PolskaKs. Isakowicz-Zaleski ujawnił szokującą historię. Duchowny namówił partnerkę na in vitro, a teraz nie chce, by urodziła

Ks. Isakowicz-Zaleski ujawnił szokującą historię. Duchowny namówił partnerkę na in vitro, a teraz nie chce, by urodziła

• Szokujący wpis ks. Isakowicza-Zaleskiego na Facebooku
• Duchowny opisał historię księdza, który namówił swoją partnerkę na in vitro, a teraz nie chce, by urodziła
• Według Radia Kraków duchowny, o którym pisze ks. Isakowicz-Zaleski, to biskup pochodzący z Małopolski

Ks. Isakowicz-Zaleski ujawnił szokującą historię. Duchowny namówił partnerkę na in vitro, a teraz nie chce, by urodziła
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Jakubowski
Magdalena Wojnarowska

"To jedna z najtrudniejszych spraw, jaką przychodzi mi opisać" - pisze na swoim profilu ks. Isakowicz-Zaleski. Duchowny opisuje szokującą - szczególnie jak na polskie warunki - historię księdza, który będąc wikarym i katechetą w szkole średniej zawarł relację z nastoletnią wówczas licealistką.

"Ich nieformalne relacje, pomimo licznych przerw, wynikających z zagranicznych wyjazdów, trwały kilkanaście lat. W międzyczasie Jędrzej obronił pracę doktorską i podjął pracę duszpasterską w innym kraju. W tamtejszych strukturach kościelnych szybko awansował, obejmując bardzo ważne stanowisko" - czytamy na profilu ks. Isakowicza-Zaleskiego.

Opisywany ksiądz cały czas ukrywał swój związek przed przełożonymi. Jednocześnie para poczęła dziecko, które jednak zmarło z przyczyn naturalnych przed urodzeniem.

"Wówczas para, co w tej historii jest najbardziej zaskakujące, zdecydowała się na zapłodnienie 'in vitro' w wyspecjalizowanej klinice. Do życia powołane zostały cztery ludzkie embriony. Jeden z nich nie przeżył, ale trzy pozostałe są do dziś w klinice w stanie zamrożenia" - pisze ks. Isakowicz-Zaleski na swoim profilu.

Jak wyjaśnia, koszty przechowywania zarodków pokrywa partnerka księdza, ale gdyby tego zaprzestała, zostałyby one przekazane innej parze, co w praktyce oznacza, że na zawsze pozostaną w zamrażarce.

W międzyczasie opisywany duchowny złożył rezygnację ze swojego urzędu, by zawrzeć obiecany cywilny związek ze swoją partnerką i założyć rodzinę. "W tym celu oboje kupili mieszkanie w innej części kraju. Zakupili także obrączki z wygrawerowanymi imionami. Jednak po paru trudnych miesiącach wspólnego zamieszkania Jędrzej niespodziewanie opuścił Dorotę i powrócił do kraju, w którym do tej pory pracował. Tam, choć pozbawiony urzędu, nadal prowadzi działalność jako duchowny. Nie został bowiem nigdy ani suspendowany, ani odsunięty od działalności duszpasterskiej" - czytamy.

Opuszczona kobieta postanowiła jednak urodzić i wychować swoje dzieci z zamrożonych zarodków. Jednak, aby to zrobić, musi mieć zgodę ojca dzieci. I tutaj pojawił się problem, ponieważ on się na to nie zgadza.

Mimo interwencji we władzach kościelnych, a nawet w samym Watykanie, kobieta na razie pozostaje w zawieszeniu, gdyż sprawa jej dzieci "zaklinowała się" w kościelnych procedurach. Tymczasem była partnerka księdza robi się coraz starsza i ma coraz mniej sił, by walczyć o swoje dzieci.

"Zdecydowałem się opisać to wszystko, bo uważam, że tego nie można tak pozostawić. Oczywiście dla dobra sprawy zmieniłem imiona i niektóre szczegóły" - napisał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zwracając przy tym uwagę, że " najważniejsze w tym wszystkim jest dobro dzieci".

Tymczasem, jak dowiedziało się Radio Kraków, głównym bohaterem całej historii jest biskup pochodzący z Małopolski.

Jak powiedział temu radiu ks. prof.Andrzej Muszala, dyrektor Instytutu Bioetyki Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie, "jeśli matka chce ratować te embriony, to trzeba jej pomóc".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)