PolskaJest nadzieja dla zabytkowych kamienic

Jest nadzieja dla zabytkowych kamienic

Czy Kraków zmusi prywatnych właścicieli do remontu zabytkowych kamienic? Jest szansa, że tak się stanie.

Podobnie jak Łódź i Lublin, Kraków przymierza się do uruchomienia martwego dziś zapisu w ustawie o ochronie zabytków. Zgodnie z nim konserwator ma prawo nakazać właścicielowi ratowanie zabytku. Jeśli właściciel zignoruje nakaz, urzędnicy wezmą remont na siebie, a jego kosztami obciążą konto właściciela.

Kraków już pierwsze takie przedsięwzięcie ma za sobą. Tak było w przypadku Zajazdu Kościuszkowskiego. Urzędnicy wyremontowali go i zażądali od właścicieli zwrotu pieniędzy. Sprawa w sądzie toczyła się wprawdzie kilka lat, ale w końcu gminie udało się przejąć budynek.

Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków przypomina, że podobne przepisy chroniące zabytki istniały już w XIX w. Władze miasta systematycznie organizowały przeglądy budynków w ścisłym centrum, wyszukiwały zaniedbywane kamienice i wzywały właściciela do poprawy ich wyglądu. Gdy pozostawali bierni, za remont brały się władze.

Konserwator podkreśla jednak, że takie przepisy mają sens jedynie, gdy w kasie miasta lub województwa są pieniądze na renowację. - Ustawa pozwala mi na remonty zastępcze - mówi Janczykowski. - Ale środki, którymi obecnie dysponuję, dają możliwość przeprowadzenia jedynie drobnych prac zabezpieczających. Zleciłem remont wieży obronnej w gminie Klucze. Ale nie stać mnie już np. na ratowanie rozsypującego się zamku w Tenczynie, bo to wydatek rzędu 3,5 mln zł.

Zdaniem konserwatora tylko na Starym Mieście pilnego remontu wymaga kilkanaście kamienic. W fatalnym stanie są np. Pałac i Kuźnia Zieleniewskich na rogu ulic św. Marka i św. Krzyża. Kossakówka - siedziba słynnego rodu polskich malarzy, jest dziś rozpadającą się ruderą. Na remont wszystkich zaniedbanych zabytków potrzeba co roku kilka milionów złotych.

Właściciele mogą skorzystać z dotacji, przyznawanych choćby przez Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa. Niewielu jednak szuka takiej pomocy. - Z góry zakładają, że nie dostaną tych pieniędzy - mówi Janczykowski. - Zdarzyło mi się usłyszeć od burmistrzów, że szkoda ich trudu. Po prostu ręce opadają - dodaje.

Pieniądze na ratowanie rozsypujących się zabytków mogłyby zostać zabezpieczone w rezerwie budżetowej województwa. Na razie pieniędzy w budżecie brakuje, ale władze województwa obiecują zastanowić się nad ich wygospodarowaniem. - Na pewno warto się pochylić nad tym pomysłem - mówi Małgorzata Woźniak, rzeczniczka wojewody. - Obawiamy się tylko, jak będzie z odzyskiwaniem pieniędzy. Właściciel może ich nie mieć, a sądowe dochodzenie zwrotu należności trwa nawet kilka lat. Lepiej sprawę załatwić polubownie, może uda się namówić właścicieli, by starali się o dotacje - dodaje.

Katarzyna Janiszewska

krakówremontzabytek
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)