"Król dopalaczy" ofiarą? Porównuje się do W. Marczuk
Właściciel sieci sklepów z dopalaczami Dawid Bratko, okrzyknięty przez media "królem dopalaczy", na specjalnie zwołanej konferencji w Zakopanem porównał to, co zrobiono z jego sklepami do tego, co spotkało Romana Kluskę czy Weronikę Marczuk-Pazurę.
21.01.2011 | aktual.: 21.01.2011 16:29
Bratko wyraził nadzieję, że doczeka się sprawiedliwości i państwo przynajmniej w części odda mu to, co zabrało. W jego ocenie zabrano mu bezprawnie towar za co najmniej kilka milionów złotych.
23-letni Dawid Bratko, który prowadził zamkniętą jesienią 2010 roku sieć sklepów z dopalaczami, żalił się na postępowanie polskich instytucji, wymiaru sprawiedliwości oraz premiera Donalda Tuska.
"Król dopalaczy" oświadczył, że z dopalaczami skończył i nie będzie prowadzić sklepów typu smart-shop. Jak podkreślił, ten etap jego życia został zakończony ze względu na nieustające ataki na jego osobę.
Bratko dodał, że nie zakończy działalności gospodarczej i będzie teraz wytwarzał napoje energetyzujące. Będzie też pomagał uzdolnionej młodzieży w realizacji jej planów. "Król dopalaczy", co rozbawiło zebranych w sali dziennikarzy, oświadczył, że postanowił pomóc skoczkowi narciarskiemu Łukaszowi Rutkowskiemu. Przekazał mu kilkanaście puszek napoju energetycznego.
W piątek prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie domniemanego przyjęcia przez Weronikę Marczuk o przyjęcie łapówki za pomoc w prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Zadecydować o tym miało m.in. podejrzenie śledczych, że CBA nielegalnie inwigilowało Marczuk.