczej i działania pełnomocnika Henryka Blidy – mec. Leszka Piotrowskiego. Marszałek Dorn już zapowiedział, że nie wniesie pod głosowanie w Sejmie wniosku SLD o powołanie komisji śledczej ds. wyjaśnienia śmierci Barbary Blidy. Oznacza to, że wniosek ten będzie głosowany najwcześniej za pół roku, chyba że PiS straci w Sejmie większość. A i wynik tego głosowania wydaje się przesądzony. Strach PiS przed komisją jest jednoznacznym sygnałem – liderzy tej partii, Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro, Zbigniew Wassermann, boją się ujawnienia prawdy. Nie chcą tego. Dlaczego? Na tak postawione pytanie odpowiedź może być tylko jedna – ta prawda może ich skompromitować. Opinia publiczna pozna wtedy coś, co pogrąży PiS i prowadzoną przez tę partię politykę.

Obrońca Kaczyńskiego

Do prawdy próbuje też docierać pełnomocnik męża Barbary Blidy, Leszek Piotrowski. Piotrowski sześć razy bronił Jarosława Kaczyńskiego, zakładał Porozumienie Centrum, był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie Buzka. Znany jest z uporu. Teraz toczy z prokuraturą ciężkie boje. Chce być obecny podczas czynności, które przeprowadza łódzka prokuratura, prowadząca śledztwo w sprawie śmierci Barbary Blidy, m.in. podczas przesłuchań świadków. Zgłasza wnioski dowodowe, chce sprawdzić wszystkie okoliczności, które doprowadziły do śmierci byłej posłanki.

Wykorzystuje wszelkie dostępne środki prawne, nie brakuje mu energii, ale i on przyznaje: tylko komisja śledcza, podczas jawnych przesłuchań, jest w stanie wyjaśnić sprawę do końca. Bo on jest blokowany, jego wnioski są albo odrzucane, albo przetrzymywane bez odpowiedzi, spotykają się z obstrukcją. Taktyka PiS, prokuratury jest więc oczywista. Chce ona za wszelką cenę zachować monopol informacyjny dotyczący sprawy śledztwa w tzw. aferze węglowej. I sprawy akcji zatrzymania Barbary Blidy. Ten monopol to jej przewaga. Media przychylne PiS już drukują materiały ze śledztwa (pochodzące z prokuratury), obciążające Barbarę Blidę. Są to zeznania Barbary Kmiecik, która mówi, że kupowała Blidzie sukienki i kosmetyki i że Blida pośredniczyła w przekazywaniu łapówki. Co charakterystyczne – PiS-owskie gazety cytują materiały prokuratorskie, tymczasem pełnomocnik Henryka Blidy, Leszek Piotrowski, nie ma do nich dostępu! Ze względu na dobro śledztwa... To pokazuje, jak toczy się gra. PiS-owskie media mają zakodować w
świadomości społecznej, że Blida była skorumpowana. Bezkrytycznie cytując podawane jej przez prokuraturę materiały.

Z drugiej strony, co Piotrowski wyłapał, prokuratura prowadzi grę pozorów – przesłuchuje świadków, czasami nowych, czasami tych już przesłuchanych, wnioskuje o kolejne eksperymenty, robi szum, pokazując, jak bardzo jest pracowita, a jednocześnie omija niewygodne dla władzy wątki sprawy. Piotrowski przyznał to w rozmowie obok – nie uczestniczył w przesłuchaniu oficera ABW, który dowodził akcją zatrzymania Blidy. Nie wysłuchał prokuratorów, którzy prowadzili śledztwo i wydali nakaz zatrzymania. Nie udostępniono mu materiałów ze śledztwa. Nie może więc ocenić, na jakiej podstawie zapadały decyzje prokuratorów. Nie wiadomo też, jak często kontaktowali się oni ze zwierzchnikami i w jakim stopniu polecenia z góry wpływały na ich decyzje. W śledztwie są ewidentne dziury

Wiemy już, iż oficerowie ABW byli świadomi, że kręcą materiał filmowy z zatrzymania Barbary Blidy po to, by trafił on do telewizji. Tak zeznał jeden z przesłuchiwanych oficerów. Ale mechanizm całego przedsięwzięcia wciąż jest utajniony – nie wiemy, kto podjął decyzję o filmowaniu Blidy, na czyje polecenie, nie wiemy, kto miał przekazać materiał telewizji, na mocy jakich ustaleń oraz przez kogo podjętych. To wszystko trzeba wyjaśnić, pokazać mechanizm IV RP. I tego tak panicznie boi się Kaczyński.

Tym bardziej że z okruchów informacji, które wychodzą na jaw, coraz łatwiej zrekonstruować okoliczności, które doprowadziły do śmierci Barbary Blidy.

Wiemy, że obciążyła ją jej przyjaciółka Barbara Kmiecik. Kmiecik była aresztowana w związku ze śledztwem w sprawie tzw. afery węglowej, jako jeden z najważniejszych podejrzanych. Wiemy też, że po obciążeniu Blidy, mniej więcej rok temu (!), wyszła na wolność. Skądinąd wiemy, że kilka lat wcześniej miała miejsce na Śląsku tzw. sprawa Porowskiego, biznesmena z Sosnowca, którego oficerowie UOP namawiali, by obciążył zeznaniami polityków SLD. Gdy nie chciał, trafił do aresztu na dwa lata. Czy podobny mechanizm nie miał miejsca i tym razem? Czy prokurator nie przedstawił pani Kmiecik podobnej propozycji?

Co trzeba sprawdzić

To trzeba by sprawdzić. Podobnie zresztą jak i całe śledztwo dotyczące afery – czy prowadzący je prokurator nie spotykał się z naciskami, czy nie pomijał jednych osób, a na drugie kierował reflektor podejrzeń? I to według politycznego klucza? Z informacji prasowych wiemy też, że prowadzącego sprawę prokuratora zastąpił zespół trzech-czterech ludzi. Czy posunęli oni śledztwo do przodu? Czy otrzymywali jakieś wytyczne od zwierzchników? Na jakiej podstawie podjęli decyzję o zatrzymaniach? Czy prawdą jest, że jeden z nich uważał, że materiały obciążające Blidę są niewystarczające? Czy termin operacji uzgadniali z przełożonymi? Czy ktoś koordynował wspólne działania prokuratury, ABW i telewizji? Kto dziś koordynuje obronę prokuratury i podsyła mediom spreparowane materiały? Te pytania nasuwają się same. Odpowiedź na nie pokazałaby cały mechanizm IV RP, w której prokuratura, służby specjalne i media zostały włączone w politykę rządzącej partii. Wiadomo też, że będą one przedmiotem dociekań komisji śledczej –
obojętnie, czy powstanie ona w tym, czy w przyszłym Sejmie.

Tego właśnie boją się PiS, Kaczyńscy i Ziobro. Gdyby mieli czyste sumienie, tak jak to opowiadają, i gdyby afera węglowa wyglądała tak, jak opisują to PiS-owskie media, z radością zgodziliby się na powołanie komisji śledczej.

A jej się panicznie boją. Na złodzieju czapka gore? Robert Walenciak Będę się z nimi szarpał do końca

Oni robią wiele, by sprawy śmierci Blidy nie wyjaśnić, on zapewnia, że nie spocznie, póki prawda nie wyjdzie na jaw

Z Mec. Leszekiem Piotrowskim, pełnomocnikiem Henryka Blidy rozmawia Robert Walenciak

– „Bardzo wielu mądrych ludzi pracuje nad tym, żeby sprawy śmierci Barbary Blidy nie wyjaśnić”, mówił pan w programie „Kropka nad i”. Jak to rozumieć?

– Obawiam się po prostu, że będzie powtórzona historia sprawy Krzysztofa Porowskiego*, w której brałem udział jako pełnomocnik. Stwierdzam, że w sprawie śmierci Barbary Blidy mają miejsca te same działania.

– Jakie działania?

– Szerokie prowadzenie postępowania dowodowego, przesłuchiwanie w kółko tych samych ludzi, na te same okoliczności, pozorowanie ciężkiej pracy śledczej. I przeciąganie w czasie, aby się w tym pogubić... Już słuchają po dwa, trzy razy tych samych funkcjonariuszy. A potem umorzenie postępowania, potem skarga, potem – jeśli sąd uchyli postępowanie o umorzeniu, znowu umorzenie. I taka „zabawa” w tamtej sprawie trwała aż do przedawnienia. Oczywiście, w sprawie Barbary Blidy trudno o przedawnienie, bo wszystko zdarzyło się kilka tygodni temu. Ale myślę, że prowadzący sprawę będą chcieli ją maksymalnie przeciągać, by w końcu ją umorzyć bez przedstawienia komukolwiek jakichkolwiek zarzutów.

– Stąd też zapowiedź łódzkiej prokuratury, że trzeba wszystko zweryfikować, przeprowadzić 140 postępowań dowodowych... I pewnie chcą tak ciągnąć, żeby za pół roku, za rok, śledztwo zamknąć.

– Tak. Już mamy wyznaczone do końca miesiąca przesłuchiwanie świadków. Pytam: po co są wezwani na przesłuchanie np. dziennikarze? Wypisz, wymaluj sprawa Porowskiego.

– A jak prokuratura z panem pracuje?

– Współpraca się poprawia. Traktują mnie jak równorzędnego partnera.

– Gazety poinformowały, że wpierw sprawę tzw. afery węglowej prowadził prokurator, który nie chciał Blidzie stawiać zarzutów, twierdząc, że są zbyt słabe, nieudokumentowane. Ale został usunięty, zastąpiony przez całą grupę prokuratorów...

– Z mediów wiem, że został usunięty, ale dlatego, że prowadził śledztwo w sposób przewlekły. Jednak to jest wiedza z mediów. Ten człowiek nie został jeszcze przesłuchany, więc nic pewnego nie mogę w tej sprawie powiedzieć. Procesowych informacji nie ma na ten temat, nie wiem, czy on rzeczywiście odmówił przedstawienia zarzutów, czy nie.

– Czy prowadzący śledztwo zgadzają się na pańskie propozycje, żeby przesłuchać prokuratorów, którzy prowadzili sprawę tzw. afery węglowej, żeby przejrzeć ich notatki?

– Tak. Mój wniosek dowodowy w tej sprawie w przeważającej części został uwzględniony. Wezwano np. na przesłuchanie dwóch prokuratorów. A potem ich odwołano, zrezygnowano z przesłuchania, nie wiem, z jakiego powodu. * – W mediach pojawiła się też informacja, że zatrzymanie Barbary Blidy filmowano po to, by film przekazać telewizji.*

– Jeden z funkcjonariuszy w mojej obecności tak się wyraził. Czy mówił tak ktoś inny – nie wiem.

– A co jest z tym nagraniem? Czy ono rzeczywiście trwa tylko kilka sekund, czy może zostało skasowane?

– Nie wiem. Postawiłem wniosek o projekcję tego filmu w mojej obecności. Pan prokurator odpisał mi, że dla niego ten wniosek jest niejasny, chodzi o jego sprecyzowanie. Więc teraz będę precyzował, na czym polega projekcja filmu.

– A czy wszystkim zatrzymywanym tego dnia towarzyszyła kamera, czy tylko Blidzie?

– Nie wiadomo. Nikt, kto kierował całą tą akcją z 25 kwietnia, nie był w mojej obecności przesłuchiwany.

– Czyżby był szlaban informacyjny? Nie możemy się dowiedzieć, jak wyglądały kulisy całej tej akcji?

– Po to jestem w tej sprawie, żeby się dowiedzieć. I powoli tę wiedzę zdobywam, poszerzam.

– Kto był szefem całej akcji zatrzymania Blidy? Prokurator czy ABW?

– Prokurator zarządził zatrzymanie i doprowadzenie. I wydał postanowienie w przedmiocie przeszukania. A polecenie służbowe wydawał przełożony oficer ABW. Oficerowie ABW w czasie całej akcji nie mieli prokuratora na karku, że tak się wyrażę, tylko swoich przełożonych. Prokurator nie brał udziału w tym zatrzymaniu, doprowadzeniu i przeszukaniu, i będzie przedmiotem moich pytań, dlaczego go przy tym nie było.

– Media podały, że zeznania obciążające panią Blidę mają rok, mniej więcej rok temu pani Kmiecik powiedziała to, co powiedziała. Dlaczego aż rok trzeba było czekać, żeby wydać postanowienie o przesłuchaniu, zatrzymaniu, postawieniu zarzutów?

– Mnie to nie dziwi. Czasem jest jeszcze dłużej.

– Wynika to z procedur?

– Z przepisów nie da się tego ustalić.

– A będzie próbował pan ustalić?

– Postawiłem wniosek o dopuszczenie mnie do materiałów śledztwa, nazwanego kolokwialnie aferą węglową. Jest przepis, który ten dostęp mi umożliwia. Ale to pismo wysłałem chyba 27 kwietnia i jest na razie bez echa.

– Mówił pan, że pani Kmiecik jest mało wiarygodnym oskarżycielem.

– No, bardzo mało wiarygodnym... Przebywając w tymczasowym aresztowaniu, otrzymała propozycję ulżenia swojej niedoli, wręcz obietnicę wyjścia z kryminału, pod warunkiem że obciąży koleżankę. – I wyszła na wolność...

– Zapytam: dlaczego? Jest to świadek niewiarygodny, to samo mówię o Ryszardzie Zającu. Tego Ryszarda Zająca, byłego posła SDL, znam bardzo dobrze z autopsji, miałem z nim do czynienia, jak nazwał „Solidarność” palantami. Miał z tego powodu sprawę i, o dziwo, proszę sobie wyobrazić, ja w jego sprawie jako świadek, nie wiadomo zresztą po co powołany, powiedziałem w sądzie, że dla mnie to nie jest żadne zniesławienie, to jest jego osobista ocena. I został uwolniony z zarzutu, dziękował mi wręcz.

– Czy chciałby pan obejrzeć dokumenty z przesłuchań pani Kmiecik?

– Po to postawiłem wniosek o dopuszczenie do tamtych akt. To prędzej czy później musi być załatwione przez prokuratora okręgowego w Katowicach.

– Czy sądzi pan, że przebije się pan ze wszystkimi swoimi wnioskami, czy też komisja śledcza w zasadzie byłaby tutaj najlepszym miejscem do wyjaśnienia?

– Uważam, że ta sprawa bardzo pasuje do przepisów konstytucji i ustawy o komisji śledczej. – Co pańskim zdaniem będzie dalej się działo z tą sprawą? – Będzie prowadzona w sposób męczący wszystkich uczestników...

– Czyli są dwa warianty: albo powstanie komisja śledcza i to zostanie przyspieszone, albo pan będzie się szarpał z tym wszystkim przez najbliższy rok lub dwa.

– Będę się z tym szarpał niezależnie od tego, czy będzie komisja śledcza, czy nie. Jedno drugiemu nie przeczy.

– Mówił pan, że samobójstwo jest jedną z hipotez. Czy to nie za mocne słowa?

– To nie są mocne słowa. Bo póki nie ma prawomocnego rozstrzygnięcia w formie procesowej, w formie orzeczenia – wyrok czy postanowienie – to wolno mi mówić o hipotezach.

*) Sprawa Porowskiego – Krzysztof Porowski, przedsiębiorca z Sosnowca, zawiadomił prokuraturę, że funkcjonariusze UOP namawiali go, by obciążył zarzutami prawnokarnymi polityków SLD. Gdy odmówił, został aresztowany. Przesiedział w areszcie tymczasowym ponad dwa lata. W tym czasie toczyło się śledztwo, które powinno objąć tych funkcjonariuszy UOP, ale po sześciu umorzeniach i przesłuchiwaniu w kółko tych samych funkcjonariuszy umorzono postępowanie z powodu przedawnienia.

Robert Walenciak

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)