Kto naprawdę dokonał linczu we Włodowie?
Żona jednego z braci W., skazanych za linczu we Włodowie zeznała przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku, że słyszała sugestię swego ojca, iż to on zabił awanturującego się mężczyznę, z którym rodzina W. miała zatarg.
Sąd pierwszej instancji skazał za to zabójstwo trzech braci W., w tym męża kobiety, na kary po cztery lata więzienia.
- Pyk, pyk, pyk, zięciu, wszystko załatwione - tak Marlena W. relacjonowała przed sądem słowa swego ojca, gdy wrócił z miejsca, w którym wcześniej pobity został przez braci agresywny sąsiad.
Dodała potem, że ojciec nigdy nie powiedział, co tam się rzeczywiście stało. Zrelacjonowała też jego rozmowę z jej mężem. Jak mówiła, jej mąż pytał: "To co teściu, pójdę za ciebie siedzieć?", na co ojciec świadka Marleny W. miał odpowiedzieć, żeby się nie martwił, bo "jak będzie trzeba", to on się przyzna.
Białostocki sąd rozpatruje apelację obrońców. Sąd pierwszej instancji uznał, że doszło do zabójstwa, ale zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary.