Krotoszyn. 30‑latek zmarł podczas interwencji policji. Rodzina twierdzi, że został uduszony
Na początku marca doszło do interwencji policji, podczas której zmarł 30-letni mieszkaniec Krotoszyna. Potwierdzono już, że mężczyzna był pod wpływem dopalaczy. Rodzina twierdzi jednak, że został on uduszony przez funkcjonariuszy, którzy obezwładnili go w oczekiwaniu na ratowników medycznych. Na jaw wychodzą nowe informacje.
Śledztwo w sprawie śmierci 30-letniego Tomasza z Krotoszyna trwa już wiele tygodni. Prokurator Maciej Meler, rzecznik prokuratury w Ostrowie Wielkopolskim, w rozmowie z portalem onet.pl poinformował, że śledczy wciąż czekają na pierwszą opinię z poznańskiego Zakładu Medycyny Sądowej i na wyniki badań histopatologicznych.
- Przyczyna zgonu wciąż jest nieznana. Oczywiście z dużą pewnością można dopuścić, że zostaną potem powołani kolejni biegli. Po to, by zebrać pełny materiał dowodowy i dokonać jego prawno-karnej oceny. Strony będą mogły zapoznać się z zebranymi materiałami i zgłaszać własne wnioski dowodowe - przekazał prokurator.
Ustalono już, że w chwili przeprowadzenia interwencji przez policję mężczyzna był pod wpływem dopalaczy. Funkcjonariuszy wezwała matka 30-latka, która zgłosiła, że jej syn jest agresywny i mógł zażyć środki psychoaktywne.
Zobacz też: Tragedia w Raciborzu. "Ratowali życie sprawcy". Poruszające informacje ze Śląska
"Policjanci zastali w mieszkaniu pobudzonego, agresywnego mężczyznę. Ponieważ nie reagował na jakiekolwiek wezwania, funkcjonariusze powstrzymali go przy użyciu chwytów obezwładniających i założyli mu kajdanki. Wezwali też zespół pogotowia ratunkowego. Do czasu przyjazdu ratowników z mężczyzną był cały czas kontakt słowny, w trakcie którego był pobudzony" - tłumaczył wówczas rzecznik prasowy krotoszyńskiej policji asp. Piotr Szczepaniak.
Krotoszyn. 30-latek zmarł nie przez dopalacze, ale w wyniku uduszenia?
Sprawę śmierci mieszkańca Krotoszyna skomentował jeden z pełnomocników rodziny zmarłego. - Nie ulega wątpliwości, że zmarły zażył tego dnia dopalacz. To jednak nie jest wytłumaczeniem całej tej tragedii. Naszym zdaniem, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, zmarł z powodu uduszenia w trakcie policyjnej interwencji - mówi w rozmowie z Onetem adw. Tomasz Terpiński.
Jego zdaniem informacje, które do niego dotarły wskazują, że "śledczy szukają biegłego, który podobno mieszka we Wrocławiu". - Miałby on wydać opinię pod tezę, że wszystkiemu winien był dopalacz - dodaje Terpiński. Bliscy 30-latka nie wierzą w wersję policji i uważają, że mężczyzna zmarł na skutek uduszenia. Twierdzą, że policjanci "stali na jego nogach, klęczeli na jego plecach oraz przyciskali jego głowę" - podaje onet.pl.
Z ustaleń portalu wynika, że gdy ratownicy medyczni weszli do pokoju, w którym leżał 30-letni Tomasz, mężczyzna już nie reagował i był martwy. - On już nie oddychał, nie żył, był cały siny. Wszystko wskazuje na to, że wcześniej doszło u niego do hipoksji, czyli niedoboru tlenu. Ratownicy przeprowadzili reanimację, ale nie przywrócili u niego czynności życiowych - mówi Onetowi informator związany z krotoszyńską służbą zdrowia.
Śmierć 30-latka z Krotoszyna. Policja komentuje doniesienia
W sprawie pojawiających się doniesień skontaktowaliśmy się z st. asp. Piotrem Szczepaniakiem. Rzecznik krotoszyńskiej policji w rozmowie z Wirtualną Polską przekazał, że z informacji interweniujących policjantów wynikało, że gdy do 30-latka przyjechali ratownicy medyczni, mężczyzna wciąż żył.
- Funkcjonariusze po przyjechaniu na miejsce obezwładnili mężczyznę z powodu jego zachowania, a do momentu przyjechania karetki pogotowia cały czas był z nim kontakt - powiedział WP st. asp. Szczepaniak.
Potwierdził jednocześnie, że okoliczności oraz przyczyny zgonu mężczyzny wyjaśnia obecnie prokuratura.