Księża wiedzą o nas wszystko!
Problemy z ujawnianiem przez księży danych osobowych wiernych to nie nowość. Do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych wpływają liczne zapytania i skargi związane z przetwarzaniem danych osobowych przez Kościół. Duchowni wywieszają w gablotach przykościelnych "listy dłużników parafii", wyczytują z ambony nazwiska osób, które nie wpuściły ich po kolędzie lub dały za mało na tacę. Zdarza się, że przetwarzają dane osób, które wystąpiły z Kościoła. Czy mają do tego prawo?
09.02.2010 | aktual.: 04.01.2011 23:43
26-letnia Maria z Warszawy dwa lata temu formalnie wystąpiła z Kościoła. Wiedziała, że apostazji może dokonać tylko pisemnie, w obecności dwóch pełnoletnich świadków – takie zasady biskupi przyjęli na Konferencji Episkopatu Polski w 2008 r. Wraz z siostrą i przyjaciółką udała się więc do parafii, gdzie została ochrzczona. - Kiedy proboszcz przeczytał mój wniosek, na chwilę zaniemówił. Szybko jednak odzyskał rezon i za wszelką cenę próbował odwieść mnie od tej decyzji. Zaczął wypytywać, czy rodzice wiedzą o tym, że chcę wystąpić z Kościoła i czy to aprobują. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam mu, że nie i nie chcę, żeby się dowiedzieli. Byłam nieugięta, więc dokonał koniecznego wpisu w księdze chrztów. Nie wymazał z niej jednak moich danych, choć tego wyraźnie zażądałam – opowiada.
Apostaci pod lupą
O to, czy ksiądz miał prawo odmówić, zapytaliśmy Małgorzatę Kałużyńską-Jasak, rzecznik prasową Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. - Osoba, która wystąpiła z Kościoła zgodnie z prawem nie może żądać usunięcia jej danych z ksiąg kościelnych – mówi rzecznik GIODO w rozmowie z Wirtualną Polską. Dlaczego tak jest? Bo Kościół, realizując swoją misję, kieruje się wewnętrznym prawem, a nie przepisami prawa ogólnego. Kwestie związane z przetwarzaniem danych osobowych - także gromadzenie i usuwanie danych jego członków – są uregulowane w przepisach prawa kanonicznego i Konkordatu. Ustawę o ochronie danych osobowych stosuje się do działalności Kościoła w bardzo ograniczonym zakresie. Kościoły i związki wyznaniowe są m.in. zwolnione z obowiązku rejestracji prowadzonych przez siebie zbiorów. Ustawa ogranicza również uprawnienia GIODO w stosunku do Kościoła: nie może on kościelnych zbiorów kontrolować, ani nawet rozpatrywać skarg dotyczących działań księży.
Jak duchowni uzasadniają konieczność gromadzenia danych osobowych apostatów? - Chrztu nie da się wymazać z historii życia człowieka, dlatego nawet jeżeli ktoś nie należy już do Kościoła, jego dane figurują w księdze chrztów. Podobnie kiedy się rozwodzimy, nie możemy żądać usunięcia danych o ślubie z akt stanu cywilnego. To był fakt i już – tłumaczy ks. prof. Janusz Gręźlikowski z Wydziału Prawa Kanonicznego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Obowiązek stałego przechowywania takich informacji nakłada na księży prawo kanoniczne.
Zdaniem europosłanki SLD Joanny Senyszyn taki stan rzeczy to łamanie praw osób występujących z Kościoła katolickiego. - To pogwałcenie podstawowych zapisów o ochronie danych osobowych i traktowanie prawa kanonicznego nadrzędnie w stosunku do prawa stanowionego przez parlament – mówi. Czy rzeczywiście? - Ustawa o ochronie danych osobowych określa jedynie ogólne zasady przetwarzania danych osobowych, zaś, gdy istnieją inne przepisy prawa – szczególne wobec ustawy – mają one pierwszeństwo stosowania. Tak więc np. banki, operatorzy telekomunikacyjni, ubezpieczyciele czy Kościół mają własne przepisy prawa regulujące ich działalność i to one są stosowane w pierwszej kolejności przed ustawą o ochronie danych osobowych. W przypadku Kościoła to przepisy Kodeksu Prawa Kanonicznego i Konkordatu. Jedynie w zakresie nieuregulowanym w przepisach branżowych zastosowanie ma ustawa o ochronie danych osobowych – wyjaśnia Kałużyńska-Jasak. Ksiądz zdradza, ile dostał w kopercie
W jednej z parafii w Chełmie na zakończenie niedzielnych mszy proboszcz wyczytywał nazwiska wszystkich rodzin, do których pukał, chodząc po kolędzie. Przy każdym zaznaczał, czy został wpuszczony i jak obfita była zawartość kopert. W Jędrzejowie wymieniał z kolei nazwiska tylko tych, którzy dali po kolędzie od 50 zł w górę. Czy proboszcz z ambony może wymienić z nazwiska, kogo chce, bez zgody tej osoby? - W tym wypadku zgoda nie jest konieczna, bo chodzi o wykonywanie statutowych zadań przez Kościół, a sprawa dotyczy jego członków – mówi Kałużyńska-Jasak. A ks. prof. Gręźlikowski dodaje: - Proboszcz jako pasterz ma prawo przetwarzać dane osobowe wiernych. W kościele wobec wspólnoty może je ujawnić, nie może ich jednak przekazywać osobom trzecim, udostępniać na zewnątrz np. bankowi czy firmie reklamowej. Duchowny dodaje, że w przypadku „list dłużników” ksiądz nie powinien odczytywać nazwisk z ambony; w tej kwestii powinien wykazać się większą wrażliwością. Wszystko zależy więc od dobrej woli księdza. Przed
szczegółowym rozliczaniem parafian z datków duchownego powstrzymać może tylko interwencja kościelnego zwierzchnika.
Proboszcz w małej miejscowości – pisze internauta - wywiesił w przykościelnej gablocie "listę ofiarności parafian na budowę plebanii i cmentarza". Spis zawierał: inicjały imion, nazwisko, numer domu oraz wysokość wpłat w poszczególnych miesiącach. Lista miała zmobilizować parafian do wpłat. Niektórym parafianom jednak praktyka proboszcza się nie podobała, w szczególności ubogim, którzy nie mieli środków na dokonywanie regularnych wpłat. Czy duchowny złamał prawo? - Upublicznienie danych osób zalegających z płatnością składek na rzecz Kościoła wymaga zgody samych zainteresowanych. Gdy jej nie ma, proboszcz powinien kierować indywidualne wezwania do uregulowania zaległych wpłat – tłumaczy Kałużyńska-Jasak.
Ślubne zapowiedzi z numerem PESEL
Czy ustawę o ochronie danych osobowych narusza zamieszczanie w ogólnodostępnych gablotach zapowiedzi przedślubnych? Okazuje się, że nie. Mimo iż podaje się w nich nie tylko nazwiska narzeczonych, ale czasem również ich precyzyjne adresy oraz PESEL. Dlaczego? Według prawa kanonicznego proboszcz oraz wszyscy wierni mają obowiązek wyjawić ewentualne przeszkody w zawarciu małżeństwa. Żeby mieć tę szansę, muszą znać dane przyszłych małżonków. GIODO zastrzegł tylko, że informacja zawarta w zapowiedziach powinna zawierać jak najmniej szczegółów, tak, aby nie naruszyć prawa do prywatności przyszłych małżonków. Co to znaczy? Jeśli do identyfikacji narzeczonych przez społeczność wystarczą nazwiska, to tylko one powinny znaleźć się w zapowiedziach. Ale już jeśli nazwiska będą popularne, można podać inne charakterystyczne dane, które pomogą wiernym zidentyfikować, kto tak naprawdę i kiedy bierze ślub. O tym, ile danych w zapowiedziach wystarczy umieścić, decydują proboszczowie. W marcu zeszłego roku w Gdańsku wybuchła
afera: katecheta z VI Liceum Ogólnokształcącego przesłał do pobliskich parafii dane uczniów, którzy nie uczęszczają na lekcje religii, a jeden z księży ogłosił ich nazwiska z ambony podczas mszy. Zrobił to, bo takie były wytyczne kurii. Prokuratura zaczęła sprawdzać, czy Kościół nie narusza ustawy o ochronie danych osobowych. Czy do tego doszło? GIODO stoi na stanowisku, że w zakresie swoich członków, Kościół ma prawo sprawować pieczę nad nauczaniem religii. W przypadku osób, które nie należą do Kościoła udostępnianie ich danych osobowych może się odbywać wyłącznie za ich zgodą lub zgodą ich opiekunów. - Uczniowie, którzy nie chodzili na religię należeli do Kościoła, więc zgodnie z prawem kanonicznym oraz Konkordatem katecheta miał prawo do dysponowania jego danymi osobowymi, czyli także do przekazania ich swojemu kościelnemu zwierzchnikowi – uważa ks. prof. Gręźlikowski.
Katecheza z czytnikiem linii papilarnych
Kilka dni temu wybuchł skandal, kiedy okazało się, że gimnazjaliści z parafii św. Jadwigi w Gryfowie Śląskim, którzy chcą przystąpić do bierzmowania, muszą odciskiem linii papilarnych potwierdzić uczestnictwo we mszy. Czytnik zainstalował wikary parafii, ksiądz Grzegorz, ponoć na wniosek rodziców.
Czytnik linii papilarnych zainstalowany w kościele miał zastępować listę obecności. Rejestruje on odciski palców gimnazjalistów przed mszą i po jej zakończeniu. Pomysł wzbudził ogromne kontrowersje. Czy stanowi pogwałcenie prawa? Zwłaszcza, że np. żaden pracodawca nie jest uprawniony do tego, żeby pobierać odcisków palców od pracownika. W lutym 2009 r. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że “wykorzystywanie danych biometrycznych do kontroli czasu pracy pracownika jest nieproporcjonalne do zamierzonego celu przetwarzania”. W tej sprawie do biura GIODO napłynęło wiele sygnałów, dlatego GIODO skierował pismo do proboszcza parafii św. Jadwigi Śląskiej w Gryfowie Śląskim oraz biskupa legnickiego w celu uzyskania wyjaśnień. Sygnalizowanie nieprawidłowości, bądź ewentualne zawiadomienie prokuratury o popełnieniu przestępstwa, to jedyne, co GIODO może w takim wypadku zrobić.
- Ksiądz ma prawo sprawdzać obecność na katechezie. Ten poszedł z duchem czasu. Ustawa nie może hamować przecież inwencji księdza w pełnieniu jego misji duszpasterskiej – komentuje ks. prof. Gręźlikowski.
- Stajemy się wrażliwsi w kwestii ochrony danych osobowych. Niektórzy księża, którzy sprawują tradycyjne duszpasterstwo, mają problemy z odnalezieniem się w obecnej rzeczywistości. Dlatego instruujemy ich jak mają postępować, żeby z jednej strony działać zgodnie z prawem kanonicznym, misją kościelną i duszpasterską. Z drugiej wszyscy są przecież zobowiązani do przestrzegania prawa polskiego, które mówi o danych osobowych – mówi ks. prof. Gręźlikowski. Księżom ma w tym pomóc podpisana we wrześniu przez GIODO i Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski instrukcja „Ochrona danych osobowych w działalności Kościoła Katolickiego w Polsce”.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska