Krwawe walki w Kolumbii - zginęło 40 osób
W walkach w Kolumbii, które rozpoczęły się w poniedziałek w nocy i przeciągnęły się na wtorek, śmierć poniosło dziewięciu żołnierzy oraz - jak podaje agencja dpa - 30 rebeliantów.
Żołnierze polegli, gdy grupa bojowników FARC zaatakowała granatami patrol wojskowy w okolicy miasta Corinto w nadmorskim departamencie Cauca, który stanowi dla FARC ważny ośrodek przemytu narkotyków, m.in. do USA.
Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii prowadzą rebelię już od ponad czterech dekad. Początkowo organizacja walczyła w imię marksistowskich ideałów, jednak obecnie jej głównym zajęciem jest handel kokainą.
Dzięki nieustępliwej polityce urzędującego od 2002 r. prezydenta Alvaro Uribe'a, wspieranej finansowo przez Waszyngton, silną niegdyś partyzantkę udało się uszczuplić i zepchnąć do defensywy.
- W ostatnich miesiącach aktywność FARC ożywiła się w takich regionach jak Cauca i Norte de Santander na pograniczu z Wenezuelą - wskazuje jednak politolog z Uniwersytetu Javeriana w Bogocie Mauricio Romero. - Rebelianci nie stanowią już strategicznego zagrożenia dla Kolumbii, ale pokazują, że pomimo kontrofensywy Uribe'a wciąż mogą wyrządzić szkody - dodaje.
Jak wynika z danych kolumbijskiego Ministerstwa Obrony, od początku roku do 18 października w starciach z FARC zginęło 389 żołnierzy i policjantów, w porównaniu z 344 w analogicznym okresie ubiegłego roku.