Student ranił kolegę bagnetem - "nie wie, czemu"
Dlaczego Jarosław J., cichy i spokojny student III roku prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, zaatakował bagnetem o rok młodszego kolegę ze studiów? - Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Ofiarę wybrałem przypadkowo, bo wydawała mi się najsilniejsza - wyjaśniał na procesie, który zakończył się właśnie przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Za usiłowanie zabójstwa oskarżony został skazany na pięć lat i sześć miesięcy więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Do krwawego incydentu doszło 27 listopada 2008 r. w czytelni Wydziału Prawa UJ przy ul. Olszewskiego. - Od godziny byłem w tej czytelni. W pewnym momencie zauważyłem, że jakiś mężczyzna wszedł do środka. Patrzył na mnie, potem nagle zaatakował. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił, wcześniej znałem go tylko z widzenia, zatargów żadnych nie mieliśmy - zeznał pokrzywdzony Krzysztof M. Zaatakowany dostał kilka ciosów w szyję, plecy i rękę.
Ranny razem z innymi studentami zdążył uciec z czytelni. Sprawcę ujęli ochroniarze. Wysoki, szczupły, ostrzyżony na jeża 23-latek, też student prawa, przyznał się tylko do ataku, a nie do winy. Bagnet o 20-centymetrowym ostrzu kupił dwa tygodnie wcześniej na aukcji.
Pytany przez sąd, kategorycznie zaprzeczył, by planował dokonanie zabójstwa osób znajdujących się w czytelni. Tuż po zdarzeniu mówił jednak jednemu z policjantów, że to najlepszy sposób, by trafić do więzienia. - Byłem w szoku, w amoku, działałem automatycznie - opowiadał. Przyznał, że leczył się psychiatrycznie i w jego rodzinie nie było to czymś niezwykłym. Rozpłakał się na sali rozpraw pytany, czy obwinia się za śmierć matki, która rok wcześniej utopiła się w zalewie. - Jarek bardzo to przeżył. Nie mógł pogodzić się z tą śmiercią - zeznała Agnieszka G., była dziewczyna oskarżonego. Opisywała różne dziwne zachowania chłopaka, który bez powodu potrafił płakać, a nawet wyć. Innym razem rozebrał się do naga w centrum miasta. Zdarzało się, że godzinami siedział na łóżku i patrzył w jeden punkt.
W trakcie procesu sąd interesował się także notatkami, jakie znaleziono przy oskarżonym. Dotyczyły seryjnych zabójców. - To był tylko konspekt na zajęcia z sekcji kryminologów Towarzystwa Biblioteki Słuchaczy Prawa UJ, do której należałem. Wygłaszałem na ten temat referat - wyjaśniał oskarżony. Na sali rozpraw przeprosił pokrzywdzonego. Wysłał mu też list, w którym wyrażał ubolewanie za swoje zachowanie.
Sąd po wysłuchaniu opinii biegłych psychiatrów przypisał winę Jarosławowi J., ale uznał, że mężczyzna dopuścił się swojego czynu, mając w znacznym stopniu ograniczoną poczytalność. Z uwagi na psychiczne defekty oskarżonego sąd zastosował nadzwyczajnie złagodzenie kary i wymierzył ją poniżej dolnego progu dla tego typu przestępstwa, czyli ośmiu lat więzienia.
Polecamy w wydaniu internetowym: Rowerowy napad na bank! Ukradli 150 tys. zł!