ŚwiatKrzyczał "cholera z tą Polską", "pluł" na Warszawę

Krzyczał "cholera z tą Polską", "pluł" na Warszawę

Władze Białorusi zaniechały finansowania reżimowego Związku Polaków na Białorusi - organizacji, która od 6 lat jest główną kością niezgody w relacjach między Mińskiem a Warszawą. A regularnie szkalujący Polskę prezes Stanisław Siemaszko, prezes ZPB, podał się do dymisji. Siemaszko to człowiek, który przed objęciem funkcji w ZPB wspierał w tym kraju ruch niemiecki - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Aleh Barcewicz.

Krzyczał "cholera z tą Polską", "pluł" na Warszawę
Źródło zdjęć: © Igor Bancer/ pl.wikipedia

17.01.2012 | aktual.: 18.01.2012 12:11

Długi, brak środków na opłaty komunalne, a nawet na wydawanie związkowej gazety - to okoliczności nieoficjalnie wymieniane przez działaczy popieranego przez władze Związku Polaków, w związku z dymisją prezesa Siemaszki.

Problemy finansowe zmusiły nawet zarząd ZPB do... wynajmowania Domów Polskich do celów, niezwiązanych z działalnością związku. Te budynki zbudowano niegdyś za pieniądze polskich podatników. - Są zaległości z pensjami, mamy problemy z wydawaniem gazety "Głos znad Niemna" - jest nierentowna - przyznaje wiceprezes oficjalnego ZPB Mieczysław Łysy. Po rezygnacji Siemaszki to właśnie on został pełniącym obowiązki prezesa.

Kryzys wyparł ideologię

- Kryzys gospodarczy w kraju zmusił władze Białorusi do poważnego ograniczenia środków na działalność tego typu organizacji - twierdzi w rozmowie z WP działacz nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków Andrzej Poczobut. - To jest stworzona przez służby struktura, a jej istnienie ma wymiar wyłącznie ideologiczny. Nic nie robi, a władze wykorzystują ją wyłącznie po to, żeby pokazać, że w kwestii polityki wobec mniejszości narodowych na Białorusi jest porządek - dodaje.

Niemniej jednak oficjalny Związek Polaków na Białorusi pełnił dla władz Białorusi funkcję szczególną. Od 2005 roku, po sztucznym podziale wewnątrz organizacji, stał się główną kością niezgody w stosunkach między Mińskiem a Warszawą. A "polska karta" niejednokrotnie była wyciągana przez Aleksandra Łukaszenkę, który malował Polskę, jako zewnętrznego agresora, który chce przejąć część terytorium kraju. Istotną rolę miał w tej kwestii odegrać odchodzący Stanisław Siemaszko.

Niemiec czy Polak?

"Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz" - tak się zaczyna trzecia zwrotka słynnej Roty. Dziś jeden z hymnów odrodzenia narodowego Polacy śpiewają coraz rzadziej. Za to wciąż często słyszy się go na Wschodzie, w wykonaniu Polaków tam mieszkających.

W tym sensie ironią losu było swego czasu powołanie na prezesa reżimowego Związku Polaków pana Siemaszki. Przed objęciem tej funkcji w 2009 roku, znany na Grodzieńszczyźnie biznesmen, nigdy nie uczestniczył w działalności polskiej mniejszości na Białorusi. Za to był przez pewien czas przedstawicielem... Niemieckiej Unii Ludowej. W jej imieniu wsławił się licznymi akcjami upamiętniania na terenie Białorusi miejsc pochówku żołnierzy Wehrmachtu. Robił to bez zezwolenia i często w miejscach, w których zwłok Niemców nigdy nie odnaleziono. Obrazę weteranów i poległych w walce z hitlerowcami zarzucano mu wtedy nawet w białoruskiej prasie państwowej. Działalność Siemaszki sprawdzała nawet grodzieńska prokuratura, a za swoją działalność o mało nie trafił do więzienia.

No właśnie "o mało". Fakt, że w 2009 roku stanowisko prezesa oficjalnego Związku Polaków zajął właśnie Stanisław Siemaszko raz jeszcze potwierdza typową dla dzisiejszej Białorusi tendencję: kierownicze funkcje, zarówno w aparacie państwowym, jak też w popieranych przez władze organizacjach, zajmują ludzie, na których są tak zwane haki. Jest to swoista gwarancja ich sterowalności.

"Cholera z tą Polską!"

Będąc prezesem oficjalnego ZPB, Siemaszko "pluł" na Warszawę. Zapowiadał, że poda Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w związku z zakazem wjazdu do UE dla niego i całej wierchuszki oficjalnego Związku Polaków. - Cholera z tą Polską! Chcę jeździć na Litwę, do Niemiec, do Francji. To jest poniżenie! - skarżył się mediom niecały rok temu.

Był również pomysłodawcą zdelegalizowania na Białorusi Karty Polaka. Dziś posiadający ją tamtejsi pracownicy urzędów państwowych muszą zwracać dokument z powrotem do polskich placówek, ponieważ grozi im zwolnienie z pracy. Przy tym sam Siemaszko nigdy nie nauczył się języka polskiego, choć uczęszczał w tym celu na specjalistyczny kurs. W kontaktach z mediami, w tym polskimi, posługiwał się wyłącznie językiem rosyjskim.

Porażka ideologiczna

- Nie sądzę, aby w popieranym przez władze Związku Polaków coś się zmieniło. W ciągu 6 lat ta organizacja nie zdobyła zaufania w środowisku Polaków na Białorusi. No i osoba odchodzącego Siemaszki tego zaufania na pewno nie przysporzyła - uważa Andrzej Poczobut. Można powiedzieć, że zdyskredytowała tę organizację jeszcze bardziej. Cicha dymisja prezesa, jak również fakt, że na funkcjonowanie reżimowego ZPB nagle zabrakło pieniędzy, świadczy o definitywnym uznaniu przez władze w Mińsku ideologicznej porażki w polityce wobec polskiej mniejszości.

Aleh Barcewicz, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)