Kreml fetuje sukces. Ekspert: Tworzą wrażenie, że Rosja jest nie do pokonania militarnie
"Wkrótce będziemy przyłączać obwód lwowski", "europejska banda ledwie co zapobiegła kapitulacji" - w tak triumfalnym tonie piszą rosyjscy komentatorzy z państwowej agencji Ria Novosti. - Propaganda chce stworzyć wrażenie, że wojna idzie zgodnie z planem - uważa Wojciech Siegień, ekspert ds. polityki rosyjskiej.
Po szczycie w Waszyngtonie Rosja wyraźnie zmienia przekaz propagandowy na temat ewentualnego porozumienia ws. pokoju w Ukrainie. Rosyjscy publicyści piszą , że Trump i Putin omówili najważniejsze punkty porozumienia. "Europejczycy i Zełenski mają teraz kilka dni, aby pogodzić się z nieuniknionym". Rosjanie, którzy ostatnio obrzucali prezydenta Donalda Trumpa obraźliwymi epitetami, dziś z satysfakcją relacjonują jego słowa, pisząc o "Wielkim Donaldzie".
Tymczasem Trump oświadczył we wtorek: "Rosja to potężne państwo militarne, czy się to komuś podoba, czy nie. To znacznie większy kraj. Nie stajesz do walki z państwem, które jest dziesięć razy większe od ciebie" - powiedział prezydent, występując w telewizji Fox News.
Polityk dodał, że ma nadzieję, iż Zełenski "zrobi to, co musi zrobić" oraz że "będzie elastyczny" w negocjacjach. Tym samym zasugerował, że podczas przygotowywanego spotkania Wołodymyra Zełeńskiego z Władimirem Putinem, ten pierwszy może zgodzić się na ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji, aby zawrzeć porozumienie pokojowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Trump do Zełenskiego: Nie jestem zwolennikiem zawieszenia broni"
Burza komentarzy w Rosji. Czują, że to sukces
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział we wtorek, że prezydent Władimir Putin jest otwarty na spotkanie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. - Nie odrzucamy żadnego formatu współpracy ani dwustronnego, ani trójstronnego - zapewnił Ławrow państwowej stacji Rossija24. Oświadczył, jakoby "Rosja nigdy nie dążyła do prostego zajęcia terytoriów, czy to Krymu, Donbasu czy Noworosji. Jej celem jest ochrona narodu rosyjskiego, który od wieków zamieszkuje te ziemie".
- Należy nauczyć się interpretować podtekst słów ministra Ławrowa. Motyw obrony ludności rosyjskojęzycznej pozostaje jednym z najważniejszych instrumentów Kremla. To stara śpiewka, ale wciąż skuteczna. Amerykanie traktują ją bardzo logicznie - dla nich, jeśli ktoś mówi po rosyjsku, to znaczy, że jest Rosjaninem. Rosjanie świetnie wykorzystują tę prostą kalkę myślową - komentuje dr Wojciech Siegień, specjalizujący się w analizie rosyjskiej propagandy i autor podcastu "Blok wschodni" w serwisie Krytyka Polityczna.
Zdaniem rozmówcy WP argumentacja Ławrowa ma też bezpośredni związek z negocjacjami terytorialnymi. - Rosja sugeruje, że Ukraina mogłaby zgodzić się na ustępstwa tam, gdzie mieszka ludność rosyjskojęzyczna, czyli na Krymie, w Donbasie, terenach przy granicach. Ławrow odwołuje się do aspektów etnicznych, językowych, a nawet wyznaniowych, a to jest dla strony amerykańskiej bardzo zrozumiałe - mówi WP Siegień.
Moskwa jak równy z równym z Waszyngtonem
Dodatkowo ekspert zwraca uwagę, że narracja Rosji w negocjacjach wpisuje się w koncepcję dwubiegunowego świata. - To Rosja rozdaje karty, a Stany Zjednoczone negocjują jako równorzędny partner. Europa i Ukraina są przedstawiane jako słabsze podmioty. Cała ta retoryka ma budować obraz Rosji jako mocarstwa, którego nie da się pokonać militarnie, jego propozycje są przyjmowane, a cele realizowane. Ma to stworzyć wrażenie, że wojna idzie zgodnie z planem - mówi dalej Siegień.
- W rzeczywistości Rosji zależy na powstrzymaniu ukraińskich ataków powietrznych dronami w instalacje przetwarzania ropy naftowej. Te działania powoduję, że w kraju narasta kryzys paliwowy - podsumowuje ekspert.
Główny publicysta RIA Nowosti Kirył Strelnikow napisał w felietonie, że rozmowy w Waszyngtonie miały charakter spektakularnego teatru dyplomatycznego, w którym główną rolę odegrał Donald Trump. Według jego relacji przywódcy strefy euro przybyli do Białego Domu w panice i z niepokojem, nie wiedząc, czego się spodziewać, a jedynym wymiernym efektem było wyćwiczenie Zełenskiego w gestach uległości i dyplomatycznego wdzięku wobec gospodarza.
Strelnikow podkreślił, że szczyt "osiągnął swój najważniejszy cel": uniknięcie dyplomatycznej katastrofy i kapitulacji Ukrainy, przy jednoczesnym zachowaniu pozorów aprobaty dla Trumpa przez europejskich liderów. Publicysta zwrócił także uwagę, że mimo wysiłków UE w sprawie sankcji i wsparcia militarnego dla Ukrainy, Trump zaskoczył Europę, zaznaczając, że rozmowy nie są ostateczne, a Zełenski ma teraz czas na pogodzenie się z "nieuniknionym".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski