Kto podpalił Biebrzański Park Narodowy? Sprawcy szukają władze parku, policja i prokuratura
Wszyscy szukają podpalacza Biebrzańskiego Parku Narodowego. Okoliczni mieszkańcy są przekonani, że ogień zaprószono celowo. Nagrodę za wskazanie winnego oferuje dyrektor parku, wcześniej to samo zrobił wójt gminy Sztabin. Minister Michał Woś mówi wręcz o "szaleńcu", który mógł zaprószyć ogień.
27.04.2020 16:00
Na początku podejrzewano, że przyczyną pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowym było wypalanie traw. Tak zaprószony ogień rozprzestrzenił się na powierzchni ponad 6 tysięcy hektarów, zaczął też zagrażać okolicznym wsiom. Teraz pojawiają się kolejne hipotezy. Między innymi takie, że ogień zaprószył, jak mówił w Radiu Plus sam minister Michał Woś, "absolutny szaleniec".
Kto spalił Biebrzański Park Narodowy?
Wójt gminy Sztabin Jarosław Karp również nie wierzy, że pożary to przypadek. Już parę tygodni temu zaoferował nagrodę temu, kto wskaże podpalacza. Dokładnie 6 kwietnia ogłosił, że za taką informację zapłaci 10 tysięcy złotych. - Dosyć często dochodzi tutaj do pożarów łąk - mówi nam wójt.
- Podejrzenia są. Nie ma takiego dnia, żeby straż nie wyjeżdżała - stwierdza. Jak mówi, w ostatnią niedzielę o godzinie 3 strażacy z OSP w Sztabinie znów dostali wezwanie. A potem jeszcze jedno po południu. - Może to być przypadkowe podpalenie, ale to mało prawdopodobnie - oznajmia.
I tak wygląda nie tylko ten rok. - Rok temu było to samo. Straż wyjeżdżała o 6, potem o 12 i wieczorem znowu. Mieszkańcy muszą pilnować się między sobą - podkreśla wójt. - Ale odkąd ustanowiłem nagrodę, żadnych sygnałów nie dostałem - martwi się.
Winnego szukają władze parku, policja i prokuratura
Teraz podpalacza szukają również władze Biebrzańskiego Parku Narodowego. Andrzej Grygoruk, dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego, tak jak wójt Sztabina wyznaczył za wskazanie podpalacza nagrodę. 10 tysięcy złotych ma dostać osoba, która poinformuje, kto zaprószył ogień. Dyrektor podkreślał, że na terenie parku był to 12 pożar w tym roku.
Sprawa trafiła również na policję. - Dostaliśmy zawiadomienie, które złożył dyrektor parku - mówi nam Tomasz Krupa z Komendy Wojewódzkiej policji w Białymstoku. - Przesłuchiwani są kolejni świadkowie. Nie tylko Biebrzański Park Narodowy występuje tu w charakterze pokrzywdzonego, ale również osoby prywatne, którym spłonęły łąki - dodaje.
W piątek policja przekazała wszystkie materiały, wraz z wnioskiem o wszczęcie śledztwa, Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku.
- Śledztwo jest na bardzo początkowym etapie - mówi nam prokurator Łukasz Janyst. - Prowadzone jest w kierunku sprowadzenia zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób i mienia, spowodowania istotnych strat w świecie roślinnym i zwierzęcym, obniżenia wartości przyrodniczej obszaru prawnie chronionego - informuje.
Za te przestępstwa grozić może nawet 10 lat więzienia.
- Gromadzona jest dokumentacja, dotycząca zarówno tych akcji ratunkowych, jak i szacowania strat. Są przesłuchiwani świadkowie, zostaną powołani biegli - wymienia prokurator. - To jest duży obszar, pozostaje kwestia ustalenia miejsca, gdzie powstał pożar. Ustalenia również czy był on spowodowany przez człowieka, czy miał charakter samoistny.
Park mógł podpalić "absolutny szaleniec"
Minister środowiska Michał Woś mówił na antenie Radia Plus, że do piątku niemal pewne było, że przyczyną pożaru było wypalanie traw. - W piątek okazało się jednak, że pierwsze informacje o pożarze dotyczyły kilku miejsc, nawet bardzo od siebie odległych - oświadczył. - To rodzi podejrzenie, że może nie tylko wypalanie traw, ale że grasował tam jakiś absolutny szaleniec czyli podpalacz - stwierdził.
Czytaj też: Płonie Biebrzański Park Narodowy. Żona strażaka: Miałam nieprzespaną noc, mąż wrócił rano
Mieszkańcy okolicznych wsi również nie wierzą w przypadek. Niektórzy mówią o poszukiwaczach poroża, którzy mieli wypalić łąki, żeby łatwiej było im znaleźć poroże. Potem na skupie jest ono warte małą fortunę. Wszyscy opowiadają o potwornej suszy, przez którą ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko.
Największą obawą strażaków i mieszkańców był pożar torfu, którego gaszenie mogłoby trwać długie miesiące. Według ostatnich doniesień torf jednak nie płonie. Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym został opanowany w sobotę. Spłonęło ponad 6 tysięcy hektarów chronionego obszaru.