Kryzys na granicy. Ujawniają, gdzie szkolą się grupy agresywnych migrantów
Opozycyjna organizacja byłych funkcjonariuszy białoruskich służb BYPOL w Polsce ujawni wkrótce nazwiska białoruskich funkcjonariuszy szkolących grupy migrantów - zapowiadają członkowie organizacji w rozmowie z WP. To właśnie te grupy przeszkolonych "bojowników-przewodników" mają niszczyć później barierę graniczną oraz atakować polskich mundurowych.
Miasteczko Kubinka 60 km od Moskwy będące węzłem kolejowym na trasie z Rosji na Białoruś ma być centrum przesiadkowym dla migrantów sprowadzanych do UE. To tam rosyjskie służby mają sprowadzać migrantów z Afryki i Azji i dokonywać selekcji na tych, którzy za pieniądze walczą na wojnie w Ukrainie oraz ludzi gotowych podjąć się szturmu na granicę polsko-białoruską. To część ustaleń organizacji BYPOL, do której należą byli funkcjonariusze białoruskich służb, mieszkający już w Polsce i tworzący tu opozycję dla reżimu Łukaszenki.
- Za kilka dni ujawnimy nazwiska oficerów bezpośrednio zaangażowanych w zarządzanie kryzysem na granicy - zapowiada w rozmowie z WP Alaksandr Azarau, jeden z założycieli Związku Białoruskich Sił Zbrojnych BYPOL.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kryzys na granicy z Białorusią
Według białoruskich opozycjonistów konkretni ludzie ze służb Łukaszenki będą mogli zostać objęci osobistymi sankcjami przez UE w związku z kryzysem na granicy. Alaksandr Azarau podkreśla, że doniesienia te opierają się na wiarygodnych, lecz nieoficjalnych źródłach. Ostatnio BYPOL ujawnił dane białoruskich sabotażystów, planujących podpalenia w Polsce, zatrzymanych uprzednio przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Jak podaje organizacja, ataki na polskich żołnierzy na granicy są zaplanowanymi akcjami. Uczestniczą w nich migranci po uprzednim szkoleniu Centrum Szkoleniowym Dynamo w Mińsku, prowadzonym przez instruktorów z Państwowego Komitetu Granicznego. Migranci mają być szkoleni w zakresie skrytego poruszania się po leśnych ścieżkach, wykorzystywania kompasu, przechodzenia przez barierę graniczną, a nawet posługiwania się materiałami wybuchowymi. Mają stanowić elitę, którą pełni rolę przewodników dla innych cudzoziemców.
"Po przeszkoleniu migranci dzieleni są na grupy 10-, 12-osobowe i przewożeni w pobliże granicy z Polską do lokalizacji placówek białoruskich służb granicznych. 28 maja 2024 r. służby specjalne Białorusi zaplanowały prowokację na białorusko-polskim odcinku granicy w pobliżu wsi Dubicze-Cerkiewne" - twierdzą przedstawiciele BYPOL. Opisują ustalenia w poście na Telegramie.
Według BYPOL-u niektórym migrantom wręczono noże i nauczono, jak się nimi posługiwać. Prawdopodobnie stąd wzięły się improwizowane dzidy używane do ataków. Dodatkowo migrantom rzekomo dostarczono miny przeciwpiechotne odłamkowo-burzące "Lepestok" (PFM-1) produkcji ZSRR z partii przeznaczonej do dostarczenia dla polskiego wojska w czasach PRL i Układu Warszawskiego. Migranci mieli rozrzucić te miny w liczbie około 30 sztuk na terytorium Polski, aby spowodować eksplozję i zranienie przypadkowych osób.
Być może białoruskie służby chciały w ten sposób wykorzystać wątek deklaracji polityków o budowie "Tarczy Wschód". Potem propaganda Łukaszenki oskarżałaby Polskę o użycie min przeciwko migrantom.
Straż Graniczna podaje, że na odcinku granicy, ochranianym przez Podlaski Oddział Straży Granicznej, zatrzymano w tym roku 196 pomocników i organizatorów nielegalnego przekroczenia granicy. Odnotowano ponad 18,2 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy. W tym roku około 1300 razy polscy mundurowi oddawali strzały, aby powstrzymać cudzoziemców przed wejściem na teren Polski.
Rannych zostało dwóch strażników i trzech wojskowych. 6 czerwca od rany zadanej nożem zmarł szer. Mateusz Sitek, którego pogrzeb odbył się w środę. Przypomnijmy, że żołnierz kilka dni wcześniej (28 maja) został ugodzony nożem podczas próby siłowego przekroczenia granicy przez grupę cudzoziemców. Tragedia wydarzyła się na odcinku granicy pod Dubiczami Cerkiewnymi (woj. podlaskie). Żołnierz został pośmiertnie awansowany do stopnia sierżanta.
— Sytuacja się zaognia, presja na granicę jest coraz większa. Według danych Straży Granicznej mamy do czynienia z dwukrotnie większą liczbą prób nielegalnego przekroczenia granicy niż rok temu — tak mówił w "Sygnałach Dnia" 4 czerwca Tomasz Siemoniak, szef MSWIA.
Minister zasugerował wówczas, że migranci mogą być przywożeni przez rosyjskie i białoruskie służby. — 90 proc. tych osób ma wizy rosyjskie. [...] Są przywiezieni na granicę, są instrumentalnie, cynicznie traktowani przez reżimy Putina, Łukaszenki jako element ataku na Polskę — dodał Siemoniak.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski