Kreml wyraża skrajne zaniepokojenie z powodu działań wojennych w Donbasie
Kreml wyraził "skrajne zaniepokojenie" z powodu - jak ujął to sekretarz prasowy prezydenta Rosji Władimira Putina, Dmitrij Pieskow - wznowienia przez wojska ukraińskie na wschodzie Ukrainy "działań wojennych na pełną skalę".
Separatyści zaprzeczają, by zostali wyparci przez Ukraińców z lotniska w Doniecku. - Co najmniej od dwóch dni przedstawicieli sił zbrojnych Ukrainy na terenie lotniska nie ma. Podejmowane są próby kontratakowania, jednak jak dotąd nie zakończyły się one powodzeniem - oświadczył przedstawiciel DRL w grupie kontaktowej ds. Donbasu Denis Puszylin, którego wypowiedź przytoczyła rosyjska niezależna telewizja Dożd.
"Ostrzał dzielnic mieszkalnych"
Pieskow, którego wypowiedź przytacza państwowa agencja RIA-Nowosti, oznajmił, że Rosja jest "skrajne zaniepokojona z powodu tego, że w Doniecku wznowiono działania wojenne na pełną skalę, prowadzony jest ostrzał dzielnic mieszkalnych w tym mieście".
Rzecznik Putina podkreślił, że "taki stan rzeczy nie sprzyja realizacji porozumień mińskich i dalszemu poszukiwaniu rozwiązania (konfliktu)".
Wcześniej doradca prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, Jurij Biriukow, poinformował, że wojska ukraińskie zgrupowane na zachód od Doniecka otrzymały rozkaz otwarcia ognia na pozycje prorosyjskich separatystów z samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL).
Może to oznaczać, że siły rządowe, które twierdziły dotychczas, że jedynie bronią się przed atakami separatystów, przestały przestrzegać porozumienia o wstrzymaniu ognia i przechodzą do ofensywy.
Cytowany przez RIA-Nowosti przywódca DRL Ołeksandr Zacharczenko oświadczył, że Kijów próbuje rozpętać nową wojnę i wziąć rewanż za ciężką porażkę militarną doznaną w 2014 roku. Według Zacharczenki Kijów wykorzystał rozejm do przegrupowania swoich sił w Donbasie i ściągnięcia tam ciężkiej broni.
W miniony poniedziałek, podejmując w Moskwie ministra spraw zagranicznych Łotwy Edgarsa Rinkeviczsa, którego kraj sprawuje w tym półroczu rotacyjne przewodnictwo UE, szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow oznajmił, że jego kraj jest w posiadaniu danych, świadczących o tym, że władze w Kijowie mogą podjąć kolejną próbę rozwiązania kryzysu na wschodzie kraju przy użyciu siły.
Rosyjski minister ostrzegł wówczas, że doprowadzi to do katastrofy. Wyraził też nadzieję, że kraje zachodnie nie pozwolą "partii wojny" w Kijowie zburzyć "kruchych nadziei" na pokój, jakie dają porozumienia z Mińska.
Powołując się na źródła w MSZ Rosji, dziennik "Kommiersant" w sobotę wyjaśnił, że pod określeniem "partia wojny" w Moskwie ma się na myśli "USA i kilku aktywnie popieranych przez nie ukraińskich polityków, przede wszystkim premiera Arsenija Jaceniuka".
"Gdy tylko na Ukrainie pojawia się realna szansa na polityczne uregulowanie, natychmiast włącza się tandem Jaceniuk-Biden i inni przedstawiciele "partii wojny", zainteresowani siłowym rozwiązaniem problemu" - cytuje moskiewska gazeta jedego ze swoich rozmówców w rosyjskim MSZ. "Kommiersant" odnotowuje, że wiceprezydent USA Joe Biden i Jaceniuk w środę odbyli rozmowę telefoniczną.