ŚwiatKryzys migracyjny w UE. Skąd się wzięła nowa fala uchodźców?

Kryzys migracyjny w UE. Skąd się wzięła nowa fala uchodźców?

W dyskusjach na temat kryzysu migracyjnego przed którym stoi Unia Europejska, wiele spraw pozostaje niejasnych i niedoprecyzowanych. Czy przybysze z Południa to uchodźcy, czy imigranci? Kim są i skąd pochodzą? Skąd tak gwałtowny wzrost ich liczby w ostatnich tygodniach? Za wszystkim stoją czynniki ekonomiczne.

Kryzys migracyjny w UE. Skąd się wzięła nowa fala uchodźców?
Źródło zdjęć: © AFP | Safi Hamed
Oskar Górzyński

07.09.2015 | aktual.: 25.11.2015 22:18

Kto jest uchodźcą, a kto imigrantem

Być może najbardziej kontrowersyjnym aspektem dyskusji nad obecną falą ludzi zmierzających do Europy jest terminologia. W większości komunikatów, jakie płyną do opinii publicznej słowa "uchodźca", "imigrant" są stosowane i niemal zamiennie. Jednak różnica między nimi jest znacząca - nie tyle pod względem semantycznym, co prawnym. Według konwencji genewskiej dotyczącej statusu uchodźców z 1951 r. - jej sygnatariuszami są wszystkie państwa Europy - uchodźcy to ludzie, które znajdują się poza granicami swojego kraju ze względu na uzasadnioną obawę przed utratą życia lub prześladowaniem. Żadne państwo nie może odmówić im rozpatrzenia wniosku o azyl i nie może odesłać do kraju, z którego przybyli. Osoby, którym nie zagraża niebezpieczeństwo, a ich głównym motywem jest poszukiwanie lepszego życia, na taką ochronę liczyć nie mogą i są często deportowani.

Zdecydowana większość z tych, którzy w tym roku dotarli do granic UE należy do tej pierwszej grupy. Według statystyk Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR), ponad 75 proc. osób pochodzi z państw, w których toczy się wojna, lub w których systematycznie dochodzi do łamania praw człowieka. 49 proc. wszystkich tegorocznych przybyszów to Syryjczycy. Tylko kilku procentom z nich odmawia się przyznania statusu uchodźcy. Podobnie jest w drugiej największej grupie narodowościowej - Erytrejczykach - stanowiących 12 proc. napływowej ludności. W ich kraju co prawda nie toczy się wojna, lecz reżim rządzący tym niewielkim państwem jest jednym z najbardziej represyjnych na świecie, porównywanym często do Korei Północnej. Trochę rzadziej status uchodźcy przyznawany jest Afgańczykom (jest tak średnio w przypadku 64 proc. z nich), którzy stanowią trzecią najliczniejszą grupę. Kolejne najczęściej reprezentowane wśród migrantów państwa to Somalia (60 proc.) i Nigeria (ok 15 proc.). Z danych wynika więc,
że zdecydowana większość napływających do Europy osób może liczyć na status uchodźcy i ochronę w Unii Europejskiej.

Obraz
© (fot. WP)

Dlaczego Europa?

W rzeczywistości obraz ten jest nieco bardziej skomplikowany - szczególnie w przypadku Syryjczyków. Zdecydowana większość syryjskich migrantów przedostaje się najpierw do Turcji, Libanu lub Jordanii. Tylko te trzy kraje od początku syryjskiej wojny domowej przyjęły już 4 miliony uchodźców, a liczba ta ciągle rośnie (a w obrębie samej Syrii jest co najmniej kolejnych 7 milionów uchodźców wewnętrznych). Problem w tym, że pomoc dla nich jest zdecydowanie zbyt mała. Jak dotąd ONZ-owi na ten cel udało się zebrać jedynie 37 proc. funduszy potrzebnych do zapewnienia uchodźcom podstawowych warunków pobytu. W rezultacie pozostający w sąsiednich krajach Syryjczycy mają przed sobą dwie możliwości: albo "wegetacja" w obozach w ciągle pogarszających się warunkach humanitarnych, albo - tak najczęściej dzieje się w Turcji - wynajmowanie mieszkań i pokoi w hostelach i hotelach - co z kolei szybko uszczupla posiadane zasoby. W tej sytuacji, kiedy wojna się przedłuża i jej końca znikąd nie widać, coraz więcej z nich
postanawia ruszyć do Europy, gdzie mają perspektywy na bardziej normalne życie. O ile więc główną motywacją ucieczki do Turcji, Libanu czy Jordanii jest potrzeba bezpieczeństwa, o tyle później, z biegiem czasu, motywacja tych, którzy idą dalej do Europy jest bardziej ekonomiczna. Jednocześnie ani maleńki Liban, ani równie niewielka Jordania nie są w stanie utrzymać uchodźców i zapewnić im godnego bytu. Dalsza migracja staje się więc dla wielu osób koniecznością.

Według statystyk UNHCR ok. 75 proc. migrantów stanowią mężczyźni, zaś ok. 8 proc. - dzieci. Powód takich proporcji nie jest trudny do odgadnięcia. Na trudną podróż przez morze decydują się głównie mężczyźni, którzy mają nadzieję, że uzyskanie azylu umożliwi im potem bezpieczne sprowadzenie swoich rodzin. Tym bardziej, że zwykle nie mają oni tyle pieniędzy, by sfinansować przeprawę wszystkich członków rodziny.

Skąd nagły wzrost liczby migrantów?

W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy tego roku do brzegów Europy dotarło już ponad 320 tysięcy uciekinierów z Bliskiego Wschodu i Afryki. To prawie dwa razy więcej niż w roku ubiegłym. A tempo migracji znacznie wzrosło w ostatnich dwóch miesiącach. Tylko od lipca do wybrzeży Grecji i Włoch przybyło 200 tysięcy migrantów. Skąd tak nagły przyrost? To przede wszystkim "zasługa" tych, którzy "znaleźli" nowy, tańszy, łatwiejszy i bezpieczniejszy szlak tranzytowy, prowadzący przez Turcję, przez Morze Egejskie do będących zaledwie kilka kilometrów od wybrzeża Turcji greckich wysp. Z półwyspu Bodrum w zachodniej Turcji do wyspy Kos jest zaledwie 4 kilometry. To wciąż trudna przeprawa, lecz nieporównywalnie bezpieczniejsza, niż ta wiodąca przez kilkaset kilometrów Morza Śródziemnego. Ta wciąż jest używana, lecz zdecydowanie rzadziej i niemal wyłącznie przez uchodźców i migrantów z Afryki.

Nowa trasa jest też dużo tańsza. Na portalach społecznościowych przemytnicy oferują zapewnienie przedostania się do Grecji za kwotę od 1200 euro, zaś podróż do samego Berlina - od 6 tys. euro. To koszt ok. 3 razy mniejszy niż jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy szlak był praktycznie nieznany. Wszystko to sprawia, że dużo większa liczba osób - choć wciąż niewielka, biorąc pod uwagę całkowitą liczbę syryjskich uchodźców - może pozwolić sobie na migrację. Nawet, jeśli oznacza to konieczność sprzedania wszystkich posiadłości lub zaciągnięcie długu u przemytników.

Exodus Syryjczyków napędza też postawa poszczególnych państw Unii. Napływ migrantów do Grecji jest tak wielki, a tamtejszy system azylowy tak przeciążony, że greckie władze - wbrew unijnemu rozporządzeniu Dublin III - nie rejestrują już nowo przybyłych osób ani nawet nie informują ich o możliwości złożenia wniosku o azyl w tym kraju. W rezultacie kolejne masy migrantów przedostają się dalej na północ aż do Węgier, mając nadzieję na przedostanie się do Niemiec. Kraj ten jest tym bardziej atrakcyjny po tym, jak kanclerz Angela Merkel zadeklarowała zawieszenie stosowania Dublina III i przyjęcie wszystkich syryjskich uchodźców, niezależnie od tego, w jakim kraju zostali oni zarejestrowani. Deklaracja ta miała swój efekt nie tylko dla uchodźców z Syrii. Jak donosi agencja AP, coraz częściej migranci z innych krajów podróżują bez paszportów, podając się za Syryjczyków, albo po prostu kupują fałszywe dokumenty z tego kraju na czarnym rynku. Posiadanie syryjskich dokumentów po prostu zaczęło się opłacać.

Zobacz również: Abp Gądecki opowiedział się za pomocą dla uchodźców
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (140)