Kradzież prądu za 500 tysięcy złotych
Co najmniej 500 tys. zł strat poniosła
dostarczająca prąd na Śląsku firma Vattenfall w wyniku kradzieży
prądu na skalę przemysłową. Oszustem okazała się firma branży
metalurgicznej z Rudy Śląskiej. Złodziejom grozi do 5 lat
więzienia.
Rudzka firma podpisała z Vattenfallem kontrakt na pobór prądu z sześciu tzw. punktów poboru. Pięć z nich zostało zaopatrzonych w liczniki, rozliczeń dokonywano na ich podstawie. Szósty nie miał licznika, a firmy miały się rozliczać w formie ryczałtu. Każdorazowy pobór energii z tego punktu wymagał podpisania oddzielnej umowy z dostawcą.
Mieliśmy zawartą z tą firmą umowę, która określała, że każdy pobór prądu z tego punktu wymaga podpisania dodatkowej umowy. Jeśli tego nie zgłaszali, był to po prostu nielegalny pobór prądu - powiedział rzecznik Vattenfalla, Łukasz Zimnoch.
Kradzież ujawnili policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą, współpracując przy tej sprawie ze specjalistami z Vattenfalla. Ustalili wspólnie, że pracownicy rudzkiej firmy metalurgicznej od maja 2005 r. do środy - kiedy przyłapano ich na gorącym uczynku - wielokrotnie podłączali się do "ryczałtowego" punktu czerpania. Straty z tego powodu zostały wstępnie wycenione na co najmniej 500 tys. zł.
Po dokładnym ustaleniu wartości kradzieży osobom odpowiedzialnym przedstawione zostaną zarzuty popełnienia przestępstwa, za które może im grozić kara nawet pięcioletniego więzienia.
Ujawniona w środę kradzież nie jest pierwszym przypadkiem oszustwa energetycznego na skalę przemysłową na Śląsku. Dwa lata temu Mirosław F., były główny inżynier Przedsiębiorstwa Energetycznego Megawat z Czerwionki-Leszczyn, skonstruował urządzenie, które pozwoliło oszukać Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny na 26 mln zł.
Jego firma produkowała prąd o wysokim napięciu i sprzedawała ją poprzednikowi Vattenfalla, Gliwickiemu Zakładowi Elektroenergetycznemu. Równocześnie kupowała od GZE przetransformowany prąd o średnim napięciu, bo tylko taki mogła sprzedawać innym odbiorcom. Urządzenie, skonstruowane przez Mirosława F., zawyżało pomiary dostarczonej GZE energii, a zaniżało odczyty pobranego prądu. Było to prawdopodobnie największe oszustwo w historii polskiej energetyki.