Ksiądz miał próbować uwieść w sieci młodego mężczyznę. Kuria: nie ma dowodów
Młody mężczyzna zawiadomił poznańską kurię, że jeden z zatrudnionych w niej księży miał wysyłać mu roznegliżowane zdjęcia i proponować wspólne wakacje. Rzecznik kurii zaprzeczał sprawie, dopóki nie zainteresowali się nią dziennikarze.
Pracujący w poznańskiej kurii ksiądz miał odezwać się do młodego mężczyzny za pośrednictwem aplikacji Messenger. Na początku rozmowa nie sprawiała wrażenia niepokojącej, jednak z czasem, jak relacjonuje mężczyzna w rozmowie z Onetem, duchowny zaczął wysyłać mu roznegliżowane zdjęcia i w końcu zaproponować wspólny wyjazd na wakacje.
Propozycja spotkała się z odmową. Mężczyzna, który jest osobą wierzącą, podkreślającą swoje przywiązanie do Kościoła, zerwał kontakt z przedstawicielem kurii, a o sprawie napisał w mailu do poznańskiego biskupa pomocniczego Jana Glapiaka.
"Kontaktuję się z księdzem w tej sprawie, ponieważ uważam, że ze strony tego księdza została naruszona pewna granica. Tak nie powinien zachowywać się kapłan, do tego postawiony na wysokim stanowisku" - napisał, podpisując się pod wiadomością prawdziwym imieniem i nazwiskiem.
Ksiądz gotowy na "konfrontację"
W odpowiedzi na skargę, do mężczyzny odezwał się kanclerz kurii ks. Ireneusz Dosz, który poprosił o spotkanie, by sprawę potwierdzić osobiście. Do spotkania jednak nie doszło. Skarżący obawiał się, że jeśli pojedzie do Poznania, to sprawa obróci się przeciwko niemu.
Kiedy w listopadzie dziennikarze Onetu pytali o sprawę rzecznika kurii ks. Macieja Szczepaniaka, ten zaprzeczał, by dotarła do niego informacja o skardze. W dzień po zadaniu tych pytań, mężczyzna otrzymał z kurii wiadomość, w której kanclerz kurii zapewnił, że ksiądz, którego dotyczyła skarga, odbył rozmowę z abpem Stanisławem Gądeckim i złożył wyjaśnienia.
"Informuję, że sam zainteresowany jest gotowy do podjęcia konfrontacji w obecności przedstawiciela swoich przełożonych oraz prawników w nawiązaniu do art. 212 kk" - napisał ks. Dosz.
Nie ma dowodów, nie ma sprawy
Kiedy Onet skontaktował się z kanclerzem poznańskiej kurii, by wyjaśnić jej postępowanie, ks. Dosz stwierdził, że w tym przypadku nie można mówić o skardze, gdyż mężczyzna nie podpisał się i nie dostarczył żadnych dowodów.
Zgłaszający sprawę w obliczu takiej postawy nie chce kontynuować sprawy. Liczył, że kuria sama zainteresuje się zachowaniem zatrudnionego w niej księdza i spróbuje wyjaśnić zdarzenie. Podkreśla, że z uwagi na tryb rozmowy na Messengrze nie ma dowodów na jego postępowanie, bo wiadomości od duchownego znikały po zakończeniu konwersacji.
Źródło: Onet.pl