Krzysztof Janik: nam jest potrzebny rząd, który zawrze porozumienie z zapleczem
Mnie zależy — i to wyraźnie chcę powiedzieć — na wspólnym uzgodnieniu programów, bo mnie nie interesuje ani rząd administrujący, ani rząd bujający się, że tak powiem, od ściany do ściany. Otóż nam jest potrzebny rząd, który zawrze pewne porozumienie z zapleczem, gdzie napiszemy, co zrobimy wspólnie z tym rządem, a co rząd bądź też SLD, bądź też inny partner tego porozumienia będzie robił samodzielnie. Rozumiem, że gdybyśmy się porozumieli np. z PSL-em — chcę to zilustrować przykładem — no to będziemy pracowali nad kompromisową propozycją ustawy o KRUS-ie, ale jeśli się nie uda, to to przedsięwzięcie nie obciąża, że tak powiem, konta tego porozumienia - powiedział w "Sygnałach Dnia" przewodniczący SLD Krzysztof Janik.
17.05.2004 | aktual.: 17.05.2004 10:35
Sygnały Dnia — W naszym studiu Krzysztof Janik, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry.
Krzysztof Janik — Dzień dobry państwu, dzień dobry panom.
Sygnały Dnia — Naszego gościa oderwaliśmy właśnie od lektury dzisiejszej Trybuny.
Krzysztof Janik — Ale wcześniej już przeczytałem kilka innych gazet.
Sygnały Dnia — O innej orientacji politycznej.
Krzysztof Janik — Tak, czytam wszystko od Rzeczpospolitej aż po tzw. bulwarówki, bo trzeba wiedzieć, co się dzieje, jak myślą dziennikarze.
Sygnały Dnia — Niech partie, niech kluby parlamentarne, przede wszystkim Sojusz Lewicy Demokratycznej, Unia Pracy i Socjaldemokracja Polska poprą gabinet Marka Belki, ale jednocześnie niech przygotują uchwałę o samorozwiązaniu Sejmu. Uchwała miałaby być głosowana we wrześniu, wtedy wybory mogłyby się odbyć w listopadzie — to propozycja Marka Borowskiego. Czy Sojusz pójdzie na to?
Krzysztof Janik — To nie jest nowa propozycja. Mniej więcej to samo powiada pan marszałek Borowski od miesiąca. Ja jeśli protestuję przeciwko niej, to nie powodowany jakimś irracjonalnym lękiem, lecz wprost przeciwnie — otóż cóż to mianowicie da się zrobić do września? Ani się nie da uchwalić ustawy o opiece zdrowotnej, ani się nie da rozpocząć poważnych prac budżetowych, bo który rząd się zaangażuje, mając taką perspektywę, w coś więcej niż tylko administrowanie, ani nie da się przerwać pewnych zjawisk, które mają miejsce w procesie prywatyzacji, nie da się im przywrócić przejrzystości i uczciwości. Więc moim zdaniem robienie rządu mniej niż na dziesięć miesięcy to jest bez sensu po prostu.
Sygnały Dnia — Więc Sojusz się na to nie zgadza jednoznacznie?
Krzysztof Janik — To jest to samo, co iść do wyborów, nie wiem... w sierpniu, wrześniu, czyli jest to fundowanie sobie nieustającej kampanii wyborczej w czasie, który z punktu widzenia interesów Polski jest niezwykle gorący. Od 4 maja negocjujemy kształt budżetu unijnego na lata 2007–2014, pracujemy nad ustawą o opiece zdrowotnej, gdzie jest kilka trudnych dylematów do rozstrzygnięcia, których nie da się ot, tak rozstrzygnąć jednym głosowaniem czy jakimś mechanicznym działaniem. W Sejmie jest kilka ustaw związanych z planem Hausnera od takich, wydawałoby się, dolegliwych, jak waloryzacja, po ustawę złożoną przez SLD, która ma kluczowe znaczenie dla 4 milionów ludzi, tj. likwidacja starego portfela. Więc wiara w to, że oto można przerwać ten Sejm bez odpowiedzialności, nie biorąc za to na siebie żadnej winy, a obciążając tzw. sytuację, jest dla mnie nie do przyjęcia po prostu.
Sygnały Dnia — Na tzw. pierwszym kroku, czyli przed głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu Marka Belki można było obejrzeć pana codziennie w telewizji biegającego po sejmowych korytarzach, pukającego do drzwi klubów parlamentarnych. Namawiał pan do głosowania za rządem Marka Belki. Co robi pan teraz, w tych dniach?
Krzysztof Janik — Nie miałem nigdy wątpliwości, że z klubów, na których poparcie można liczyć ze względu na pewne wspólne, niecałkowicie, ale przynajmniej w dużej części, cele programowe, to jest Polskie Stronnictwo Ludowe i partia pana Marka Borowskiego. Rozmawiamy z nimi... lepiej będzie powiedzieć: kontynuujemy pewne rozmowy, które zaczęliśmy jakiś czas temu. Mnie zależy — i to wyraźnie chcę powiedzieć — na wspólnym uzgodnieniu programów, bo mnie nie interesuje ani rząd administrujący, ani rząd bujający się, że tak powiem, od ściany do ściany. Przepraszam za to takie nadmiernie frywolne powiedzenie. Otóż nam jest potrzebny rząd, który zawrze pewne porozumienie z zapleczem, gdzie napiszemy, co zrobimy wspólnie z tym rządem, a co rząd bądź też SLD, bądź też inny partner tego porozumienia będzie robił samodzielnie. Rozumiem, że gdybyśmy się porozumieli np. z PSL-em — chcę to zilustrować przykładem — no to będziemy pracowali nad kompromisową propozycją ustawy o KRUS-ie, ale jeśli się nie uda, to to
przedsięwzięcie nie obciąża, że tak powiem, konta tego porozumienia.
Sygnały Dnia — Marek Dyduch powiada, że jest pewna propozycja skierowana pod adresem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Otóż Janusz Wojciechowski mógłby być wicepremierem w rządzie Marka Belki, ale czy ktoś pytał Marka Belkę, czy chciałbym mieć w swoim rządzie Janusza Wojciechowskiego?
Krzysztof Janik — Myślę, że wypowiedź Marka Dyducha, mojego przyjaciela, byłaby po prostu odczytana jako zapowiedź czy oferta polityczna, natomiast, jak sądzę, była ona taką spekulacją, że można by było i tak rozmawiać.
Sygnały Dnia — Ale czy Marek Dyduch pytał Marka Belkę o to, czy widziałby Janusza Wojciechowskiego?
Krzysztof Janik — Wie pan, mamy pewne generalne porozumienie z panem profesorem, premierem Belką, że szukamy większościowego zaplecza politycznego i, oczywiście, jak się szuka, to się wykonuje pewne prace umysłowe, pewne spekulacje. Przy czym ja chcę jednoznacznie przeciąć — dopóki nie będzie jakiegoś porozumienia co do minimum programowego, którego bazą jest exposé Marka Belki, to rozmawianie o personaliach jest stanowczo przedwczesne. Natomiast jeżeli partner życzy sobie dodatkowych gwarancji w postaci personaliów, to, oczywiście, jesteśmy gotowi do takiej rozmowy i premier zapewne też.
Sygnały Dnia — Ale skończyłoby się na tej jednej propozycji? Tylko dla prezesa Wojciechowskiego?
Krzysztof Janik — Nie, no, panie redaktorze...
Sygnały Dnia — Słychać o tym, że PSL chciałoby jeszcze objąć resort skarbu, infrastruktury.
Krzysztof Janik — Panie redaktorze, ja mam bardzo uprzejmą prośbę: naprawdę nie rozmawiajmy o personaliach, bo w tej chwili to ma charakter spekulacji, to proponuję zaprosić wróżkę.
Sygnały Dnia — Skoro nie chce pan o personaliach, w jaki sposób udało się panom namówić wszystkich posłów Sojuszu, by głosowali za Markiem Belką?
Krzysztof Janik — Ale nie musiałem jakoś szczególnie namawiać. Mamy świadomość, że Polska potrzebuje rządu i w klubie parlamentarnym SLD jest powszechna świadomość tego faktu i wszyscy mieliśmy szacunek dla profesora Belki, który się podjął tego trudnego zadania. I mieliśmy też świadomość wagi tego głosowania. Więc poza jednym kolegą, który przebywa w szpitalu i to pod opieką urządzeń, z których nie da się go odłączyć, byliśmy wszyscy i stanowisko klubu jest jednoznaczne, podobnie jak i Unii Pracy, za co jestem w ogóle koleżankom i kolegom wdzięczny.
Sygnały Dnia — Jak się panu układa współpraca z byłymi kolegami z Sojuszu, którzy są w Federacyjnym Klubie Parlamentarnym?
Krzysztof Janik — Jak widać po głosowaniach.
Sygnały Dnia — A jak to było z teczką Belki? Rzeczywiście powiedział pan to, co powiedział, że miał pan teczkę na biurku, że to zmieni zeznania...
Krzysztof Janik — Nie, no niech pan nie żartuje...
Sygnały Dnia — Ja nie żartuję, ja tylko cytuję polityków, którzy mówili o panu, że pan to widział i pan to powiedział.
Krzysztof Janik — Może pan wymienić nazwiska tych polityków?
Sygnały Dnia — A to nie Mariusz Łapiński przypadkiem?
Krzysztof Janik — No to jeden polityk i to polityk... przepraszam, jeden utrzymujący się z etatu posła. Muszę powiedzieć, że rzeczywiście jakieś półtora miesiąca temu zostałem przez rzeczonego pana zapytany o to.
Sygnały Dnia — To pan teraz się mówi o byłym ministrze, o byłym koledze z rządu.
Krzysztof Janik — Poinformowałem go, że mnie osobiście w ogóle to nie interesuje, czy był, czy nie był, dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. Ja, o czym panowie zapewne wiecie, w roku 2004 jestem przeciwnikiem lustracji, przeciwnikiem grzebania w ludzkich życiorysach i już. I cieszę się, że Marek Belka nie był współpracownikiem, ale nie martwiłoby mnie też, gdyby był. Był to człowiek, który był bardzo ruchliwym, robił międzynarodową karierę naukową. Trudno, żeby ówczesne służby nim się nie interesowały. Tak jest w każdym państwie.