Krakowianie nie porzucają przygarniętych zwierząt
Alarm przeciwpowodziowy odwołany, można więc ponownie otworzyć schronisko dla zwierząt i na nowo umieszczać psy i koty w klatkach. Okazuje się jednak, że większość krakowian, która zabrała psy i koty z azylu, nawet nie wyobraża sobie ich przyprowadzenia na ul. Rybną...
Setki osób, które pomogły w ratowaniu schroniska przed wielką wodą, chce je przygarnąć lub samodzielnie znaleźć im nowy dom. Może się więc okazać, że z 750 zwierząt, które ewakuowano z azylu, wróci znacznie mniej niż połowa!
- Pełnej wiedzy, ile zwierząt do nas przyjedzie, jeszcze nie mam - mówi Andrzej Jaworski, kierownik schroniska. - Wiem, że wiele osób się waha. Niektórzy chcieli je przetrzymać tylko kilka dni. W tym czasie przekonali się, że zwierzaki są sympatyczne, że nie sprawiają kłopotu, że coś zmieniły w ich życiu, więc dopiero dojrzewa w nich decyzja. Zdaję też sobie sprawę, że nie wszyscy będą mogli adoptować psy i koty. Niektórzy zabrali bowiem po 8 - 10 psów i nie dadzą rady dłużej ich trzymać - dodaje.
Wielu krakowian, którzy mają psy z azylu, nie wyobraża sobie, że zwierzak, który zaznał przez kilka dni ludzkiej troski i domowych luksusów, wróci znowu do smutnych klatek. Jeśli więc sami nie mogą się nimi dłużej opiekować, chcą na własną rękę znaleźć im dom i dobrych opiekunów. Ogłoszenia o takich psiakach znaleźć już można na wielu krakowskich portalach internetowych.
Domu dla przygarniętego Rudego szuka pani Kasia Werner-Sitek, pracująca z owczarkiem niemieckim w krakowskiej straży miejskiej. - Niestety, nie mogę Rudego zatrzymać, ale też wiem, że oddanie go z powrotem do azylu byłoby dla niego wielką traumą, sama więc szukam mu domu - opowiada. - Okazało się, że to pies przylepa, super zachowujący się na spacerach, idealny do mieszkania w bloku - zachwala i prosi chętnych do adopcji Rudego do kontaktu z redakcją.
Osoby, które muszą zwrócić zwierzęta,mogą to robić od dziś. - Czekamy od 7.00 do 20.00 - mówi Andrzej Jaworski, kierownik schroniska przy ul. Rybnej. - Zapraszamy także osoby, które zdecydowały się zatrzymać ewakuowane psiaki. Otrzymają od nas świadectwa szczepień przeciwko wściekliźnie, pełną informację o zwierzaku i książeczkę zdrowia. Podpiszemy też umowę adopcyjną. To formalność, która nie zabierze dużo czasu - obiecuje.
Przeczytaj więcej w serwisie NaszeMiasto.pl