ŚwiatKrzysztof Gołębiowski i Adam Szostkiewicz o wyborze nowego papieża

Krzysztof Gołębiowski i Adam Szostkiewicz o wyborze nowego papieża

Kardynałowie-elektorzy, którzy przybyli do Watykanu na konklawe wybrali następcę Benedykta XVI. O godzinie 19.06 pojawił się biały dym nad Kaplicą Sykstyńską, obwieszczający wybór papieża. Nowym papieżem został Jorge Mario Bergoglio, arcybiskup Buenos Aires, który przybrał imię Franciszek. Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski Adama Szostkiewicza nowy papież to człowiek kompromisu, który będzie próbował połączyć wodę z ogniem - panujące wśród części purpuratów oczekiwania głębokich zmian z pożądaną przez pozostałych ochroną status quo. Z pewnością nie będzie jednak rewolucjonistą, nie zburzy starego porządku.

13.03.2013 | aktual.: 13.03.2013 21:54

Wybór kandydata, którego nazwisko nie pojawiało się na "giełdzie" nazwisk jest pewnym zaskoczeniem. Jak mówi publicysta "Polityki", wybór papieża spoza Europy to jednak bardzo dobre rozwiązanie. Jak podkreśla, to wyraziste zamknięcie epoki papiestwa w rozumieniu XX-wiecznym i śmiałe wkroczenie w XXI w. - Jednocześnie Bergoglio choć jest spoza Europy, ma korzenie europejskie, mówi doskonale po włosku, co ma ogromne znaczenie dla nowego biskupa Rzymu. Rzym przyjął go wiwatami, więc być może szybciej go pokocha niż Wojtyłę, który też mówił dobrze po włosku, ale nie tak dobrze jak Bergoglio - dodaje.

Szostkiewicz zwraca uwagę, że nowy papież wybrał rzadkie imię Franciszka, co stanowi jasne nawiązanie do św. Franciszka z Asyżu i wielkiego ruchu odnowy Kościoła w Średniowieczu. - To jasny sygnał, że chce iść tą drogą - ocenia. - Ciekawe jest to, że Bergoglio jest jezuitą. Od XIX w. nie było tradycji wybierania zakonników, a zwłaszcza jezuitów, którzy nie byli zbyt lubiani, gdyż kiedy powstali w XVI w. służyli jako papieska policja i wywiad - mówi.

Dla Krzysztofa Gołębiowskiego i Adama Szostkiewicza to, że wybór nastąpił tak szybko nie jest zaskoczeniem. Głosowania trwające więcej niż pięć dni, oznaczałyby katastrofę wizerunkową. - To, że już w piątym głosowaniu zapadła decyzja to sygnał, że kardynałowie są zwarci i gotowi, mają wizję, jak powinna wyglądać przyszłość Kościoła. Natomiast ślamazarność, niezgułowatość kardynałów w sytuacji, kiedy Kościół boryka się z tyloma problemami to byłaby propagandowa porażka - stwierdza publicysta "Polityki".

Jeszcze kilka dni temu na "giełdzie" nazwisk papabili pojawiali się m.in Angelo Scola, Włoch, Odilo Scherer, Brazylijczyk, Leonardo Sandri, Argentyńczyk, kard. Marc Ouellet, Kanadyjczyk. Włoskie media spekulowały, że ostateczny "pojedynek" stoczą kardynałowie Scola i Scherer. Szostkiewicz oceniał, że dopiero wówczas, jeśli Scoli i Schererowi nie udałoby się zdobyć wyraźnej przewagi i porwać za sobą reszty kardynałów, rozpoczęłyby się poszukiwania kandydata outsidera. Taki przypadek miał miejsce w 1978 r., kiedy został wybrany Karol Wojtyła.

Szostkiewicz trafnie przewidział, że Scoli, który był wymieniany jako najpoważniejszy kandydat, to nie pomogło. Przypominał sytuację z 1978 r., kiedy faworytami byli dwaj włoscy kardynałowie Giusseppe Siri, biskup Genui, oraz Giovanni Benneli, arcybiskup Florencji. Siri zaprzepaścił wówczas swoje szanse przez wywiad, którego udzielił przed konklawe. Kardynałowie byli zszokowani jego zachowaniem. Uznali, że się lansuje i w efekcie przegrał - przypomina publicysta "Polityki".

Nowy papież będzie musiał zmierzyć się z problemami, z którymi Kościół boryka się od lat. - Kościołowi potrzebna jest nie tyle poważna reforma, co ustabilizowanie, umocnienie struktur już istniejących. Niestety kuria rzymska, choć stanowi centrum Kościoła, nie ma silnych wpływów w Kościele powszechnym, a powinna ściślej współpracować z Kościołami lokalnymi - mówi Gołębiowski.

Największą bolączką jest bez wątpienia laicyzacja. - Następca Benedykta będzie musiał zmierzyć się z problemem zeświecczenia Kościoła, odwracania się ludzi nie tyle od Boga, co samej instytucji. Potrzebne jest wspólne świadectwo dawane przed światem, który nie jest do końca schrystianizowany. Potrzebne jest również wspólne stanowisko w sprawach moralności seksualnej, aborcji, trwałości rodziny i małżeństwa. Problemów jest wiele, dlatego do rozwiązania ich potrzebny jest Kościół zjednoczony, nierozpraszający sił na walki frakcyjne, działalność podjazdową - podkreśla dziennikarz KAI.

Zdaniem Adama Szostkiewicza pierwszym problemem, z którym musi się uporać nowy papież jest uporządkowanie biurokracji watykańskiej. Jak podkreśla publicysta "Polityki", bez tego nie da się bowiem skutecznie realizować bardziej ambitnych i długofalowych przedsięwzięć, związanych przede wszystkim z kryzysem wiary i spadkiem uczestnictwa w praktykach religijnych. - Coraz więcej osób, szczególnie wśród młodego pokolenia, jest gotowych na wiarę, ale nie na przynależność do organizacji religijnych, na co trafnie zwrócił uwagę kardynał Timothy Dolan z Nowego Jorku. To realne wyzwanie dla duchowego lidera miliarda katolików: jak w XXI w. odpowiedzieć na te potrzeby duchowe, których Kościół, przy użyciu tradycyjnych form komunikowania się, wyraźnie nie zaspokaja - stwierdza Szostkiewicz. Dodaje, że nowy papież, żeby zjednywać sobie młodych, powinien władać kilkoma językami oraz biegle korzystać z nowoczesnych środków komunikacji.

Czy reformy skuteczniej przeprowadziłby kurialista czy osoba spoza biurokratycznych struktur? - Dobrze znać mechanizmy, które ma się reformować, ale jest to trudne, kiedy samemu jest się ich częścią. Dlatego lepszy byłby radykał, rewolucjonista, który wszystko by wywrócił do góry nogami, ale nawet niewielkie zmiany są na wagę złota - stwierdza publicysta "Polityki". Ekspert wyraża wątpliwość, czy we współczesnym świecie biurokracja watykańska w obecnym kształcie, jest w ogóle potrzebna. Jego zdaniem, trwanie sztywno przy modelu przyjętym setki lat temu, jest rażącym anachronizmem.

Abdykacja pokazała, w jak fatalnym stanie jest Watykan?

Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski abdykacja Benedykta XVI jest częścią tego problemu. Pokazuje, w jak fatalnym stanie jest państwo papieskie, które weszło w fazę dysfunkcjonalną. - Wszystko jedno, z jakich powodów Benedykt XVI zrezygnował. Sam fakt, że w ogóle mogło do tego dojść, kiedy przez tyle pokoleń papieże trwali do końca, to sygnał, jak źle wygląda sytuacja. Wszystkie furtki zostały otwarte - uważa publicysta "Polityki".

Choć duchowni podkreślają, że nic się nie stało, to jak mówi Szostkiewicz, została otwarta zupełnie nowa perspektywa. Nastąpiła desakralizacja papiestwa. - Benedykt XVI pokazał, że papież to owszem bardzo ważne, kluczowe, ale jednak tylko stanowisko. Można sprawować ten urząd, a potem normalnie przejść na emeryturę. To zmiany bardzo głębokie - podkreśla.

Joanna Stanisławska, Agnieszka Niesłuchowska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (252)