Kreacjonizm na lekcjach biologii?
Minister kultury w niemieckim kraju związkowym
Hesja, Karin Wolff, jest zwolenniczką dopuszczenia na szkolnych
lekcjach biologii, oprócz obowiązującej teorii ewolucji, także
opierającego się na Biblii kreacjonizmu - podał niemiecki
dziennik "Berliner Zeitung".
"Należy umożliwić (uczniom) poznanie konkurujących ze sobą poglądów" - powiedziała, cytowana przez gazetę, Wolff.
Wolff należy do rządzącej w Hesji CDU, działa w strukturach Kościoła ewangelickiego, przed objęciem ministerialnego stanowiska nauczała religii.
Wypowiedź minister spotkała się z ostrą ripostą Związku Niemieckich Biologów (Vdbiol). Mamy z jednej strony naukowe fakty, z drugiej zaś liczący 2000 lat chrześcijański mit- powiedział profesor ewolucji biologicznej w Kassel, wiceprzewodniczący Vdbiol, Ulrich Kutschera. Jego zdaniem, nie może być w tym przypadku mowy o "konkurujących ze sobą poglądach". Mieszanie wiary i nauki jest cechą tzw. kreacjonizmu" - uważa Kutschera. Pani minister posługuje się językiem kreacjonistów i dała się uwieść ich chwytom- dodał naukowiec.
Redakcja wyjaśnia, że kreacjonizm jest znany przede wszystkim w USA. Zwolennicy tego poglądu uważają, że Ziemia liczy sobie tylko 6000 lat, że ludzie i dinozaury żyli w tym samym czasie, a Wielki Kanion powstał w na skutek potopu - czytamy.
Stacja telewizyjna Arte podała we wrześniu, że kreacjonizm nauczany jest w dwóch heskich szkołach - prywatnej i państwowej w Giessen. Postępowanie wyjaśniające wdrożone przez Wolff nie potwierdziło jednak tych informacji - twierdzi "Berliner Zeitung".
Rzecznik heskiego ministerstwa kultury zapewnił, że Wolff nie podziela poglądów kreacjonistów i nie widzi sprzeczności między teorią stworzenia a teorią ewolucji. Kutschera wystosował wraz z innymi biologami pismo do ministerstwa z żądaniem, by szkolne lekcje biologii pozostały "wolne od światopoglądowych konfliktów".
Jacek Lepiarz