PolskaKto nie chce Lublinka?

Kto nie chce Lublinka?

Nikt nie ma wątpliwości, że Łodzi potrzebne jest lotnicze połączenie z resztą kraju i zagranicą. Lotnisko na Lublinku musi być rozbudowane. Potrzeba na to tylko 50 milionów złotych, czyli tyle, ile kosztuje siedem cityrunnerów. Tych pieniędzy nie ma kto wyłożyć, zwłaszcza że władze miejskie i wojewódzkie mają w sprawie lotniska różne koncepcje.

Kto nie chce Lublinka?

05.10.2003 | aktual.: 05.10.2003 12:07

Miasto najchętniej pozbyłoby się problemu, bo nie ma funduszy na rozbudowę Lublinka. Wojewoda nie może zdecydować się, czy chciałby lotniska w Łodzi czy w Łasku. Marszałek województwa optuje za Skierniewicami.

Lotniczy terminal pełen podróżnych oczekujących na swój samolot, płynące z głośników informacje o przylotach i odlotach, płyta lotniska, po której kołują samoloty pasażerskie, rozbrzmiewające gwarem klientów restauracje, kafejki, kwiaciarnie, postoje taksówek. Tak powinien wyglądać łódzki port lotniczy na Lublinku. Na razie jednak świeci pustkami, przynosi straty i walczy o przetrwanie...

Jeszcze piętnaście lat temu Port Lotniczy Łódź Lublinek był niewiele znaczącym lotniskiem lokalnym w Polsce. Głównymi jego użytkownikami były Aeroklub Łódzki i Wojskowe Zakłady Lotnicze. W 1993 roku władze miejskie uznały, że Lublinek mógłby być oknem na świat dla Łodzi. Stworzono więc spółkę Lotnisko Dyspozycyjne Łódź Lublinek i rozpoczęto starania o przywrócenie regularnych połączeń lotniczych. Długi czas zabiegi nie przynosiły efektów. Dopiero w 2001 roku uruchomiono skromne rejsy do Warszawy.

– Mimo wielu przeszkód udało się nam utrzymać te regularne połączenia – mówi Michał Marzec, prezes łódzkiego portu. – Dobudowaliśmy kawałek pasa startowego, sprowadziliśmy ILS-a, umożliwiającego lądowanie i starty samolotów w trudnych warunkach atmosferycznych. W bieżącym roku trzykrotnie wzrosła liczba pasażerów latających między Łodzią i Warszawą.

Niekorzystne parametry

Tanie linie międzynarodowe chcą latać do Łodzi, ale lotnisko nie jest do tego przygotowane. Choć Lublinek ma terminal, oświetlenie, lotniskową straż pożarną, lotniskowe biuro meteorologiczne, dla większości przewoźników to za mało. Dla dużych samolotów pasażerskich pas startowy jest za krótki. Powinien być dłuższy o 500 metrów.

– Konieczne są inwestycje za około 50 milionów złotych. – mówi prezes Michał Marzec. – To wysiłek, w który powinien zaangażować się, poza samorządem miejskim, także samorząd regionalny. Niestety, rozmowy na razie nie przynoszą rezultatów.

Wydatki na lotnisko wydają się też wręcz śmieszne w porównaniu z innymi miejskimi inwestycjami. Przykładem może być łódzka palmiarnia, w którą zainwestowano już około 31 mln zł.

Lublinek jest traktowany po macoszemu. Nie interesuje się nim Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze, które zabiega o doinwestowanie innych regionalnych portów (PPPL jest ich udziałowcem) - na przykład w Rzeszowie, gdzie prawdopodobnie zainwestowane zostanie 100 mln zł z budżetu państwa. Gmina Łódź od lat inwestuje jedynie w trwanie lotniska.

O konieczności rozwoju łódzkiego lotniska są przekonani łódzcy biznesmeni. Małgorzata Brzezińska, prezes Łódzkiego Klubu Biznesu i honorowy konsul Wielkiej Brytanii mówi z naciskiem, że wzorem innych miast, jak: Wrocław, Katowice, Gdańsk i Kraków, także z Łodzi powinno być bezpośrednie połączenie samolotowe z portami zachodniej Europy.

W obliczu wejścia w przyszłym roku nowych regulacji w ruchu lotniczym zwanych wolnym niebem, miasto, jako większościowy udziałowiec Lublinka, powinno się włączyć w proces pozyskania partnera strategicznego, umożliwiającego rozwój lotniska. – Nie można mówić, że Lublinek nie ma racji bytu w odległości 100–150 km od lotniska międzynarodowego – mówi pani konsul. – Regionalne porty lotnicze są bardzo potrzebne dla całej komunikacji, a bez własnego lotniska oraz przy fatalnej infrastrukturze drogowej, Łódź będzie miastem podrzędnej kategorii.

Wojewoda łódzki Krzysztof Makowski także dostrzega potrzebę rozwoju tanich linii lotniczych w regionie. Ale myśli także o Łasku. Andrzej Cymerman, dyrektor Biura ds. Autostrad w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim, wyjaśnia, że lotnisko wojskowe koło Łasku ma zgodę władz wojskowych na cywilne współużytkowanie.

– Po zrealizowaniu niezbędnych inwestycji cywilnych może również stworzyć atrakcyjną ofertę dla przyjęcia samolotów pasażerskich i towarowych tanich przewoźników. Trwają rozmowy na temat wykorzystania obu lotnisk – dodaje Cymerman.

Marszałek Mieczysław Teodorczyk przyznaje, że lotnisko byłoby promocją Łodzi i województwa na całym świecie. – Brak nazwy miasta na tablicach odlotów międzynarodowych portów sprawia, że miasto nie istnieje. Mam nadzieję, że nawet w obecnych warunkach uda się uruchomienie tanich przelotów i połączenie Łodzi z którymś z portów na terenie Niemiec.

Lublinek kontra Skierniewice

Ale marszałek częściej myśli o innych miastach województwa. – Jeszcze niedawno w strategii rozwoju województwa przewidywaliśmy rozbudowę lotniska w Łasku z portem cargo, z jednoczesnym wykorzystaniem go do przelotów pasażerskich. Dzisiaj pojawiła się jeszcze jedna olbrzymia szansa dla województwa łódzkiego i dla kraju – wybudowanie lotniska w Skierniewicach. Jeżeli do końca roku rząd podejmie decyzję o budowie tego lotniska, to może ono już powstać do 2010 roku.

– Nie mam nic przeciwko budowie lotniska w Skierniewicach, budowie autostrad i szybkiej kolei – zapewnia Michał Marzec. – To są jednak bardzo kosztowne plany, na minimum dziesięć – piętnaście lat. Tymczasem Łódź może mieć komunikację na europejskim poziomie od ręki. Wystarczy do tego tylko pięćdziesiąt milionów złotych. Gdyby udało się zdobyć te pieniądze, modernizację można przeprowadzić w kilka miesięcy. Lotnisko mogłoby przestać być deficytowe i przyczynić się do rozwoju turystyki, a przede wszystkim pobudzić rozwój gospodarczy całego regionu. Wydatki byłyby niewspółmierne do korzyści.

Zapytany o możliwość współfinansowania przebudowy pasa startowego na Lublinku marszałek odpowiada... że właściciel powinien przygotować projekt przedsięwzięcia z planem finansowym. – Jeżeli taki projekt się pojawi, na pewno będę go popierał i szukał możliwości wsparcia – zapewnia marszałek.

Zarzutów o brak starań nie rozumie prezes Marzec. – Przecież udało nam się umieścić rozbudowę lotniska w „Strategii rozwoju województwa łódzkiego”! Mimo to żadne deklaracje z Urzędu Marszałkowskiego nie wpłynęły. Zapewniam, że pisma z prośbą o pomoc wysyłamy wszędzie, gdzie się da.

Świadomość nielicznych

Wielu łódzkich radnych przyznaje, że niewiele wie na temat pojawienia się w Polsce tanich linii lotniczych. Słysząc, że z tanim przewoźnikiem mogliby za 100 – 150 zł dolecieć z Łodzi do Berlina, Londynu czy Paryża, nie mogą uwierzyć i zapewniają, że za takie pieniądze chętnie sami by polatali.

O samym Lublinku też nie wszyscy wszystko wiedzą. Kilka dni temu w porcie lotniczym odbyło się wyjazdowe posiedzenie dwóch komisji Rady Miejskiej ds. rozwoju oraz gospodarki mieszkaniowej i komunalnej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kilku radnych spóźniło się. Przyjechali od strony ulicy Dubois, byli zaskoczeni widząc zamkniętą bramę. Nie wiedzieli, że do portu dojeżdża się od strony ulicy Obywatelskiej i Generała Maczka. Kilku innych nie potrafiło ukryć zdumienia, że z Lublinka odbywają się regularne loty pasażerskie do Warszawy...

Sytuację stara się ratować wiceprezydent Marek Michalik. – Co rok inwestujemy w Lublinek około miliona złotych. Zgadzam się, że w najważniejszych kwestiach nie widać postępu. Jednak nieprawdą jest, że na rozwoju lotniska nam nie zależy. Prowadzimy rozmowy z inwestorami i przewoźnikami. Jeśli do chwili otwarcia polskiego nieba nie uda się nic załatwić, zamierzamy wystąpić do Rady Miejskiej o włączenie modernizacji lotniska w wieloletni plan inwestycyjny gminy. Wierzę, że to pozwoli wydłużyć drogę startową i że uda się to w ciągu dwóch – trzech lat. Dodam też, że ostatnio zaczęliśmy rozważać emisję obligacji w celu pozyskania pieniędzy na lotnisko.

Gdy otworzy się niebo

Michał Marzec wierzy w ożywienie lotniska. Zapewnia, że Port Lotniczy Łódź Lublinek ma dwie koncepcje rozwoju. Pierwsza jest planem oszczędnościowym. Przewiduje zintensyfikowanie ruchu lotniczego w oparciu o obecną infrastrukturę lotniska.

– Pojawia się coraz więcej nowoczesnych, cichych samolotów, którym nie jest potrzebny długi pas – wyjaśnia Michał Marzec. – Liczę, że udałoby się namówić kilku przewoźników posiadających takie maszyny do uruchomienia połączeń z Łodzi. Mogliby latać na przykład do Berlina i Frankfurtu.

Katowicka firma „Globus” już złożyła do Urzędu Lotnictwa Cywilnego wniosek w tej sprawie. Niewykluczone, że takie połączenie uruchomimy jeszcze w tym roku. Na pewno nie będą to jednak tani przewoźnicy i firmy czarterowe. Te posiadają wyłącznie duże samoloty, wymagające długiego pasa.

Uruchomienie ruchu międzynarodowego z Łodzi będzie wymagało budowy budynku technicznego oraz doposażenia lotniskowej straży pożarnej. Liczę, że pieniądze na te inwestycje (około dziesięciu – piętnastu milionów złotych) uda się pozyskać z Funduszu Ochrony Środowiska i Urzędu Lotnictwa Cywilnego.

Druga koncepcja będzie czekała, aż znajdą się pieniądze na zmianę długości drogi startowej. Wtedy rozpocznie się sprowadzanie do Łodzi tanich przewoźników. Jedna koncepcja nie wyklucza drugiej – zapewnia prezes.

Anna Rojek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)