Koronawirus w Polsce. Kraków za tydzień w żółtej lub czerwonej strefie?
Strefa czerwona i strefa żółta zostały zaktualizowane przez wiceszefa Ministerstwa Zdrowia. Waldemar Kraska mówił, że bardzo bliski znalezienia się w regionie z obostrzeniami jest Kraków. - Strefy nie są karą - mówi WP Krzysztof Pyrć, wirusolog z UJ.
Koronawirus w Polsce nie ustępuje. Ministerstwo Zdrowia po raz trzeci ogłosiło powiaty, w których obowiązuje więcej restrykcji, niż na pozostałym terenie kraju. Strefa żółta obejmuje 12 powiatów, a strefa czerwona - 7.
W strefie alarmowej, gdzie ryzyko znalezienia się na obszarze zwiększonych obostrzeń jest oceniane jako duże, znalazły się m.in. wielotysięczne miasta jak Katowice czy Kraków. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska mówił na czwartkowej konferencji, że stolica Małopolski była o włos od znalezienia się w strefie żółtej.
Koronawirus w Polsce. Kraków za tydzień w żółtej lub czerwonej strefie?
Czy to oznacza, że już za tydzień do Krakowa wrócą bardziej rygorystyczne obostrzenia? - Nie wyobrażam sobie powrotu do tego, co było wiosną - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Mikrobiologii działającego przy Uniwersytecie Jagiellońskim.
Jak mówi wirusolog, powiaty z żółtych i czerwonych stref nie znalazły się w nich wbrew pozorom za karę, ale po to, by ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa. - Wprowadza się żółtą strefę po to, żeby dane miejsce nie weszło w czerwoną. Długoterminowy cel jest taki, żeby nie doprowadzić do całkowitego lockdownu i szybko wrócić do normalnego funkcjonowania - przekonuje.
Koronawirus w Polsce. "Strefa żółta i strefa czerwona to nie kara"
Dlaczego zagrożony znalezieniem się w strefach dodatkowych obostrzeń jest Kraków, a nie inne wielkie miasta? Ekspert przekonuje, że nie ma tu drugiego dna. - Epidemia ma charakter ogniskowy, mamy dużo przypadków, sporą gęstość zaludnienia. Im jest ona większa, tym łatwiej dochodzi do transmisji. Były ogniska na Śląsku, nie udało się ich odizolować i rozprzestrzeniły się dalej na wschód - tłumaczy Pyrć.
Wirusolog podaje przykład Europy Zachodniej, gdzie wirus najszybciej rozwijał się na terenach o dużej gęstości zaludnienia. - Proszę zwrócić uwagę, co działo się we Włoszech, Francji, Hiszpanii. Jeżeli powstają gdzieś ogniska, gdzie nie są wprowadzane bariery przeciw rozwojowi epidemii, to mają one tendencję do rozprzestrzeniania się na okoliczne obszary - dodaje naukowiec z UJ.