Krzysztof Janik: ubolewam, że nie miałem kontrkandydatów

44 osoby nie były przeciwko mojej kandydaturze, czyli jedna czwarta klubu, to nie można powiedzieć, że to była kandydatura jak gdyby przygotowana. Poza tym zastosowaliśmy nowy wariant głosowania, czyli nie było głosowania bez skreśleń, każdy musiał coś skreślić, więc myślę, że warunki demokracji były zachowane - powiedział Krzysztof Janik, nowy szef klubu parlamentarnego SLD, gość radiowych "Sygnałów Dnia".

20.01.2004 | aktual.: 20.01.2004 11:57

Sygnały Dnia:Panie ministrze, 7 stycznia siedząc na tym fotelu w naszym studiu powiedział pan o spotkaniu, które miało się odbyć i odbyło się 19 stycznia, czyli wczoraj, że "to jest spotkanie, które w moim rozumieniu ma przywrócić właściwą hierarchię, to znaczy przestać gadać o personaliach, o takiej polityczce w stylu starszego instruktora — Wiśniewski na chemię, a Kowalski na kulturę, albo na odwrót, wszystko jedno — a zacząć rozmawiać o tym, co my chcemy robić". No i tymczasem Janik na przewodniczącego, a Jaskiernia już nie.

Krzysztof Janik:Z tym, że wczoraj to tak wyglądało (pewnie media nie zdążyły tego zauważyć), że sprawy personalne zajęły nam może z kwadrans, natomiast debata merytoryczna trwała do godziny jedenastej w nocy, wypowiedziało się kilkadziesiąt osób i moim zdaniem była to bardzo interesująca dyskusja, potwierdzająca moją tezę, że ten klub jest jeszcze niewykorzystaną do końca szansą SLD.

Sygnały Dnia:Skoro tak mało czasu zajęły sprawy personalne, to znaczy że ten moment do głosowania był znakomicie przygotowany. Dobrze się rozumiemy?

Krzysztof Janik:Nie, ja myślę tak: wyniki głosowania są powszechnie znane, 44 osoby nie były przeciwko mojej kandydaturze, czyli jedna czwarta klubu, to nie można powiedzieć, że to była kandydatura jak gdyby przygotowana. Poza tym zastosowaliśmy nowy wariant głosowania, czyli nie było głosowania bez skreśleń, każdy musiał coś skreślić, więc myślę, że warunki demokracji były zachowane.

Sygnały Dnia:Znaczy skreślić konkretnie pana, bo tylko pan kandydował.

Krzysztof Janik:Ale musiał zakreślić albo słowo "tak", że się zgadza, albo słowo "nie", że się nie zgadza. Ubolewam, że nie miałem kontrkandydatów. Liczyłem na moich odważnych kolegów, ale jak zwykle się pomyliłem.

Sygnały Dnia:Skoro pan mówi o wynikach, ciekawe to jest, że jedenaście głosów było nieważnych. Tak doświadczeni posłowie, jak posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie potrafią postawić krzyżyka przy "tak" lub przy "nie"?

Krzysztof Janik:Traktuję te głosy jako głosy przeciwne mojemu kandydowaniu, to znaczy że mam sporo pracy przed sobą i że sporo moich koleżanek, kolegów muszę pozyskać i będę próbował to robić. Przy czym nie będę schlebiał wszystkim, to od razu chcę powiedzieć, żeby nie było żadnych wątpliwości. Wydaje mi się, że jeśli mówimy o odbudowie pozycji SLD, jeśli mówimy o tym, że Polska potrzebuje bardziej efektywnego rządu, że elektorat lewicowy czeka na bardziej skuteczne reprezentowanie jego poglądów i interesów, to to nie może się odbyć przy powszechnej zgodzie i pewnie będą konflikty. Idzie o to, żeby te konflikty dobrze służyły sprawie.

Sygnały Dnia:Jest pan przewodniczącym klubu, teraz jeszcze pozostaje kwestia prezydium klubu. Do tej pory liczyło ono sobie osób trzydzieści bodaj pięć, tak?

Krzysztof Janik:Tak.

Sygnały Dnia:To strasznie dużo.

Krzysztof Janik:Tak. Chcę zaproponować zmianę formuły prezydium, a co w ślad za tym idzie i ograniczenie ilości. Chciałbym, żeby to było nie tyle ciało dyskusyjno-debatujące nieustannie, ile bardziej operatywne, bardziej sztabowe niż polityczne.

Sygnały Dnia:Dziesięć osób? Może mniej?

Krzysztof Janik:Sądzę, że gdzieś tak piętnaście. To jest racjonalne...

Sygnały Dnia:A z kim pan by chciał pracować?

Krzysztof Janik:Ja chcę określić, za co będą odpowiadać poszczególni członkowie prezydium, natomiast nazwiska liczę, że pomoże mi dobrać klub, to będzie w trybie głosowania.

Przeczytaj całą rozmowę

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)