Ksiądz pisze do premiera Donalda Tuska: czy da się wierzących zamknąć jak Żydów w getcie?
"Panie Premierze! To, co wyprawia Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, przypomina tamte czasy i to, co wyprawiali Cyrankiewicz i Gomułka. (...) Czy da się zamknąć usta prawdzie, czy da się wierzących zepchnąć do zakrystii i zamknąć ich jak Żydów w getcie, aby nie mieli żadnego głosu w społeczeństwie, bo ich się poniża, ośmiesza i odbiera prawa, które im gwarantuje Konstytucja?" - pisze ks. infułat Józef Wójcik w liście otwartym do premiera Donalda Tuska. Treść listu kapłana, który w czasach PRL był 18 razy karany i dziewięciokrotnie więziony za przekonania religijne, opublikował "Nasz Dziennik" na swojej stronie internetowej.
17.05.2013 | aktual.: 17.05.2013 16:04
"Doszedłem do wniosku, że moim moralnym obowiązkiem jest, aby napisać ten list otwarty do Pana Premiera, gdyż widzę, jak są poniewierani i dyskryminowani ludzi wierzący w Polsce, jak znieważane są przedmioty kultu" - pisze ksiądz. Obecną sytuację porównuje do czasów komunizmu: "Już w dwa miesiące po święceniach kapłańskich siedziałem w więzieniu za to, że stanąłem w obronie krzyża, usuwanego z sal szkolnych w Ożarowie k. Ostrowca Świętokrzyskiego. Pamiętam do dziś, jak sobie kpił ze mnie ten ubowiec, który przewoził mnie z prokuratury do więzienia w Kielcach: 'Wójcik, krzyże zdejmujemy i ani ręka nam nie uschła, ani noga nam nie uschła, a wy posiedzicie sobie dwa lata w więzieniu'".
Ks. Wójcik wspomina również sześcioletnią gehennę w Wierzbicy. Starał się walczyć o prawa ludzi wierzących. "Władze Polski Ludowej przy pomocy kapłana buntownika stworzyły 'niezależną parafię'. Niezależną od Ojca Świętego, niezależną od księdza biskupa, niezależną od władz kościelnych, a zależną od sekretarza partii. Ten wzór 'parafii niezależnych' miał służyć do rozbijania Kościoła rzymskokatolickiego w całym bloku państw socjalistycznych. Liczyli się tylko ci, którzy popierali 'niezależną parafię'. Natomiast katolicy wierni Ojcu Świętemu i biskupowi byli poniewierani, prześladowani i uznawani za obywateli, którym nie przysługują żadne prawa. Za odprawianie dla nich Mszy św. w prywatnym mieszkaniu, gdyż kościół był okupowany przez zwolenników 'niezależnej parafii', byłem karany i dlatego przez te 6 lat miałem tyle wyroków i wiele razy siedziałem w więzieniu. Przez 6 lat byłem traktowany jako królik doświadczalny" - wspomina kapłan.
Dodaje, że w obronie wiernych stanął ks. Prymas Stefan Wyszyński, który wysyłał w tej sprawie listy do ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza oraz do pierwszego sekretarza partii Władysława Gomułki. "Otrzymywał odpowiedzi, które nazywał 'łobuzerskimi', bo władze najwyższe odpowiadały mu, że w sprawach Wierzbicy nie będą interweniować, bo traktują Wierzbicę jako 'eksperyment'" - wyjaśnienia władz PRL przedstawia ks. Wójcik.
Następnie ksiądz zwraca się do Donalda Tuska: "Panie Premierze! To, co wyprawia Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, przypomina tamte czasy i to, co wyprawiali Cyrankiewicz i Gomułka". Zdaniem ks. Wójcika "Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji traktuje Ojca dr. Tadeusza Rydzyka jako królika doświadczalnego, a Radio Maryja i Telewizję Trwam jako 'eksperyment'. Czy da się zamknąć usta prawdzie, czy da się wierzących zepchnąć do zakrystii i zamknąć ich jak Żydów w getcie, aby nie mieli żadnego głosu w społeczeństwie, bo ich się poniża, ośmiesza i odbiera prawa, które im gwarantuje Konstytucja? Bo jak można nie liczyć się z dwoma i pół milionami podpisów w obronie Telewizji Trwam?!".
Ksiądz wytyka również premierowi brak reakcji na znieważanie papieża, biskupów, kapłanów oraz krzyż, Obraz Matki Bożej Częstochowskiej, wartości chrześcijańskie i ludzi wierzących. "A przecież to się już działo w PRL i ja tego doświadczałem" - przypomina ksiądz.