Kryzys ukraiński testem wiarygodności Baracka Obamy
Stanom Zjednoczonym może nie udać się zmusić Rosji do wycofania z Krymu. Niemniej od tego, jak stanowcza będzie reakcja USA, zależeć może przyszłość integralności reszty Ukrainy. Jest to też test wiarygodności polityki zagranicznej prezydenta Baracka Obamy.
Warianty działania, jakimi dysponuje Barack Obama, by wpływać na prezydenta Rosji Władimira Putina są jednak ograniczone. Najsilniejsze z branych pod uwagę są sankcje gospodarcze. By były skuteczne, niezbędne jest wdrożenie ich wspólnie z Unią Europejską, a ta - uzależniona od rosyjskiego gazu - ma więcej do stracenia niż USA.
"To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch dni, dowodzi, że musimy działać w sposób najpilniejszy z możliwych (...) Administracja Obamy musi porzucić swą skłonność do 'kierowania z tylnego siedzenia', ponieważ istnieje bezpośrednie niebezpieczeństwo szerszego zastosowania narzędzi militarnych i paramilitarnych, by skutecznie oddzielić od Ukrainy jej wschodnie regiony" - napisał w poniedziałek jeden z czołowych ekspertów Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) Andrew Kuchins. "Miałoby to katastrofalne konsekwencje dla Ukraińców i amerykańskiej wiarygodności na całym świecie" - dodał ekspert.
Jak dotąd, na zajęcie Krymu przez wojska rosyjskie administracja USA zareagowała niezliczoną liczbą konsultacji telefonicznych z przywódcami na całym świecie. Wydała też oświadczenia grożące dyplomatyczną i gospodarczą izolacją Moskwy, w tym sankcjami - zamrożeniem aktywów i zakazami wizowymi.
Część gróźb już zaczęto wprowadzać w życie. USA i inne najbardziej uprzemysłowione kraje świata zawiesiły przygotowania do czerwcowego szczytu G8 w Soczi. Amerykanie zawiesili też współpracę wojskową i negocjacje w sprawie pewnych umów gospodarczych z Rosją. Przyspieszono prace nad pakietem pomocy dla Ukrainy. Gestem solidarności z nowymi prozachodnimi władzami w Kijowie będzie też wtorkowa wizyta sekretarza stanu Johna Kerry'ego w Kijowie.
Mało kto wierzy jednak, że tymi środkami uda się zmusić Putina do wycofania się z Krymu. - USA mają ograniczone możliwości wpływu; aby odwrócić, to co już się stało, potrzebna byłaby interwencja wojskowa, a to jak myślę, jest wykluczone - powiedział w poniedziałek na briefingu zorganizowanym przez Radę Stosunków Międzynarodowych (CFR) ekspert tego ośrodka Charles Kupchan.
Choć Kerry mówił w niedzielę rano w telewizji, że "wszystkie opcje są brane pod uwagę", by odpowiedzieć na "niewiarygodny akt agresji" ze strony Rosji, źródła w Departamencie Stanu zastrzegły jeszcze tego samego dnia, że nie obejmuje to wysłania na Ukrainę wojsk USA czy NATO. Nikt zresztą z poważnych polityków w Waszyngtonie, nawet najwięksi orędownicy rozwiązań siłowych, tzw. jastrzębie z Partii Republikańskiej, o to do Obamy jeszcze nie zaapelował.
Niemniej, część komentatorów uważa, że gdyby Putin nie zatrzymał się na Krymie i pod pozorem "ochrony" Rosjan wysłał wojska także do wschodnich regionów Ukrainy, NATO powinno przynajmniej wzmocnić kraje wschodnie sojuszu: Polskę i kraje bałtyckie. - Będzie to groziło militaryzacją relacji między Zachodem z Rosją, ale obawiam się, że jeśli Putin będzie kontynuował swój kurs, to nie będziemy mieli wyjścia - powiedział Kupchan.
Komentatorzy zwracają uwagę, że odpowiedź USA musi być silniejsza niż dotąd także dlatego, by zademonstrować, że nie akceptują one pogwałcenia przez Rosję suwerenności innego kraju. - Byłoby strasznym precedensem pozwolenie, by takie sprawy były rozwiązywane siłowo, a nie na drodze dyplomacji. Jeśli Rosja może bezkarnie odrywać fragmenty Ukrainy, to może także inne potęgi, jak Chiny, pójdą jej śladem - powiedział komentator CNN Fareed Zakaria.
Najbardziej skuteczną (poza militarną) karą dla Rosji wydaje się zamrożenie aktywów jej decydentów i oligarchów oraz zablokowanie Rosji dostępu do międzynarodowego systemu bankowego, na wzór sankcji nałożonych na Iran. Ale to nie w USA, a w Europie Zachodniej i bankach europejskich Rosjanie zdeponowali swe fortuny. By więc te sankcje były skuteczne, konieczne jest skoordynowanie ich z UE, Szwajcarią czy Liechtensteinem. W poniedziałek ministrowie spraw zagranicznych UE zagrozili Rosji sankcjami, ale na razie nie ma zgody w Unii, by je wprowadzić.
- Czas, by Obama objął przywództwo, choć to nie będzie łatwe. W ciągu ostatnich 48 godzin wyszły na jaw duże różnice zdań. Niemcy mówią na przykład, że jest za wcześnie, by zawiesić członkostwo Rosji w G8 - zauważył Kupchan. Nie dziwi go jednak, że Europa z większą ostrożnością podchodzi do karania Rosji. 25 proc. zużywanego przez kraje UE gazu pochodzi z Rosji, a 80 proc. tego rosyjskiego gazu płynie do Europy gazociągami przez Ukrainę.
Dyrektor CFR Richard Haass zasugerował, by USA, które przeżywają prawdziwy boom w produkcji gazu i ropy naftowej, zniosły restrykcje w eksporcie tych surowców do Europy. - W szczególności powinniśmy udostępnić gaz takim krajom jak Ukraina, by nie były uzależnione od Rosji - powiedział. Poparł też pomysł "zwiększenia pomocy wojskowej dla sąsiadów Ukrainy - jak Polska - w formie obrony przeciwrakietowej". W obliczu ukraińskiego kryzysu o zrewidowanie projektu obrony przeciwrakietowej zaapelował też do Obamy republikański senator Marco Rubio.
Zdaniem Bartłomieja Nowaka z Transatlantic Academy w Waszyngtonie ukraiński kryzys dowodzi, że Obama, tak jak i jego poprzednicy, nie mieli dobrej strategii wobec Rosji. - Kolejni prezydenci USA popełniają ten sam błąd: na początku chcą ocieplić stosunki z Rosją, a ostatecznie wychodzi, jak zwykle, źle - mówi ekspert. Z Obamą jest dodatkowy problem, bo ma związane ręce z powodu podziałów w Kongresie, a ponadto na wiele poważnych problemów międzynarodowych reaguje za późno, co zdaniem Nowaka wynika po części z jego małego zainteresowania polityką zagraniczną.
- Putin traktuje Obamę tak jak (Nikita) Chruszczow traktował (Johna F.) Kennedy'ego: jako słabego i niedoświadczonego. To się zgadza. Różnica jest taka, że Kennedy miał aspiracje do odgrywania przywódczej roli i poradził sobie świetnie. Obama nie ma - powiedział Nowak.