Historia"Księża-patrioci" - duchowni wspierający komunizm w Polsce w okresie stalinizmu

"Księża-patrioci" - duchowni wspierający komunizm w Polsce w okresie stalinizmu

W czasach PRL jedną z metod walki z Kościołem katolickim w Polsce było rozbijanie go od wewnątrz. W tym celu starano się utworzyć grupę księży, którzy lojalność okazywaliby nie swoim kościelnym przełożonym, ale aparatowi komunistycznemu. Według niektórych źródeł z pomysłem tym wystąpił w 1947 r. minister Hilary Minc, późniejszy wicepremier. Prawdopodobnie jednak pomysłodawcą był gen. Iwan Sierow, będący przez pewien czas głównym doradcą radzieckiego NKWD przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie - pisze ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w artykule dla WP.PL.

"Księża-patrioci" - duchowni wspierający komunizm w Polsce w okresie stalinizmu
Źródło zdjęć: © PAP/CAF | Wdowiński

02.09.2014 17:08

Plan zaczęto realizować w 1949 r., kiedy to odgórnie scalono wszystkie organizacji kombatanckie, tworząc Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), całkowicie podporządkowany władzom partyjnym. Równocześnie przy tym związku powołano osobną strukturę, składającą się z księży rzymskokatolickich. Jej czterdziestu pięciu członków-założycieli osobiście przyjął w Belwederze prezydent Bolesław Bierut. Wtedy też przylgnęło do nich określenie "księża-patrioci", pochodzące od wypowiedzi premiera Józefa Cyrankiewicza, który ich wsparcie dla władzy nazwał "patriotyzmem". Sami zainteresowani woleli jednak określać się jako "księża postępowi" lub "księża zaangażowani", a nawet jako "szara brać kapłańska". Ich dewizą stały się słowa "niezłomna wierność Polsce Ludowej".

Przeciw Watykanowi

Struktura ta, która przyjęła nazwę Głównej Komisji Księży, swoją oficjalną działalność rozpoczęła 28 lutego 1950 r. Na jej czele stanął 80-letni ks. kanonik Edmund Konarski z archidiecezji gnieźnieńskiej. Jednym z jego zastępców został ks. płk. Wacław Pyszkowski, rodem z Poznania, kapelan wojskowy i generalny dziekan Ludowego Wojska Polskiego. Początkowo do GKK przyjmowano tylko kapelanów wojskowych, pobierający apanaże z kasy państwowej oraz tych duchowych, którzy byli więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych, a którzy dali się skusić wsparciem materialnym i zapewnieniem opieki medycznej.

Wkrótce jednak zaczęto przyjmować też typowych karierowiczów, liczących bądź na awanse kościelne, bądź na korzyści materialne. Wśród ich członków znaleźli się również księża diecezjalni i zakonni, skonfliktowani ze swoimi przełożonymi. Oprócz nich sporą grupę pośród stanowili ci, których zmuszono do tego pod presją psychiczną lub drogą szantażu (na przykład strasząc ujawnieniem kompromitujących spraw obyczajowych). Tylko niewielki procent stanowiły osoby, które wierzyły, bardzo naiwnie, że nowy system przyniesie Polsce sprawiedliwość społeczną.

Okręgowe komisje ruchu "księży-patriotów" powstały we wszystkich województwach. Ich członkowie zgodnie z wytycznymi swoich mocodawców prowadzili różnoraką działalność tak jawną, jak i tajną. W ramach jawnej popierali władze PRL np. poprzez wypowiedzi w audycjach radiowych lub udział w pochodach pierwszomajowych. Krytykowali również Watykan i episkopat Polski. Objęli także władzę w organizacji charytatywnej "Caritas", którą w 1950 r. komuniści pod fałszywymi zarzutami odebrali Kościołowi. Prezesem tej organizacji został ks. Antoni Lemparty z archidiecezji lwowskiej, kapelan wojskowy, a następnie proboszcz w Środzie Śląskiej (nawiasem mówiąc kolega ze studiów kard. Stefana Wyszyńskiego)
. Organami prasowymi ruchu były pisma "Głos Kapłana", "Ksiądz Obywatel" i "Kuźnica Kapłańska".

Talon na sutannę

Z kolei w ramach tajnej działalności kolaborujący z komunistami księża zajmowali się donosicielstwem oraz współpracowali z UB przy przeprowadzeniu prowokacji i manipulacji. Starali się też urabiać opinię innych współbraci oraz zbierali "haki" na nich. W szczytowym okresie swej działalności, który przypadał na lata 1952-1954, ruch zrzeszał wraz sympatykami około 1000 członków, czyli zaledwie 10 proc. wszystkich polskich księży. Poza tym "księża-patrioci" byli izolowani przez pozostałych duchownych, którzy zachowywali wierność biskupom.

Działalność ruchu warto prześledzić na kilku przykładach, które zwarłem w swojej książce "Księża wobec bezpieki" (wydawnictwo "Znak", Kraków 2007).

1. Ks. Henryk Weryński - kapłan diecezji tarnowskiej. Przed wojną kierował oddziałem Katolickiej Agencji Prasowej. Uważał się za literata i publicystę; pisywał do czasopism; popierał rządy piłsudczyków, próbował nawet startować w wyborach z listy sanacyjnej. Kariery polityka jednak nie zrobił. Po wojnie podjął współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa. Składał liczne donosy, w tym na kard. Adama Sapiehę i środowisko "Tygodnika Powszechnego", za co pobierał wynagrodzenie. Otrzymał nawet talon na sutannę. W 1953 r. na zjeździe Duchownych i Świeckich Działaczy Katolickich wygłosił przemówienie całkowicie popierające rządy stalinowskie.

2. Ks. Bonifacy Woźny, prowincjał zakonu augustianów, rodem z archidiecezji poznańskiej. Po śmierci wspomnianego kard. Sapiehy i po usunięciu przez komunistów jego następcy, arcybiskupa lwowskiego Eugeniusza Baziaka, został jednym z dwóch narzuconych przez władze państwowe administratorów archidiecezji krakowskiej. Według relacji zbiegłego na Zachód pułkownika UB Józefa Światły był też agentem. Ponoć nakłaniał innych księży do współpracy, wykonywał polecenia bezpieki, w tym szefowej Departamentu V w MBP, Julii Brystygierowej, zwanej "krwawą Luną". Chwalił się, że otrzymał od Bieruta znaczną kwotę na dokończenie budowy kościoła w Krakowie-Prokocimiu, którego był proboszczem.

3. Ks. Józef Gorzelany, spokrewniony ze wspomnianym Hilarym Mincem. Jako proboszcz w Filipowicach (Małopolska) współpracował z UB jako tajny współpracownik o ps. "Turysta". Współpracę tę jednak zerwał. W 1964 r. został mianowany przez kard. Karolę Wojtyłę proboszczem w Nowej Hucie-Bieńczycach, gdzie wybudował kościół "Arka Pana". Wspierał "Solidarność" w stanie wojennym, zainicjował słynne nabożeństwa fatimskie (w czasie nich modlono się m.in. o nawrócenie Rosji) oraz budowę jednego z pierwszych w Polsce hospicjów dla umierających.

Główna Komisja Księży została rozwiązana 12 lipca 1955 r. Rok później, po uwolnieniu kard. Stefana Wyszyńskiego i po rozpoczęciu się chwilowej tzw. odwilży październikowej część "księży-patriotów" podporządkowała się z powrotem swoimi kościelnymi przełożonym. Niektórzy jak wspomniany ks. Gorzelany swoje błędy starali się odkupić gorliwą pracą. Inni odeszli z kapłaństwa lub przeszli na etaty kapelanów wojskowych lub zostali tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa. Jeszcze inni szukali dla siebie miejsca w nowych prorządowych strukturach np. w Stowarzyszeniu "PAX" oraz utworzonym w 1959 r. Centralnym Kole Księży Caritas i jego kołach wojewódzkich. Tych ostatnich duchownych było jednak zaledwie kilkuset, a w swoim środowisku byli traktowani jak "czarne owce".

Podsumowując, trzeba stwierdzić, że ruch "księży-patriotów" - niezależnie od różnic w postawach poszczególnych jego członków - wyrządził wiele szkód Kościołowi katolickiemu, ale nie osiągnął głównego celu jakim było trwałe rozbicie od wewnątrz. Od tej strony cała akcja zakończyła się fiaskiem.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)