Trwa ładowanie...
10-04-2007 08:37

Kraków już nie kocha pijanych Anglików

Jeszcze dwa lata temu ich wizyty w pubach i knajpkach cieszyły właścicieli i obsługę. Piwo i droga whisky lały się strumieniami, a dochody rosły. Dzisiaj w większości lokali w okolicach Rynku Głównego i na Kazimierzu weekendowi Anglicy kojarzą się niezbyt dobrze. Ze względu na nich właściciele lokali zmieniają ceny, wynajmują agencje ochrony lub dają dokładne wskazówki selekcjonerom na bramce. Wiedzą, że są goście, którzy mogą przynieść więcej strat niż zysków.

Kraków już nie kocha pijanych Anglików
d34ftlh
d34ftlh

Najdroższa mineralna

Właścicielka Astartu, nocnego klubu przy ul. Brackiej, na początku działalności lokalu też była zadowolona z angielskich gości. - Oferujemy m.in. wieczory panieńskie, kawalerskie i tańce go-go. Na takie imprezy właśnie przyjeżdżali Anglicy. Było OK - mówi Beata Kupczyk. Dość szybko jednak okazało się, że dużo gości z Anglii odwiedza Astart, żeby zaszaleć: napić się za mniejsze niż u siebie pieniądze, porozbijać szkło czy zaczepiać tancerki. - Czasem przychodzili o świcie na wodę mineralną. Czekały na nich, też przy mineralnej, dziewczyny, które wiedziały, że mogą tu spotkać zagranicznych turystów - mówi Beata. Podniosła cenę wody mineralnej z 4 do 10 złotych, a na weekendy wynajmuje ochroniarzy. Stoją przy drzwiach i z reguły wiedzą jacy goście mogą sprawiać kłopoty. Ci wejść nie mogą.

Winni są knajpiarze

- Sytuacji, że Anglicy traktują Kraków jako miasto gdzie można się tanio i bez konsekwencji zabawić, winni są sami właściciele lokali - uważa Magdalena Mączyńska, menedżerka Boom Bar Rush, klubu muzycznego przy ul. Gołębiej. - Przyzwyczaili ich, że za kilka funtów mają wszystko i teraz turyści, którzy przyjeżdżają w weekend, faktycznie uważają, że wszystko się im należy. Wchodzą bez kolejki, awanturują się, są niekulturalni - zwłaszcza wobec kobiet. U nas nie piją piwa, ale raczej "łychę" (whisky - red.), droższe alkohole, to nie znaczy jednak, że lepiej się zachowują - dodaje. Menedżerka lokalu wynajęła odpowiednich selekcjonerów. W większości przypadków to pomaga. Zdaniem prasoznawcy Wiesława Godzica przyczyny, że Kraków - pretendujący do miana stolicy kultury - przez niektórych postrzegany jest jako miejsce taniej rozrywki, mogą być różne. - Sam z Krakowa wyjechałem, więc widzę, że wiele osób faktycznie traktuje to miasto jako stolicę kulinarną i miejsce rozrywki. Może wpływ na to miał fakt, że
krakowianie mają manierę snobowania się, bycia artystyczno-rozrywkową cyganerią. W Krakowie jest bardzo dużo lokali. Może stąd takie konsekwencje - zastanawia się Godzic.

Magistrackim urzędnikom nie podoba się wizja Krakowa jako miejsca taniej rozrywki. Na razie jednak nie mają uniwersalnego rozwiązania, które zmieniłoby istniejący stan rzeczy. - Nigdy nie reklamowaliśmy Krakowa jako miasta knajp. Chociaż była reklama z Sukiennicami i odwróconymi kieliszkami - podkreśla Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta ds. turystyki. - Chcemy zachęcać, by Kraków odwiedzali różni turyści, również i ci popularni, których chcemy zachować. Zresztą, jak wykazały badania przeprowadzone przez portal turystyczny, tylko 4 procent osób przyjeżdża do naszego miasta w ewidentnie rozrywkowych celach - dodaje.

Aby przyciągnąć do Krakowa turystów żądnych nie tylko taniego alkoholu, urzędnicy wymyślili cykl weekendowych atrakcji kulturalnych. Są to np. wystawy czasowe, ciekawe ekspozycje muzealne, występy artystyczne. Ta oferta kulturalna jest szeroko reklamowana m.in. przez sieć informacji turystycznej, z której korzystają zagraniczni goście. Urzędnicy mają nadzieję, że proponowane atrakcje pozwolą zachęcić turystów do innego spędzania czasu, nie tylko przy kuflu piwa.

Małgorzata Stuch

d34ftlh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d34ftlh
Więcej tematów