Ksiądz uderzył ucznia w Łodzi. Psycholog: to nigdy nie powinno się zdarzyć
Uderzeniem gimnazjalisty w twarz skończyła się "próba sił" między księdzem i grupą nastolatków podczas rekolekcji w łódzkim kościele. Młodzież przeszkadzała w naukach i duchowny nie wytrzymał. Teraz przeprasza, ale sprawą zajęła się już policja i władze oświatowe. - Czy to ksiądz, czy nie ksiądz - nikt nie powinien uderzyć drugiego człowieka - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską psycholog Monika Dreger.
Incydent miał miejsce w kościele pw. św. Alberta Chmielowskiego w Łodzi. To księża z tej parafii prowadzą lekcje religii i rekolekcje dla młodzieży z Gimnazjum nr 35. Grupę ponad 200 uczniów do kościoła przyprowadzili w poniedziałek nauczyciele.
- Ze wstępnych relacji wynika. że młodzież niekoniecznie właściwie zachowywała sie w światyni. Jeden z nastolatków otworzył nawet puszkę z napojem. W tym momencie duchownemu puściły nerwy i uderzył ucznia otwartą dłonią w twarz. O tej sprawie zawiadomiła nas matka chłopca - mówi naszemu portalowi mł. insp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Dodaje, że postępowanie prowadzone jest w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej.
Ksiądz żałuje swojego czynu, nie ucieka przed odpowiedzialnością i przeprosił już za swoje zachowanie. Uważa jednak, że nauczyciele pozostawili go bez żadnej pomocy.
- Przez 15 minut próbowałem wprowadzić minimum dyscypliny w grupie prosząc o ciszę. Nauczyciele ograniczyli swoje zaangażowanie w opiekę nad młodzieżą do milczącej obecności. Zupełnie nie troszczyli się o zachowanie uczniów - mówił reporterom "Dziennika Łódzkiego" ks. Przemysław Szewczyk, który zgodził na upublicznienie swoich danych. Nie udało nam się jednak dzisiaj z nim skontaktować - w kancelarii parafii usłyszeliśmy, że... jest w kościele i prowadzi drugi dzień rekolekcji.
Dyrektor łódzkiego gimnazjum Wojciech Ulatowski przypomina, że w kościele podczas rekolekcji to ksiądz odpowiada za opiekę nad młodzieżą. Ulatowski o sprawie powiadomił Kuratorium Oświaty w Łodzi i probosza parafii, w której posługę kapłańską pełni ks. Szewczyk.
Co grozi duchownemu? - Grzywna, ograniczenie wolności lub kara więzienia do roku - wyjaśnia nam rzecznik łódzkiej policji. - Będziemy dopiero przesłuchiwać nauczycieli, księdza i uczniów. Jednak to matka ucznia będzie musiała podjąć decyzję o tym, co dalej z tą sprawą, bo przestępstwo tego typu ścigane jest z oskarżenia prywatnego - dodaje policjantka.
Osobne postępowanie prowadzą władze oświatowe oraz kościelne i to one zdecydują, czy kapłan powinien nadal zajmować się katechezą. - Sprawa jest wyjaśniana - stwierdza ks. Łukasz Burchard, wicekanclerz Kurii Metropolitalnej Łódzkiej. Kiedy dopytujemy, czy ks. Szewczyk nie powinien do tego czasu zająć się innymi obowiązkami niż prowadzenie rekolekcji dla młodzieży, wicekanclerz szybko kończy rozmowę.
Jednak Monika Dreger z Warszawskiej Grupy Psychologicznej uważa, że ks. Szewczyk powinien jak najszybciej zastanowić się nad swoimi predyspozycjami do zajęć z nastolatkami. Psycholog podkreśla, że nie ma znaczenie, czy przemocy dopuścił się duchowny czy osoba świecka. - To nie powinno się zdarzyć - mówi Dreger.
- Ktoś, kto pracuje z młodzieżą, która w tym wieku z natury jest trudna, musi być do tego przygotowany. Jeśli sobie nie radzi to powinien poszukać pomocy. Są chociażby różne kursy dokształcające. Agresja i przemoc to nie jest rozwiązanie w takiej sytuacji - dodaje psychlog.