Kraj pogrąża się w recesji, ale oni protestują
Tysiące ludzi wyszły na hiszpańskie ulice, aby zaprotestować przeciw planowanym przez rząd w Madrycie cięciom wydatków budżetowych i podwyższeniu wieku emerytalnego o dwa lata.
24.02.2010 | aktual.: 24.02.2010 08:31
Obecnie Hiszpania boryka się z dużym deficytem budżetowym, niskim tempem wzrostu i wysokim bezrobociem. Premier Jose Luis Rodriguez Zapatero zapowiedział redukcję wydatków o około 50 mld euro i zamrożenie etatów w służbie publicznej. Chce także, aby Hiszpanie pracowali do 67 roku życia.
Główny protest odbył się w stolicy, gdzie - według organizatorów - zebrało się 60 tys. ludzi. Policja liczbę manifestantów oceniła na 9 tys. osób.
Demonstrowano również w innych miastach, m.in. w Barcelonie i Walencji.
Protesty zorganizowały dwie największe centrale związkowe Hiszpanii: Związkowa Konfederacja Komisji Robotniczych (CCOO) i Powszechne Zrzeszenie Pracowników Hiszpanii (UGT). Jak zapowiedziały, echa protestów będzie słychać w całym kraju do 6 marca.
Premier Zapatero z Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) po raz pierwszy odkąd objął urząd spotyka się z taką falą sprzeciwu związków zawodowych. Kraj wyjątkowo mocno odczuł skutki światowego kryzysu, a bezrobocie pośród aktywnej populacji sięga obecnie 19%, a więc dwukrotnie więcej niż średnia w UE.
Plany cięć w wydatkach publicznych mają na celu ograniczenie deficytu budżetowego do 3% PKB w 2013 roku. Nalega na to Bruksela.
Według komentatorów masowe protesty będą testem dla rządu, czy podoła przeprowadzić skuteczne reformy.