Kryzys w schroniskach dla zwierząt
Schronisko "Na Paluchu" (PAP/Przemek Wierzchowski)
W schroniskach dla zwierząt brakuje pieniędzy na karmę dla czworonogów. Placówki są przepełnione, a ludzie codziennie podrzucają kolejne koty i psy.
Szefowa schroniska w Celestynowie Izabela Działak alarmuje, że jeśli nie nadejdzie pomoc finansowa to placówka zostanie zamknięta. W schronisku jest 1100 psów i 300 kotów. Ich miesięczne utrzymanie kosztuje 70 tysięcy złotych, a na koncie schroniska jest zaledwie 10 tysięcy złotych.
Do warszawskiego schroniska "Na Paluchu" codziennie trafia sześcioro czworonogów. Opiekująca się zwierzętami Aniela Rer obawia się, że przed wyjazdami na urlopy będzie ich jeszcze więcej. W boksach, które wymagają remontu, mieszka dwa razy więcej zwierzaków niż powinno.
Pracownicy schronisk są zdania, że dyskutowana w sejmie nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt nie rozwiąże ich problemów. Projekt daje prawo myśliwym do strzelania do bezdomnych psów i kotów.
Zdaniem Anieli Rer ten zapis jest niehumanitarny. Rer podkreśliła, że miarą człowieczeństwa jest stosunek ludzi do zwierząt, a najlepszym sposobem na zmniejszenie populacji psów i kotów jest kastracja i sterylizacja czworonogów.
Okazuje się, że nie trzeba czekać na łaskę potencjalnych ofiarodawców i władz miasta, bo pieniądze z Unii Europejskiej leżą na ulicy - zauważył dyrektor schroniska "Na Paluchu" Szczepan Kawski.
Dobre projekty mogą liczyć na dofinansowanie w wysokości około 50 tysięcy euro. Szczepan Kawski taki projekt już opracował.
Nowe schronisko połączy w sobie funkcje domu i szpitala dla zwierząt, a jednocześnie będzie ośrodkiem edukacyjnym. W planach znalazło się miejsce także na dogoterapię i hipoterapię.
Jednak tylko największe schroniska w dużych miastach starają się o dofinansowanie ze środków unijnych. Większość dyrektorów pozostałych placówek o takiej możliwości nawet nie słyszało. (and)