Absurd w Biedronce. Wyrok za zjedzenie śliwki w czekoladzie

Przed kilkoma dniami głośno zrobiło się o sprawie z Rzeszowa, gdzie ochrona Biedronki wezwała policję, bo mama trójki dzieci nie zauważyła, że w czasie zakupów jedno z nich zjadło bułkę wartą 33 grosze. Okazuje się, że podobnych, absurdalnych przypadków, było więcej. W przeszłości przed sądem zapadł m.in. wyrok w sprawie emeryta, który zjadł w sklepie śliwkę w czekoladzie.

Absurd w Biedronce. Wyrok za zjedzenie śliwki w czekoladzie
Absurd w Biedronce. Wyrok za zjedzenie śliwki w czekoladzie
Źródło zdjęć: © East News | Stanislaw Bielski/REPORTER
Maciej Zubel

10.01.2023 | aktual.: 10.01.2023 08:32

Sprawa z Rzeszowa skończyła się na upomnieniu. Jednak zgodnie z polskim prawem, jeśli wartość kradzionych towarów nie przekracza 500 zł, mowa jest o wykroczeniu. W teorii można zatem wezwać policję nawet do kradzieży na kwotę 33 groszy.

- W świetle obowiązujących przepisów było to zasadne, a pracownicy sklepu nie przekroczyli swoich uprawnień. Niewykluczone, że wewnętrzne przepisy firmy wskazują konkretne procedury obowiązujące pracowników w takiej sytuacji - mówi rzeczniczka komendy wojewódzkiej policji w Rzeszowie, Marta Tabasz-Rygiel.

Choć sprawa ze stolicy Podkarpacia wydaje się absurdalna, podobnych przypadków było więcej. Mało tego, niektóre z nich kończyły się przed sądem. "Gazeta Wyborcza" opisała przypadek emeryta, który w Biedronce zjadł śliwkę w czekoladzie wartą 40 groszy.

- Byłem w wakacje w Kołobrzegu. W sklepie zobaczyłem te cukierki, wziąłem jednego, odpakowałem i zjadłem. Jako marynarz z Polskiej Żeglugi Morskiej opłynąłem świat i przyzwyczaiłem się, że przed kupieniem cukierków jednego można spróbować. Zauważyli to ochroniarze, zabrali mnie na zaplecze i zarzucili mi kradzież. Wezwali policję. Policjanci proponowali mandat, nie pamiętam już, jakiej wartości. Może popełniłem błąd, ale nie mogłem się przecież zgodzić na mandat za zjedzenie jednego cukierka. Nie przyjąłem mandatu, do niczego się nie przyznałem - tłumaczył później mężczyzna.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: lepiej na to uważać. Marketingowe sztuczki, przez które w supermarketach wydajemy więcej

Pan Roman został skazany na miesiąc ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych. Posiedzenie odbyło się na wniosek Komendy Powiatowej Policji w Kołobrzegu bez udziału stron.

- Wychodzi na to, że za każde "ukradzione" dwa grosze, mam pracować godzinę. Ja nie mam siły do żadnych prac. To wszystko, proszę pana, jest kafkowska sytuacja - dodaje emeryt.

Wyrok za czyn "nieszkodliwy społecznie"

Znalazł się prawnik, który nieodpłatnie zdecydował się zaskarżyć wyrok. - To kuriozalna sprawa. Moim zdaniem zjedzenie jednego cukierka można było uznać za czyn nieszkodliwy społecznie. Można było też skazać tego człowieka np. na grzywnę w wysokości 20 zł, a nie miesiąc ograniczenia wolności połączony z nieodpłatną pracą - mówi adwokat Dariusz Niebieszczański.

Gdy sprawę opisały media, zainteresowała się nią Prokuratura Krajowa. W efekcie Sąd Rejonowy w Kołobrzegu uznał, że emeryt popełnił wykroczenie, a adekwatną karą będzie grzywna w wysokości 20 zł.

Kilka lat wcześniej głośno było też o sprawie Arkadiusza K. Mężczyzna ukradł batonik wart 99 groszy. W tym wypadku wymiar sprawiedliwości okazał się łagodniejszy. Zasądzono 100 zł grzywny, choć mężczyzna był ubezwłasnowolniony. Gdy jednak Arkadiusz K. jej nie opłacił, zamienioną ją na pięć dni aresztu.

Źródło: wyborcza.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Biedronkakradzieżwykroczenie
Zobacz także
Komentarze (822)