Kraje bałtyckie przygotowują swoich obywateli na rosyjską okupację
• Kraje bałtyckie nie tylko wzmacniają siły zbrojne, ale przygotowują też swoje społeczeństwa na wrogą okupację
• Estonia szkoli członków obrony terytorialnej do wojny partyzanckiej
• Edukuje też obywateli m.in. z identyfikacji rosyjskich pojazdów opancerzonych
• Litwa z kolei wydała już trzy broszury z instrukcjami, jak zachować się w obliczu rosyjskiej agresji
• Podobną drogą podążyła Łotwa
W połowie 2014 roku, już po aneksji Krymu i w kulminacyjnym punkcie wojny na wschodzie Ukrainy, powiązany z amerykańskimi siłami zbrojnymi think tank RAND Corporation rozpoczął serię gier wojennych, które miały dać odpowiedź, czy NATO jest w stanie efektywnie obronić Litwę, Łotwę i Estonię przed rosyjską agresją. Z kilkunastu przeprowadzonych symulacji sztabowych, każda kończyła się błyskawiczną klęską sił Sojuszu, głównie z powodu miażdżącej przewagi wojsk Kremla.
Planowane rozmieszczenie w Polsce i krajach bałtyckich czterech sojuszniczych batalionów, co było gwoździem programu szczytu NATO w Warszawie, tylko symbolicznie poprawia sytuację strategiczną trzech wymienionych państw. Według analiz RAND Corporation do skutecznego powstrzymania agresora potrzeba sił wielokrotnie liczniejszych, na wystawienie których w dzisiejszej sytuacji politycznej i ekonomicznej członkowie Sojuszu sobie nie pozwolą.
Jak zbudować bombę
Być może dlatego państwa bałtyckie, oprócz zwiększania nakładów na obronność i modernizacji sił zbrojnych, przygotowują się na wrogą okupację. Jak zauważa "New York Times", od wybuchu konfliktu na Ukrainie estoński Związek Obrony (Kaitseliit), ochotnicza formacja obrony terytorialnej, szkoli swoich członków do wojny partyzanckiej. Podczas weekendowych ćwiczeń żołnierze uczą się umiejętności przydatnych do walki z siłami okupacyjnymi, włącznie z wiedzą dotyczącą budowania improwizowanych ładunków wybuchowych (tzw. IED).
Kaitseliit wraz z organizacjami afiliowanymi liczy łącznie ponad 25 tys. ochotników, więc jak na kraj liczący 1,3 mln mieszkańców jest to formacja bardzo pokaźna. Ponadto estoński rząd zachęca obywateli do trzymania broni w swoich domach i gromadzenia zapasów, które mogą przydać się podczas wojny (np. ciepłe ubrania czy żywność puszkowana). - Najlepszym środkiem odstraszającym są nie tylko uzbrojeni żołnierze, ale również uzbrojeni obywatele - mówi cytowany przez "NYT" gen Meelis Kiili, dowódca Kaitseliit.
Przygotowania do okupacji nie ograniczają się jedynie do członków obrony terytorialnej. Na przykład w szkołach organizowane są konkursy promujące pożądaną wiedzę - chociażby z identyfikowania pojazdów rosyjskiej armii czy rozpoznawania rosnących dziko roślin jadalnych i leczniczych.
Jak przetrwać w dziczy
Również Litwa przygotowuje swoich obywateli na najgorsze. Władze wydrukowały dziesiątki tysięcy kopii 75-stronicowej broszury dla obrony cywilnej, w której instruują społeczeństwo, jak zachować się w obliczy rosyjskiej inwazji. Od wybuchu wojny w Donbasie to już trzecia taka broszura, jednak jak wskazuje BBC News, ta ostatnia utrzymana jest w najpoważniejszym tonie.
Dokument wprost ostrzega przed widmem napaści ze strony potężnego sąsiada, uczy technik przetrwania w dziczy oraz zawiera informacje, jak odróżnić poszczególne rodzaje broni używanej przez rosyjskie siły zbrojne, co może okazać się pomocne dla skutecznej obrony. "Najważniejszą rzeczą jest, by cywile byli świadomi i mieli wolę oporu - kiedy te elementy są silne, agresor ma trudności w stworzeniu środowiska sprzyjającego inwazji militarnej" - głosi broszura.
Co więcej, litewskie władze uruchomiły specjalną linię telefoniczną, na którą zadzwonić może każdy zaniepokojony obywatel, by zgłosić osoby potencjalnie zamieszane w szpiegostwo na rzecz wrogiego państwa. Wilno boi się u siebie powtórzenia scenariusza "zielonych ludzików", stąd takie środki zaradcze. Jednak ma to również swoją negatywną stronę, bo niesie ze sobą ryzyko rozpętania polowania na czarownice.
We wcześniejszych broszurach litewskie władze sugerowały też obywatelom urządzania demonstracji i strajków w przypadku agresji oraz używania mediów społecznościowych do samoorganizowania się.
Podobną drogą co Litwa poszła Łotwa. Już rok temu kolportowała wśród swoich obywateli instrukcję z poradami, jak reagować w obliczu wojny - poruszano m.in. kwestię znalezienia schronienia czy zachowania się w strefie walk oraz co ze sobą zabrać podczas ewakuacji. Wezwano również do zgłaszania policji i służbom osób zachowujących się podejrzanie, np. słabo orientujących się w terenie, czyli potencjalnej forpoczty "zielonych ludzików".