Dramat w Rzezawie. Kierowca już raz zabił na drodze
Przyjaciółka kierowcy z Rzezawy twierdzi, że Robert R. cierpiał na zaburzenia psychiczne. Gdy miał atak choroby, stawał się "mesjaszem". - Chciał kiedyś brata zabić, potem zamknęli go w szpitalu psychiatrycznym - powiedziała kobieta.
Niedziela, 15 kwietnia. Jest słonecznie, w małopolskiej Rzezawie odbywa się ślub. Niektórzy goście młodej pary znajdują się na zewnątrz kościoła. I stają się świadkami przerażającego rajdu Roberta R.
Mężczyzna z rozmysłem zjeżdża na przeciwległy pas i taranuje ludzi. Potrąca 5 osób, w tym trzech rowerzystów. - Nawracał, dodawał gazu, a musiał widzieć ofiary. Szczególnie rowerzystę, którego wiózł na masce samochodu, mimo to nie hamował – powiedział w rozmowie z TVN Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Świadkowie cytowani przez lokalne media twierdzili, że wcale tego nie żałował. - Podczas przesłuchania zeznał, że uwolnił tych ludzi od zła i drugi raz zrobiłby to samo - dodał prok. Sienicki.
Zobacz także: Pobili go, bo myśleli, że jest żydem. "Kaczyński, to Twoja wina!"
Prokuratura postawiła mężczyznie zarzut zabójstwa i usiłowanie zabójstwa czterech innych osób. - Z tego, co wiem, to miał zaburzenia psychiczne. Chciał kiedyś brata zabić, potem zamknęli go w szpitalu psychiatrycznym. Był taksówkarzem. Bałabym się wsiąść z nim do samochodu - powiedziała sąsiadka mężczyzny.
Poszedł do psychiatry. I tyle
Jego przyjaciółka w rozmowie z TVN twierdzi, że problemy z Robertem R. były już wcześniej, ale je zignorowano. - Podczas ataków stawał się "mesjaszem". Kiedyś w takim stanie pojechał do swoich rodziców i namówił ich na wyjazd do Włoch. Podczas tej wycieczki spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym, za co został skazany - opowiada.
Wtedy postanowiła zabrać mężczyznę do psychiatry. - Mówiłam psychiatrze o wypadku, który spowodował, ale to zignorowano. Rodzina też nie chciała się zmierzyć z problemem. Gdyby dostał fachową opiekę i wsparcie, nigdy by do tego nie doszło – mówi.
- Policjanci powiedzieli, że to cud, że żyję. Ludzie odbijali się od tego samochodu jak piłki. Co byliśmy winni? Co by było, gdyby wśród nas było dziecko? – pytał Tadeusz Dziadowiec, jeden z poszkodowanych.
Źródło: TVN
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl