ŚwiatKrwawy konflikt w Mali napędzany przez skutki zmian klimatycznych

Krwawy konflikt w Mali napędzany przez skutki zmian klimatycznych

"Badacze od dawna ostrzegali przed ryzykiem, że zmiany klimatyczne mogą pogorszyć konflikty w wielu najbiedniejszych regionach świata" - pisze agencja Reutera i jako przykład opisuje sytuację w Mali, w Afryce Zachodniej. Powtarzające się susze tylko podgrzewały tamtejsze spory. A obecna kiepska sytuacja sprawia, że operujący w kraju dżihadyści mogą zdobyć sojuszników nie za pieniądze, ale jedzenie.

Krwawy konflikt w Mali napędzany przez skutki zmian klimatycznych
Źródło zdjęć: © AFP | Pascal Guyot

Jak podaje Reuters, powołując się na dane Instytutu Studiów Strategicznych amerykańskiej armii, od 1998 r. opady deszczu zmniejszyły się w Zachodniej Afryce aż o 30 proc. To stało się przyczyną susz i nieurodzaju, a w konsekwencji głodu, przez który cierpią około 2 mln mieszkańców tego regionu.

Ale w Mali już wcześniej dochodziło do podobnych naturalnych kataklizmów. Jeden z ekspertów, z którymi rozmawiał Reuters, prof. Steven Harmon z Uniwersytetu w Pittsburghu, uważa nawet, że jest związek między powtarzającymi się na przestrzeni dekad suszami i kurczącymi się zasobami wody w regionie a ostatnią rebelią malijskich Tuaregów.

Ci zresztą już kilka razy dokonywali zrywów. Gdy bowiem pustynia coraz bardziej wdzierała się na ich tereny, Tuaregowie musieli szukać nowych pastwisk dla swojego bydła, co potęgowało lokalne spory. Dodatkowo ludność ta czuła się marginalizowana przez centralne władze w Bamako. W konsekwencji chwytała za broń. Część szukała też schronienia pod skrzydłami libijskiego autokraty Muammara Kadafiego, który chętnie wcielał ludzi pustyni - jak nazywa się Tuaregów - w szeregi swoich oddziałów.

To właśnie ci wojownicy byli jednymi z ostatnich sprzymierzeńców Kadafiego w 2011 r., gdy w kraju wybuchło antyreżimowe powstanie, które przerodziło się w wojnę domową. Po upadku i śmierci autokraty Tuaregowie mogli tylko wrócić do kraju - oczywiście, wyposażeni w broń z libijskich arsenałów, nie mówiąc o doświadczeniu bojowym. Wszystko to doprowadziło do tego, że rok później ich siły opanowały znaczną część północy Mali i ogłosiły powstanie własnego państwa - Azawad. Po stronie Tuaregów stanęli też dżihadyści z Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu, co nie uszło uwadze Zachodu. Wkrótce wsparcie Bamako obiecał Paryż, który wysłał swoich żołnierzy do Mali. Francuskie siły szybko odparły dżihadystów, a Tuaregowie, którzy w międzyczasie zdążyli się pokłócić z islamistami, przeszli na stronę rządową.

Mimo to sytuacja w kraju jest nadal niepewna. Al-Kaida wciąż odgraża się atakami, a porozumienie z ruchem Tuaregów nie zostało jeszcze sfinalizowane. Na to wszystko nakładają się kolejne problemy klimatyczne.

- Na północy panuje taka bieda, środowisko jest tak trudne, że kiedy pojawią się dżihadyści, łatwo znajdują zwolenników. (...) Nawet jeśli nie przyniosą pieniędzy, a tylko jedzenie, znajdą sojuszników - powiedział Reuterowi doradca malijskiego rządu Paul Coulibaly.

Jednak zdaniem Moussy Majgi, przywódcy Menaka, jednego z zagrożonych miast, mimo że władze centralne są świadome ryzyka, na razie nie zrobiły nic, by poprawić sytuację. Ciężkie warunki klimatyczne mogą znów stać się katalizatorem konfliktu?

Zobacz również wideo: Niedożywione niemowlęta w Nigrze.
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)