Ks. Boniecki: pontyfikat Jana Pawła II kontynuacją idei Soboru Watykańskiego II
Cechą charakterystyczną pontyfikatu Jana Pawła II jest kontynuacja idei Soboru Watykańskiego II - uważa redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki.
03.10.2003 | aktual.: 03.10.2003 11:21
W wywiadzie udzielonym PAP z okazji 25-lecia pontyfikatu, ks. Boniecki podkreślił, że nie jest to rewolucyjny pontyfikat, tylko pogłębia tę "rewolucję", jaką był Sobór Watykański II. "Jednak wyciągnięcie wniosków z Soboru Watykańskiego II przez Jana Pawła II w niektórych momentach sprawia, że są to wydarzenia epokowe, od których nie ma odwrotu. To są wydarzenia, które mają ładunek doktrynalny" - podkreślił ks. Boniecki.
PAP: - Jakie wydarzenia w pontyfikacie papieża Jana Pawła II zasługują na zwrócenie szczególnej uwagi ?
Ks. Boniecki: - Na pierwszym miejscu postawiłbym Dzień Modlitwy o pokój w Asyżu, później powtórzony, żeby nie było wątpliwości, iż jest to rzecz przemyślana, a nie tylko okolicznościowa. Chyba po raz pierwszy na zaproszenie Kościoła katolickiego zgromadzili się tam wysocy przedstawiciele innych religii nie po to, żeby dyskutować, tylko po to, żeby się modlić. W to jest wpisane uznanie tej wielości dróg do Pana Boga. Jest to akt niezwykłego szacunku dla innych wiar, innych religii. Sądzę, że jest to wyciągnięcie z dokumentów soborowych tej treści, której - nawet gdy trwał Sobór - nikt nie miał odwagi sobie wyobrazić.
Drugim - co do ważności takim wydarzeniem - jest styl istnienia Kościoła. To jest akt pokuty w Wielkim Poście na początku Roku Jubileuszowego. Papież do tego przygotowywał się bardzo długo. Pracowali nad tym historycy. Tam nie było żadnego słowa bez bardzo głębokich studiów poprzedzających. Wyznać wobec świata grzechy ludzi Kościoła dotyczące bardzo ważnych kart historii tej instytucji, jak np. cała działalność misyjno-podbojowa, jak miejsce kobiety w Kościele, czy też jak stosunek do niesprawiedliwości, to są szalenie ważne elementy historii instytucji. Elementy, o których się wiedziało, ale które zawsze starano się jakoś wytłumaczyć dla dobra Kościoła, np. warunkami historycznymi, czy czymś podobnym. Papież powiedział wprost, że tu zostały naruszone wartości ewangeliczne w imię Ewangelii. I to jest straszne, i za to możemy tylko przepraszać.
Sądzę, że nastąpiła także jakościowa zmiana w stosunku do judaizmu. Oczywiście przewrotu dokonał Jan XXIII, ale on pozdrawiał Żydów, wychodzących z synagogi, natomiast Jan Paweł II poszedł do synagogi i razem z nimi się modlił słowami wspólnej modlitwy biblijnej. Jest to nowa jakość, pogłębiona potem pod Murem Płaczu w Jerozolimie, gdzie papież jak pobożny Żyd składał kartkę ze swoją modlitwą z dnia pokuty.
Jeszcze jednym elementem rewolucyjnym - zupełną nowością - jest to, co Jan Paweł II powiedział w czasie wizyty patriarchy Konstantynopola w Bazylice św. Piotra i co potem zacytował w encyklice "Ut unum sint"; mianowicie, że prymat biskupa Rzymu, który miał być fundamentem jedności chrześcijan, stał się przyczyną podziałów. I papież zwrócił się do wszystkich chrześcijan - nie tylko do katolików - by przemyśleć na nowo i lepiej zrozumieć, co Chrystus miał na myśli, ustanawiając Piotra głową Kościoła. Nie było takiego przypadku, żeby papież w Bazylice św. Piotra w obecności "schizmatyckiego" patriarchy i potem w dokumencie takim jak encyklika kwestionował sposób rozumienia prymatu Piotra. Jest to otwarcie jakiejś drogi, której już nie można zamknąć z powrotem. To pozostało. I w mojej ocenie są to najbardziej rewolucyjne elementy tego pontyfikatu.
PAP: - Czy mógłby ksiądz powiedzieć, jakie znaczenie ma ten pontyfikat dla Polski i Polaków ?
Ks. Boniecki: - Dla Polski papież jest ważny, bo wydobył ją z niebytu. Kraj, który był mało znany na Zachodzie, nagle stał się obecny. Jan Paweł II poszedł dalej, zrobił to, co zapowiedział w Gnieźnie, że Bóg powołał papieża z rodu starosłowiańskiego, żeby narody, których języki były mniej znane w Kościele - obok języków romańskich, germańskich i innych - zabrzmiały pełnym głosem. On to zrealizował. To drugie płuco zaczęło naprawdę funkcjonować.
To jest obecność myśli teologicznej oraz postaci ważnych i świętych w świadomości Kościoła Powszechnego. To jest także ważne dla Polski, bo Stolica Apostolska, która była czymś bardzo dalekim, przy całej wierności Polski, w tej chwili stała się czymś namacalnie bliskim. Nie ma chyba rodziny, w której ktoś nie miałby fotografii z papieżem. I mam nadzieję, że tego nie zmarnujemy, nawet jeżeli papieżem nie będzie już Polak.
Ponadto, Ojciec Święty stworzył Kościół naszych czasów - Kościół- instytucję. Wszyscy biskupi, których mamy, zostali mianowani przez tego papieża. Przedtem kardynał Stefan Wyszyński mówił: "Miejcie zaufanie! Pozwólcie Kościołowi polskiemu kierować swoimi sprawami!" W tej chwili ci biskupi i synowie tego papieża, są jak gdyby uwieszeni u jego ręki i idą za nim. Może nowe czasy tego wymagały. Ale w tej chwili jest takie poczucie, że nie ma takiego oryginalnego, własnego projektu sposobu istnienia Kościoła w Polsce, który był w czasach komunizmu.
Z drugiej strony, papież przyciągnął uwagę społeczeństwa - tak jak niewiara często jest rodzajem nieuwagi - do spraw religii. Polacy zrozumieli, że można nie wierzyć, ale tej rzeczywistości nie można lekceważyć, że to jest coś bardzo ważnego. Stąd przemiany religijne w Polsce wynikające ze zmiany sytuacji kulturowej, gdzie religijność siłą rzeczy musi przemienić się w religijność z wyboru, w religijność świadomą. A więc te przemiany, które w innych krajach odbyły się kosztem wielkich strat, dramatów, odchodzenia od Kościoła, w Polsce przebiegają tak, jak przebiegają, bez tego gwałtownego kryzysu, bo papież jako świadek wiary fascynuje ludzi wierzących, pomaga w tym przejściu, pomaga także jako wielki autorytet.
Nasze wejście do jednoczącej się Europy też się dokonuje jakby pod przewodnictwem papieża. Europa cieszy się jego wielkim poparciem, a jednocześnie ma on krytyczny stosunek do tego, co się w niej dzieje; do konstruowania laickiej Europy.
Papież zawsze wierzył w jakąś misję Polski. W czasach "Solidarności", właśnie w tej idei widział propozycję, którą Polska mogłaby dać światu. Kiedy myśmy to roztrwonili, nie sprostaliśmy na dłuższą metę temu wielkiemu osiągnięciu, jakim była "Solidarność", Ojciec Święty nie rezygnuje z tego. W czasie ostatniej pielgrzymki do Polski, kiedy konsekrował sanktuarium Miłosierdzia Bożego, znów mówił Polakom: "Orędzie o Bożym Miłosierdziu zostało wam dane i stąd ono ma się do świata rozchodzić". Jest to jakaś misja religijna, która w przekonaniu papieża jest Polakom dana z Opatrzności Bożej.
PAP: - Czy kiedy zabraknie papieża-Polaka na Stolicy Piotrowej, czy Kościół instytucjonalny w Polsce będzie tak silny, jak obecnie?
Ks. Boniecki: - Trzeba się zatrzymać poważnie nad tak postawionym pytaniem, przeformułowując je w ten sposób, że to jest wielkie zadanie dla nas, żebyśmy nie zmarnowali tego wszystkiego, cośmy otrzymali. Wyobrażam sobie, że ten czas, kiedy papież nas prowadził, to był czas dzieciństwa w tych nowych czasach. Myśmy wiedzieli, co inni mówią o Chrystusie. Potem przyjdzie czas, kiedy Chrystus nas zapyta, a co wy mówicie - tak, jak spytał apostołów - i to będzie czas dojrzewania. Ale Opatrzność Boża sprawiła, że zostaliśmy wyposażeni w sposób zaskakująco hojny. I jeśli tego nie zmarnujemy, to miejmy nadzieję, że Kościół w Polsce będzie się rozwijał - w głąb przede wszystkim.