Ks. Zaleski o "nowej" lustracji: będzie wiele zaskoczeń
Zdaniem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, autora książki "Księża wobec bezpieki", nowa ustawa lustracyjna spowoduje ujawnienie wielu nazwisk i "wiele będzie zaskoczeń".
16.03.2007 21:25
Można to było zrobić 17 lat temu, a nie wmawiać ludziom, że można "grubą kreską" oddzielić najnowszą historię Polski. Ona wróciła jak bumerang po 17 latach i niestety nie ma odwrotu - powiedział w piątek ks. Zaleski dziennikarzom w Gdańsku, pytany o ocenę nowej ustawy i to, czy okaże się, że współpracownikami byli ludzie dotychczas o to niepodejrzewani.
W jego opinii ze swoją przeszłością umieli zmierzyć się Niemcy i są dzisiaj w zupełnie innym punkcie. Lepiej jest ujawnić to wszystko, wyjaśnić i pokazać np. na przykładzie księży, że 90 proc. z nich nie było związanych z SB, że byli duchowni jak np. metropolita warszawski Kazimierz Nycz opisywany przeze mnie, przez 12 lat opierał się współpracy i nigdy jej nie podjął. Karty SB pokazują też bardzo pozytywną twarz Kościoła i nie ma się czego bać - podkreślił.
Według ks. Zaleskiego ci, którzy demonizują akta SB, robią to nieraz zapewne z pewnych pobudek osobistych, np. chroniąc kogoś.
W opinii duchownego nowa ustawa ma jednak wiele mankamentów. Na przykład taki, że niepotrzebnie zniesiono status pokrzywdzonego. Uważam, że wielu osobom świeckim i księżom należała się ta satysfakcja, żeby taki status otrzymali - powiedział ks. Zaleski.
Jego zdaniem nigdzie w żadnym środowisku nie będzie więcej niż parę procent współpracowników. No trudno, jeżeli parę procent dziennikarzy, czy pracowników naukowych nie będzie mogło wykonywać swojego zawodu, to się nic nie stanie - dodał.
W ocenie ks. Zaleskiego podobnie jest z księżmi. Przecież nikt nie żąda kar kościelnych dla tych księży, tylko zgodnie z memoriałem biskupów, żeby jednak księża, którzy mieli takie błędy w życiu złożyli swoje urzędy i mogli pracować np. jako kapelani szpitalni, w więzieniach; tylko też trzeba to wyjaśnić, a nie ciągle się kręcić w kółko wokół problemów - zaznaczył.
Ks. Zaleski pytany, co zmieniło się w polskim Kościele od momentu publikacji jego książki odparł, że nie wie, bo nie uważa, by jedna publikacja mogła cokolwiek zmienić.
Myślę, że dopiero cała seria publikacji, które się ukażą, może pokazać, że jednak te błędy zrobiono 17 lat temu, kiedy nie chciano się zmierzyć z tą historią. Ciągle liczę na to, że kościelne komisje historyczne nie będą czekać na to, co zrobią dziennikarze tylko same te sprawy wyjaśnią - zaznaczył.
Powiedział też, że niektórzy członkowie tych komisji kontaktują się z nim. Oni są trochę w takiej trudnej sytuacji, bo sami nie wiedzą, czy im wolno pewne rzeczy powiedzieć, czy nie. Dopóki Kościół nie zdecyduje się z podniesioną przyłbicą powiedzieć o tych sprawach i sam tego nie zrobi, no to zawsze będzie tak, że to ktoś inny za Kościół to zrobi lepiej czy gorzej, ale Kościół będzie te dwa kroki z tyłu za rozwojem sytuacji - powiedział ks. Zaleski w Gdańsku.