Krupówki, górale i beztroscy turyści
Pod Tatrami w długi weekend bawiło około 300
tys. turystów - pisze "Gazeta Krakowska". Żeby znaleźć wolną
kwaterę na przyzwoitym poziomie trzeba było włożyć w to sporo
wysiłku - mówi Stanisław Gąsienica.
Wszyscy sąsiedzi mieli zarezerwowane miejsca. W karczmach ludzie ustawiali się w kolejkach czekając na wolny stolik. Tak do tej pory było tylko w czasie sylwestra i długiego majowego weekendu - podkreśla Gąsienica. Przede wszystkim dopisała pogoda. Udało się naprawdę nieźle zarobić. Kto narzeka, ten grzeszy - dodaje Anna Hajduła.
Masowy napływ turystów spowodował, że w Zakopanem parkingi pękały w szwach. Turyści pozostawiali swoje auta również w miejscach, w których obowiązuje zakazu wjazdu. Największy ruch panował w dolinach Chochołowskiej i Kościeliskiej, w Morskim Oku oraz w rejonie Giewontu.
W ten weekend pełne ręce roboty mieli ratownicy TOPR. Np. w rejonie Zmarzłego Stawu zabłądziły dwie turystki z Gdyni. Gdy zaczął zapadać zmrok, a panie nie miały latarek, postanowiły wezwać pomoc. Ratownicy TOPR szczęśliwie sprowadzili je do schroniska - relacjonuje gazeta.
W poniedziałek w Tatrach ok. godz. 15 ratowników TOPR zaalarmowali dwaj 20-letni mężczyźni z Wrocławia. Szli ze swoją 13- letnią siostrą z Myślenickich Turni szlakiem na Kasprowy Wierch. W pewnym momencie zostawili siostrę na szlaku samą. Tłumaczyli, iż umówili się, że ta ich dogoni.
Mężczyźni bezskutecznie czekali na dziewczynę na Kasprowym Wierchu. Przeszukali cały wierzchołek. Zeszli nawet do miejsca, w którym zostawili nastolatkę. Bez skutku. Wtedy o zdarzeniu poinformowali nas - mówi ratownik TOPR Andrzej Blacha.
Ratownicy po kilku godzinach znaleźli dziewczynkę. Okazało się, że sama dotarła do pensjonatu, w którym mieszkała jej rodzina. Jak informuje "Gazeta Krakowska" sprawą zajęła się policja. Zaginiona była nieletnia. Obowiązek zapewnienia jej opieki ciążył na jej opiekunach. Policja ustali, czy bracia popełnili przestępstwo zostawiając 13-latkę samą w Tatrach. (PAP)