Ksiądz pisze do premiera Donalda Tuska: czy da się wierzących zamknąć jak Żydów w getcie?
"Panie Premierze! To, co wyprawia Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, przypomina tamte czasy i to, co wyprawiali Cyrankiewicz i Gomułka. (...) Czy da się zamknąć usta prawdzie, czy da się wierzących zepchnąć do zakrystii i zamknąć ich jak Żydów w getcie, aby nie mieli żadnego głosu w społeczeństwie, bo ich się poniża, ośmiesza i odbiera prawa, które im gwarantuje Konstytucja?" - pisze ks. infułat Józef Wójcik w liście otwartym do premiera Donalda Tuska. Treść listu kapłana, który w czasach PRL był 18 razy karany i dziewięciokrotnie więziony za przekonania religijne, opublikował "Nasz Dziennik" na swojej stronie internetowej.
"Doszedłem do wniosku, że moim moralnym obowiązkiem jest, aby napisać ten list otwarty do Pana Premiera, gdyż widzę, jak są poniewierani i dyskryminowani ludzi wierzący w Polsce, jak znieważane są przedmioty kultu" - pisze ksiądz. Obecną sytuację porównuje do czasów komunizmu: "Już w dwa miesiące po święceniach kapłańskich siedziałem w więzieniu za to, że stanąłem w obronie krzyża, usuwanego z sal szkolnych w Ożarowie k. Ostrowca Świętokrzyskiego. Pamiętam do dziś, jak sobie kpił ze mnie ten ubowiec, który przewoził mnie z prokuratury do więzienia w Kielcach: 'Wójcik, krzyże zdejmujemy i ani ręka nam nie uschła, ani noga nam nie uschła, a wy posiedzicie sobie dwa lata w więzieniu'".
Ks. Wójcik wspomina również sześcioletnią gehennę w Wierzbicy. Starał się walczyć o prawa ludzi wierzących. "Władze Polski Ludowej przy pomocy kapłana buntownika stworzyły 'niezależną parafię'. Niezależną od Ojca Świętego, niezależną od księdza biskupa, niezależną od władz kościelnych, a zależną od sekretarza partii. Ten wzór 'parafii niezależnych' miał służyć do rozbijania Kościoła rzymskokatolickiego w całym bloku państw socjalistycznych. Liczyli się tylko ci, którzy popierali 'niezależną parafię'. Natomiast katolicy wierni Ojcu Świętemu i biskupowi byli poniewierani, prześladowani i uznawani za obywateli, którym nie przysługują żadne prawa. Za odprawianie dla nich Mszy św. w prywatnym mieszkaniu, gdyż kościół był okupowany przez zwolenników 'niezależnej parafii', byłem karany i dlatego przez te 6 lat miałem tyle wyroków i wiele razy siedziałem w więzieniu. Przez 6 lat byłem traktowany jako królik doświadczalny" - wspomina kapłan.
Dodaje, że w obronie wiernych stanął ks. Prymas Stefan Wyszyński, który wysyłał w tej sprawie listy do ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza oraz do pierwszego sekretarza partii Władysława Gomułki. "Otrzymywał odpowiedzi, które nazywał 'łobuzerskimi', bo władze najwyższe odpowiadały mu, że w sprawach Wierzbicy nie będą interweniować, bo traktują Wierzbicę jako 'eksperyment'" - wyjaśnienia władz PRL przedstawia ks. Wójcik.
Następnie ksiądz zwraca się do Donalda Tuska: "Panie Premierze! To, co wyprawia Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, przypomina tamte czasy i to, co wyprawiali Cyrankiewicz i Gomułka". Zdaniem ks. Wójcika "Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji traktuje Ojca dr. Tadeusza Rydzyka jako królika doświadczalnego, a Radio Maryja i Telewizję Trwam jako 'eksperyment'. Czy da się zamknąć usta prawdzie, czy da się wierzących zepchnąć do zakrystii i zamknąć ich jak Żydów w getcie, aby nie mieli żadnego głosu w społeczeństwie, bo ich się poniża, ośmiesza i odbiera prawa, które im gwarantuje Konstytucja? Bo jak można nie liczyć się z dwoma i pół milionami podpisów w obronie Telewizji Trwam?!".
Ksiądz wytyka również premierowi brak reakcji na znieważanie papieża, biskupów, kapłanów oraz krzyż, Obraz Matki Bożej Częstochowskiej, wartości chrześcijańskie i ludzi wierzących. "A przecież to się już działo w PRL i ja tego doświadczałem" - przypomina ksiądz.