Kto odpowiada za zamach w mińskim metrze?
Przedstawiciele białoruskich służb prowadzących śledztwo w sprawie zamachu w mińskim metrze nie potwierdzają doniesień mediów o tożsamości podejrzanych i zapowiadają, że ogłoszą te dane w najbliższych dniach. Wcześniej media podały, że podejrzanymi są Dźmitry Kanawałau i Uład Kawaliou z Witebska, obaj w wieku 25 lat.
Przedstawiciel KGB Alaksandr Antanowicz powiedział, że w interesie śledztwa, a także ze względu na bezpieczeństwo rodzin podejrzanych ich nazwiska nie zostaną na razie podane. Zapowiedział, że wszystkie nazwiska będą ogłoszone "w najbliższym czasie, do momentu przedstawienia zarzutów".
Media białoruskie przypominają, że zarzuty powinny być przedstawione podejrzanym w ciągu 10 dni, czyli do 23 kwietnia.
Maksym Waronin z białoruskiej Prokuratury Generalnej ujawnił, że domniemani sprawcy zamachu interesowali się chemią i elektryką. Dodał, że przedmiotem szczególnej uwagi śledztwa jest osobowość zatrzymanych. Przesłuchano wielu ich przyjaciół, byłych nauczycieli, przełożonych w miejscach pracy.
W Witebsku pojawiły się plotki, że w mieszkaniach zatrzymanych powybijano okna, a ich rodziny zostały wywiezione przez niezidentyfikowanych ludzi w cywilnych ubraniach. Jak podaje opozycyjne Radio Swaboda, na miejscu potwierdza się jedynie to, że przed domami, gdzie mieszkają rodziny podejrzanych, dyżurują milicjanci, również w cywilu. Tłumaczą oni, że są tam ze względów bezpieczeństwa, by nie doszło do samosądu.
Tydzień po zamachu, w którym zginęło 13 osób, a około 200 zostało rannych, w szpitalach w Mińsku pozostają 142 osoby poszkodowane, w tym 20 w stanie ciężkim.