Ksiądz zgwałcił dziecko, Kościół zapłaci milion. "Kasia będzie mogła opłacić terapię"
Milion złotych odszkodowania – tyle poznański sąd przyznał Katarzynie, którą w dzieciństwie gwałcił ksiądz Roman B. – Ona ma teraz 24 lata, podejmuje prace, ale cały czas wymaga terapii. Do końca życia. Te pieniądze zapewnią jej odpowiednią opiekę specjalistów – mówi Wirtualnej Polsce Marek Lisiński, prezes Fundacji "Nie lękajcie się".
Katarzyna miała 13 lat, gdy ksiądz Roman B. podstępem zabrał ją od rodziców. Więził w wynajętym mieszkaniu i przez kilkanaście miesięcy gwałcił. Dziewczynce udało się uwolnić, ale do tej pory zmaga się z ogromną traumą. Ma za sobą już cztery próby samobójcze. Jej historię opisała w reportażu Justyna Kopińska i "Gazeta Wyborcza". Roman B. został wydalony ze stanu duchownego kilka miesięcy temu.
Oddzielny proces dotyczył wydalenia ze zgromadzenia - tu dekret wydalający nosi datę 25 czerwca 2018 r. Roman B. nie jest więc już ani osobą duchowną, ani członkiem Towarzystwa Chrystusowego.
Katarzynie pomaga Fundacja "Nie lękajcie się", która opiekuje się osobami pokrzywdzonymi w Polsce przez osoby duchowne. Na czwartek zaplanowano apelację w sprawie wyroku przyznającego jej milion złotych zadośćuczynienia od zgromadzenia Romana B. - Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. - Ta dziewczyna przechodzi piekło. Jest przerażona i boi się iść do sądu. Ludzie piszą do niej, że będę protestować przeciwko przyznaniu jej odszkodowania. Cały czas się zastanawia, czy wejść na salę sądową, ale chce stanąć z podniesioną głową – mówi Marek Lisiński.
Walka do końca życia
Prawnik Katarzyny Jarosław Głuchowski przyznaje, że Katarzyna źle znosi proces i chce mieć to już za sobą. - To jest bardzo stresująca sprawa dla pani Kasi, dlatego złożyliśmy wniosek o utajnienie postępowania. Chcemy jej ograniczyć stres. Nie informujemy nikogo o tej sprawie - mówi adwokat, tłumacząc, dlaczego dopiero po ośmiu miesiącach wyrok trafił do publicznej wiadomości.
Katarzyna ma 24 lata i cały czas walczy z traumą po krzywdach, jakich doznała od księdza. - Podejmuje różne prace, ciężko pracuje, ale cały czas wymaga opieki psychologa. Organizowaliśmy dla niej zbiórkę, ale nawet gdy otrzymała pieniądze, nie zrezygnowała z zatrudnienia. Pieniądze pozwolą jej na opłacenie terapii, której będzie wymagała przez całe życie – mówi prezes Fundacji.
Sam także walczy o odszkodowanie od Kościoła. Padł ofiarą księdza i jest jedyną polską ofiarą, która otrzymała watykański wyrok dotyczący jego oprawcy - trzyletni zakaz wykonywania powinności duszpasterskich i dożywotni zakaz pracy z dziećmi. - Wystąpiłem do sądu o zadośćuczynienie, ale sędzia orzekł tylko przeprosiny. Mimo że biegli uznali, iż doznałem krzywd, sędzia uznał, że tak naprawdę normalnie funkcjonuję. Tyle że krzywda jest w głowie, a nie na twarzy. Gdy ktoś na mnie patrzy to nie widzi trzech prób samobójczych - mówi Lisiński.
Jego fundacja ma pod opieką 300 osób, które są ofiarami duchownych. - Wyrok dla nas jest nadzieją. Do tej pory sądy orzekały tylko przeprosiny, nie uznając odszkodowania finansowego. W jednej ze spraw sędzia uznał, że skoro poszkodowany przyszedł do sądu i stoi na sali, to nic mu nie jest i nie powołał nawet biegłych – mówi Lisiński.
Milion od zakonnic
Sprawa Katarzyny nie jest jedyną o zadośćuczynienie od Kościoła, a nie sprawcy. Podobna toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Mężczyzna, który był ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej sióstr boromeuszek domaga się miliona złotych zadośćuczynienia i renty od Kongregacji Sióstr Miłosierdzia Św. Karola Boromeusza w Trzebnicy.
Mężczyzna walczy o zadośćuczynienie za to, że w latach 2005-2008 był bity i gwałcony przez starszych wychowanków, co umożliwiały siostry zakonne, które celowo miały go zamykać w pokoju z oprawcami. - Powoli nadchodzi czas wyrównywania krzywd, które towarzysza pokrzywdzonym do końca życia. Kościół funkcjonował do tej pory w realiach, które pozwalały na załatwianie takich spraw po cichu. Teraz zaczyna się to zmieniać – mówi Wirtualnej Polsce pełnomocnik mężczyzny Przemysław Rosati .
I dodaje: - Mam nadzieję, że będzie to punkt wyjścia dla oceny sytuacji mojego klienta. Postępowanie dowodowe trwa. Biegli mają teraz ocenić, jak dużych doznał krzywd. Na tej podstawie sąd może orzec zadośćuczynienie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl