Krzysztof Janik: przekroczono pewną granicę

Wczoraj przekroczono pewną granicę. W odpowiedzi na pytanie dlaczego do tego doszło, trzeba by wskazać na problemy restrukturyzacji, wszędzie na świecie górnicy bronili się przy użyciu siły. Trzeba by wskazać na niechęć liderów związkowych, na utratę dotychczasowych pozycji - powiedział w Salonie Politycznym Trójki minister spraw wewnętrznych Krzysztof Janik.

12.09.2003 | aktual.: 12.09.2003 11:40

Kamil Durczok: Czy wczoraj na ulicach Warszawy musiało dojść do tak dramatycznych wydarzeń?

Krzysztof Janik: Oczywiście, że nie musiało, Warszawa przeżywa statystycznie dwa razy w miesiącu demonstracje, tak wielkie powyżej 5 tysięcy to w ciągu roku było ich cztery. Ta najgroźniejsza do wczoraj to była manifestacja też organizowana przez zarząd regionu "Solidarności" śląsko-dąbrowskiej jak jesienią ubiegłego roku. Ale wczoraj przekroczono pewną granicę.

Kamil Durczok: Jeśli nie musiało to dlaczego doszło?

Krzysztof Janik: Wie pan odpowiedź jest rozmaita, trzeba by wskazać na problemy restrukturyzacji, wszędzie na świecie górnicy bronili się przy użyciu siły. Trzeba by wskazać na niechęć liderów związkowych, na utratę dotychczasowych pozycji. Trzeba by wskazać, że ta decyzja o likwidacji kopalń jest pierwszą realną decyzją restrukturyzacyjną na przestrzeni ostatnich 13 lat.

Kamil Durczok: Dlaczego pierwszą poważną decyzją restrukturyzacyjną?

Krzysztof Janik: Ja mam dobrą pamięć. Pamiętam jak za czasów pana Markowskiego, który teraz powiada, że było spokojnie, prezentowano w Sejmie akcesoria i pamiętam zarówno ministra Milczanowskiego, który to robił jak i ministra Millera, który to w Sejmie pokazywał.

Kamil Durczok: Nie, ale pan powiedział, że to jest pierwsza poważna decyzja restrukturyzacyjna, decyzji było wiele. To między innymi jeden z protestów górników.

Krzysztof Janik: Ale wtedy likwidowano kopalnie w zupełnie innej sytuacji, to znaczy w sytuacji koniunktury gospodarczej, w sytuacji takiej, w której był jeszcze ogromny manewr pt. emerytury pomostowe itd. Za rządów AWS-u przypomnę, że sposobem na restrukturyzację były 44-tysięczne odprawy, które otrzymywali górnicy, a którzy jak uczy doświadczenie i wiedza potoczna pan ją zna i ja ją znam, bo trochę Śląsk znamy, wracali tylnymi drzwiami potem do kopalń.

Kamil Durczok: Panie ministrze i pracują w nich do dzisiaj pod szyldami różnych firm zewnętrznych. Ale jeszcze przez chwilę przy tej wczorajszej demonstracji chciałbym się zatrzymać, bo otwieram dzisiejszą "Gazetę Wyborczą" i czytam wypowiedzi związkowców - koktajle Mołotowa, łańcuchy, śruby - mówi szef związku zawodowego pracowników dołowych, w Katowicach na większej niż ta manifestacji nikomu nic się nie stało, to był pokaz siły i prowokacji.

Krzysztof Janik: Wie pan, pewnie widzieliśmy różne manifestacje z tym panem, ja rozumiem, że on się broni, natomiast może powiem w ten sposób, ja szanuję i respektuję prawo obywateli do demonstracji, przyzwyczaiłem się do tego, że przy takiej okazji dochodzi do takich przepychanek, że czasem pójdzie szyba, bądź puszka farby wyląduje na elewacji, natomiast wczoraj zaatakowano ludzi, to jest ta różnica jakościowa, zaatakowano policjantów, rzucano koktajlami Mołotowa, nie w budynek, a rzucano w ludzi. Tego zostawić tak nie można.

Kamil Durczok: Nie bardzo chce mi się wierzyć w to, że 5 tysięcy dorosłych mężczyzn naprawde zapragnęło nagle sprawdzić swoje siły w starciu z policją. Dlaczego górnicy wczoraj przyjechali do Warszawy?

Krzysztof Janik: Wie pan, ja nigdy bym nie postawił tezy, nie to, że ona jest nie do obrony, ale bym nie postawił, że porządny, uczciwy górnik, zaniepokojony o swoją przyszłość przyjeżdża do Warszawy bić się z policją, ale formułuje taki pogląd, że organizatorzy demonstracji, nawet ci, którzy tak jak Solidarność parę godzin po tych incydentach ogłaszają, że ich tu nie było i nic wspólnego z tym nie mieli. Organ wydający zgodę na demonstrację, czyli pan prezydent Kaczyński musza ponosić odpowiedzialność za to, ze jeśli nad tą demonstracją nie zapanują bądź do tej demonstracji przyłączą się ludzie nieodpowiedzialni. To nie myśmy rekrutowali uczestników tej demonstracji, to ci organizatorzy ich rekrutowali, oni ponoszą odpowiedzialność, tylko do tej pory było w Polsce tak, że nigdy ta odpowiedzialność nie była egzekwowana. Teraz czas zacząć ją egzekwować.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)