Kres mitu taniego państwa
Program PiS "Tanie i sprawne państwo" miał
przynieść pięć miliardów złotych oszczędności. Dziś w rządowym
raporcie mówi się tylko o sprawnym państwie - pisze
"Rzeczpospolita".
W programie przedwyborczym nasze apetyty były bardzo duże- przyznaje poseł PiS Artur Zawisza. Gdy zaczęliśmy rządzić, okazało się, że plany trzeba zweryfikować. Dodaje, że szanse przeprowadzenia choćby części zapowiadanych zmian miał ocenić specjalny zespół, którym kierował minister Mariusz Błaszczak z Kancelarii Premiera. Zakończył on prace pod koniec czerwca. Raport z ich przebiegu powinien być znany na początku lipca, ale jego pisanie się przedłuża.
Dokument jest jeszcze tajemnicą, "Rz" udało się jednak dowiedzieć, co w nim jest. Przede wszystkim nie uda się zlikwidować wszystkich agencji i funduszy, o których była mowa wcześniej. Plany w tym zakresie mogą zostać zrealizowane w połowie. Także zwolnienia urzędników i ograniczenia wyjazdów samochodów służbowych nie przyniosą takich oszczędności, jakie planowano. Zamiast 570 mln zł mogą dać niespełna połowę tej sumy.
Państwo ma być sprawne, jak coraz częściej podkreślają politycy PiS, a to z oszczędnościami ma niewiele wspólnego. Tym bardziej że po zawiązaniu koalicji trzeba było stworzyć nowe resorty i ministerialne stanowiska. To nie tylko opóźniło realizację programu, ale znacznie zwiększyło koszty funkcjonowania administracji. Tym samym postawiło całe przedsięwzięcie pod znakiem zapytania. Już w marcu premier mówił tylko o miliardzie złotych oszczędności. Teraz autorzy analiz sporządzonych na zlecenie rządu twierdzą, że może to być zaledwie kilkaset milionów.
PiS nie chce jednak przyznać, że wycofało się z programu. Jako dowód podaje wprowadzenie billingów telefonicznych w Ministerstwie Rolnictwa oraz w resorcie środowiska blokadę łączenia rozmów z telefonów stacjonarnych na komórki. Poza tym ministrowie i podsekretarze stanu nie mogą już wypoczywać półdarmo w rządowych ośrodkach. Obowiązują ich ceny rynkowe. Oszczędności próbuje szukać też minister finansów, który zalecił samorządowcom, aby kupowali mniej ciastek i kawy oraz zmniejszyli o 10% pensje urzędników. Szczególnie ten ostatni nakaz oburzył i tak kiepsko wynagradzanych pracowników budżetówki. Leśnicy np. zapowiedzieli, że nie wpuszczą turystów do parków narodowych - pisze "Rz". (PAP)