Krwawy weekend w Iraku: ponad 30 zabitych i ponad 100 rannych
W serii ataków, wymierzonych głównie w irackie siły bezpieczeństwa, partyzanci zabili od piątkowego wieczoru co najmniej 27 policjantów, gwardzistów i kurdyjskich milicjantów, a także sześciu żołnierzy USA. Rannych zostało ponad 100 osób.
05.12.2004 | aktual.: 05.12.2004 14:20
Krwawy pokaz determinacji partyzantów, którzy w Bagdadzie, Mosulu, Bajdżi i przy granicy jordańskiej dokonali samobójczych zamachów, nastąpił niespełna dwa miesiące przed zapowiedzianymi na styczeń wyborami powszechnymi.
Będzie dodatkowa pomoc USA?
Dowódca wojsk USA na Bliskim i Środkowym Wschodzie gen. John Abizaid przyznał w sobotę, że irackie siły bezpieczeństwa, które miały być głównym gwarantem spokoju podczas głosowania 30 stycznia, "potrzebują dodatkowej pomocy amerykańskiej".
Pentagon podał, że liczba amerykańskich żołnierzy w Iraku wzrośnie w ciągu najbliższych sześciu tygodni do 150 tysięcy (ze 138 tys. obecnie).
Doradca sekretarza generalnego ONZ i były oenzetowski wysłannik do Iraku, Lakhdar Brahimi, który kilka miesięcy temu pomagał utworzyć tymczasowy rząd iracki, oświadczył, że w obecnych warunkach przeprowadzenie wyborów jest niemożliwe. Wybory nie są czarodziejską różdżką, ale częścią procesu politycznego - powiedział Brahimi w wywiadzie, który ukazał się w sobotę na łamach holenderskiego dziennika "NRC Handelsblad". Jeśli mają przynieść oczekiwany efekt, trzeba je dobrze przygotować (...). Jeśli sytuacja się nie zmieni, to osobiście nie sądzę, aby dało się je zorganizować.
Eksplozje przed "Zieloną Strefą"
Amerykanie i rząd Iraku mieli nadzieję, że stłumienie rebelii w Faludży, głównym bastionie sunnickiego oporu, zepchnie partyzantów do defensywy. Jednak kolejne fale zamachów pokazują, że wciąż są oni zdolni do przeprowadzania ataków w wybranych miejscach.
W Bagdadzie przed komisariatem policji niemal równocześnie eksplodowały dwa samochody wypełnione ładunkami wybuchowymi, prowadzone przez zamachowców-samobójców. Do ataku doszło przy wjeździe do silnie strzeżonej i ufortyfikowanej tzw. Zielonej Strefy, gdzie swoje siedziby mają irackie władze, dowództwo sił wielonarodowych oraz ambasady USA i Wielkiej Brytanii.
W zamachu zginęło co najmniej siedmiu policjantów, a 59 osób, w większości funkcjonariuszy, zostało rannych.
Tego samego dnia zabitych zostało 17 kurdyjskich milicjantów, a 40 odniosło rany w samobójczym zamachu partyzanckim w Mosulu, 390 km na północ od Bagdadu. Do konwoju czterech mikrobusów z bojownikami Patriotycznej Unii Kurdystanu podjechał samochód- pułapka i eksplodował.
Kolejne zdjęcia tortur więźniów
W innym ataku w Mosulu zginęło w sobotę dwóch marines. Amerykanie zostali zabici w wyniku eksplozji samochodu-pułapki przy granicy jordańskiej. Na terytorium Jordanii udaremniono zamach bojowników, którzy usiłowali zdetonować auto przy konwoju cystern. Po tych incydentach Jordania zamknęła w nocy z soboty na niedzielę przejścia graniczne z Irakiem.
Dwóch innych żołnierzy amerykańskich zginęło w wyniku eksplozji przydrożnych min-pułapek.
W Bajdżi na północ od Bagdadu wybuch samochodu-bomby zabił w niedzielę trzech irackich gwardzistów narodowych i ranił siedmiu innych.
Partyzanci działają i atakują niemal wyłącznie na terenach zamieszkiwanych przez arabską mniejszości sunnicką - wokół Bagdadu oraz na zachód i północ od stolicy. Sunnici, stanowiący 15-20 proc. ludności Iraku, boją się, że wybory przypieczętują dominację szyickiej większości za Saddama Husajna i wcześniej - dyskryminowanej. Część partii sunnickich domaga się przełożenia wyborów o kilka miesięcy ze względu na brak bezpieczeństwa.
W przywracaniu spokoju nie pomogą nowe zdjęcia przedstawiające dręczenie irackich jeńców, ujawnione przez agencję Associated Press. Fotografie pochodzą z maja 2003 roku i pokazują komandosów z jednostki marynarki wojennej USA, zwanej SEAL, siedzących na zakapturzonych i skutych kajdankami Irakijczykach. Reporter AP odkrył je w komercyjnej internetowej sieci wymiany fotografii.
Amerykańskie władze wojskowe wszczęły śledztwo w sprawie ostatnich zdjęć. Generał Mark Kimmitt z Centralnego Dowództwa USA w Katarze przyznał w wywiadzie dla arabskiej telewizji satelitarnej Al-Dżazira, że ostatnio odkryte fotografie mogą być wykorzystane do dyskredytacji działań amerykańskich w Iraku.