Krzysztof Wielicki: obserwujemy ścianę, jesteśmy tu dla rodzin
- Jesteśmy tu dla rodzin, bliskich. Obserwujemy ścianę. Ale z mojego doświadczenia wynika, że nie ma już żadnych szans... - mówi w rozmowie z RMF FM o zaginionych na Broad Peaku polskich himalaistach Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy. Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka wraz z dwoma innymi Polakami, zdobyli ośmiotysięcznik. Niestety nie zdołali zejść z góry. - Bazując na moim doświadczeniu, nie ma żadnych szans. Jest ciężko... Bardzo ciężko... - dodaje.
Równocześnie dodał, że pozostała dwójka - Adam Bielecki i Artur Małek - "są w dobrym zdrowiu" i razem z nim obserwują górę z bazy położonej 4950 m nad ziemią.
Krzysztof Wielicki mówi, że obserwują ścianę. - Na wysokość 7000 metrów poszedł jeszcze zespół tragarzy wysokościowych - do bliższej obserwacji, żeby być na miejscu w razie czego. Chociaż my stąd widzimy wszystko idealnie - dodaje. - Nie ma żadnego śladu. Nikt się nie pojawił.
Wielicki relacjonuje, że pogoda jest bardzo dobra. Zakłada, że jeszcze dziś cały dzień, całą noc i jeszcze jutro będą obserwować do południa. - Jeśli tylko pogoda na to pozwoli, choć w nocy ma się zmienić front, ma przyjść duży wiatr i całkowite zachmurzenie. Jeśli będzie słonecznie, to jeszcze zostaniemy - dodaje.
Na temat ostatniego kontaktu z zaginionymi Wielicki mówi, że największą tajemnicą jest to, że z Maćkiem nie było w ogóle kontaktu. - Maciek odezwał się tylko raz - na szczycie. Będziemy rekonstruować wszystkie wydarzenia z poprzednich dni, mamy nagrania, (spróbujemy ustalić) co się stało, że Maciek się w ogóle nie łączył. Tylko raz na szczycie się połączył i to nie ze swojego telefonu, tylko partnera. Natomiast ostatni kontakt z Tomkiem Kowalskim był w środę rano o 6.30.
Według słów Wielickiego Kowalski miał bardzo poważne kłopoty. - Po prostu w pewnym miejscu zatrzymał się i dalej nie chciał schodzić... Ostatnie jego słowa były takie, że będzie próbował, ale ja się obawiam, że przy tej próbie mógł spaść... on nie mógł kroku jednego zrobić - dodaje. - W nocy hipotermia, minus 40, był wyziębiony zupełnie. Zaleciłem mu leki pewne. Jeden wziął, drugi mu wypadł - opowiada. Jednak zdaniem kierownika wyprawy był już bardzo słaby, mówił cicho.
- Wiedział, że jedyny ratunek to, gdyby udało mu się zejść niżej, na przełęcz. Zresztą też małe szanse... Ale po tej stronie po 11 przychodzi słońce. I wiedzielibyśmy, że coś się dzieje, moglibyśmy próbować go ratować.
- Ale od tamtego czasu się nie zgłosił. Ja przypuszczam, że on jednak próbował schodzić. Był namawiany przeze mnie, przez całą noc. On co chwilę, co pół godziny mówił, że dalej nie pójdzie i że będzie biwakował. A biwak przy tej wysokości, przy tych temperaturach jest bez sensu - komentuje Wielicki.
Specjalista do spraw wsparcia psychologicznego w sytuacjach kryzysowych Krzysztof Kozłowski, komentując sprawę dwóch polskich himalaistów, którzy zaginęli na stoku ośmiotysięcznika Broad Peak, powiedział, że "są granice, których człowiek nie może przekroczyć". - Tu prawdopodobnie zbliżyliśmy się do takiego momentu - powiedział . - Wypadki zdarzają się w każdym sporcie, ale ci ludzie świetnie się przygotowują do wypraw i minimalizują ryzyko - zaznaczył.
Polacy - Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Artur Małek i Tomasz Kowalski, którzy weszli na niezdobyty do tej pory zimą ośmiotysięcznik w Karakorum - Broad Peak (8047 m) niestety mieli poważne problemy z zejściem. Dwóch: Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka biwakowali na przełęczy 7900 m, nie wiadomo w jakich warunkach. Himalaiści spędzili noc poza namiotem, co oznacza bardzo złą sytuację obu Polaków. Kierownik programu Artur Hajzer powiedział, że w związku z tym, że nie ma z nimi żadnego kontaktu, trzeba uznać ich za zaginionych.
Wyprawa na Broad Peak realizowana jest w ramach projektu "Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015" pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego. Broad Peak leży na granicy Pakistanu i Chin. To 12. najwyższy szczyt świata. Jego wierzchołek jest oddalony zaledwie o dziewięć kilometrów od szczytu K2 - najtrudniejszej zdaniem wielu himalaistów góry do zdobycia.