Koziński: Zawężanie pola walki. PiS i Koalicja Europejska odcinają reszcie tlen (Opinia)
Najwięcej teraz mówimy o strajkach – ale w maju nie będą one miały większego przełożenia na wynik wyborczy. Dziś wygląda na to, że najwięcej na nich mogą stracić Robert Biedroń i Paweł Kukiz, bo przechodzą obok.
07.04.2019 | aktual.: 07.04.2019 22:58
Powoli zaczyna nam się krystalizować powtórka z wyborów w Warszawie z ubiegłego roku. Wtedy między Rafała Trzaskowskiego i Patryka Jakiego próbował wejść Jan Śpiewak. W teorii miał wszystko, żeby odegrać rolę trzeciej siły: wiarygodność, które zbudowało jego zaangażowanie w wyjaśnienie afery reprywatyzacyjnej, brak powiązań z głównymi partiami, młodość, energię i wsparcia ugrupowań antyestablishmentowych (Razem, ruchy miejskie).
W praktyce nie wyszło z tego kompletnie nic. Zajął wprawdzie trzecie miejsce w wyborach – ale wynik na poziomie 3 proc. bardziej uprawnia do tezy, że w Polsce nie ma zapotrzebowania na trzecią siłę niż że on odniósł sukces.
Owszem, to tylko Warszawa – stolica zawsze jest inna niż reszta kraju. Ale obserwując, w jaki sposób rozwija się kampania, wydaje się, że powtórka scenariusza z Warszawy (PiS i Koalicja Obywatelska zgarnęły w niej łącznie 85 proc. głosów) jest coraz bardziej realna. Wiosna już złapała zadyszkę, Kukiz nie powtórzy wyniku sprzed czterech lat, reszta się nie liczy. Tak właśnie wytwarza się w Polsce system dwupartyjny.
Czytaj także: Konwencja Koalicji Europejskiej
Ścieranie Biedronia
Póki co Biedroń się nie poddaje. Spotkał się w Warszawie z Fransem Timmermansem (w końcu Człowiek Roku „Gazety Wyborczej” w 2017 r.), a wiceszef Komisji Europejskiej wyraźnie wsparł jego formację. „Wiosna jest jedną z tych sił, które reprezentują optymistyczną wizję Polski. Polski, w której wszyscy mają równe prawa. Polski będącej” – mówił Timmermans na wspólnej konferencji z Biedroniem.
Tyle, że oprócz ładnych zdjęć i efektownej oprawy nie zapowiada się, by Biedroń miał większy polityczny urobek ze swojej konwencji. Owszem, wspólna konferencja z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej pozwoli mu zbudować sobie wiarygodność jako osoby znającej się na UE (przed startem w eurowyborach rzecz bezcenna). Ale widać, że w tych wyborach liczy się przede wszystkim pomysł. Wiarygodność warto mieć, ale dziś punkty zdobywa się przede wszystkim tym, w jaki sposób rozmawia się z Polakami, co się im proponuje, jak się do nich dociera.
Z tym Wiosna ma problem. Ta partia miała popłynąć na fali zmęczenia PO-PiS-em, ale coraz lepiej widać, że ten duet dociera się coraz lepiej, a pomiędzy nimi jest coraz mniej miejsca. Biedroń jeszcze nie jest w tej sytuacji co Śpiewak – jednak do wyborów został miesiąc. Niewykluczone, że w tym czasie jadąca na turbo doładowaniu kampanijnym główne bloki przemielą go dokumentnie.
To już nie są czasy Ruchu Palikota, który w 2011 r. wykorzystał słabość SLD i jednak (dużo silniejsze niż teraz) przechylenie na prawo Platformy, by wejść do Sejmu. Dziś SLD nie ma, a PO konserwatywną kotwicę dawno odcięła. Już widać, że wynik powyżej 5 proc. dla Biedronia będzie największym sukcesem w polskiej polityce w tej dekadzie.
Prąd i wywrócony stolik
Ten weekend po raz kolejny pokazał, że Koalicja Europejska i PiS stały się jin i jang polskiej polityki. Są jak dzień i noc. Różni je wszystko, choć też istnienie każdej z tych części doby jest zależne od drugiej. Niby ta ostatnia obserwacja jest banalna, ale ostatni weekend i konwencje partyjne, które wtedy się odbyły, zaskoczyły. Przede wszystkim tym, z jaką świeżością oba ugrupowania potrafią się prezentować.
Niby wiemy o nich wszystko – ale jednak Kaczyński „Krową plus” wywrócił stolik. Niby wiadomo, że Schetyna prochu nie wymyśli – ale jednak konwencja Koalicji Europejskiej miała impet, rozmach, energię. Czuć było, że jest prąd, że wszystkim na scenie i na trybunach chce się bić z PiS o wygraną. W żadnej z tych kategorii Robert Biedroń i jego Wiosna głównym rywalom kroku nie jest w stanie dotrzymać.
Czytaj także: Konwencje partii i ugrupowań
Wojna pozycyjna
Tydzień ustawią strajki – przede wszystkim nauczycieli, trochę taksówkarzy (choć – co znamienne – żadna partia ich protestów nie wspiera, dla wszystkich to most za daleko). Ale bez względu na to, jak się protest w szkołach zakończy już widać, że zasadniczego wpływu na wybory mieć nie będzie.
To działa na tej samej zasadzie jak sprawa „dwóch wież” Kaczyńskiego. Słychać, jak prezes PiS na taśmach mówi, że kwestia tej budowy i jego w nią zaangażowania nie może wyjść na jaw, bo będzie to druzgocące dla wizerunku jego oraz jego partii. Jednak się o niej dowiedzieliśmy.
I co? Nic. Sondaże nawet nie drgnęły, PiS ciągle prowadzi w sondażach. Oczywiście, można by spekulować, że gdyby nie to, to dziś poparcie dla Kaczyńskiego przebijałoby 50 proc. – ale każdy intuicyjnie czuje, że nic takiego nie miałoby miejsca.
Polska polityka to dziś wojna pozycyjna. Trzeba pół roku siedzieć cierpliwie w okopach i czekać na swoją szansę – ale i tak szczyt możliwości w pojawiającym się okienku to zdobycie 2-3 punktów poparcia więcej. I trzeba zaczynać od początku, pilnując jednocześnie, by tych 2-3 punktów nie stracić na innym odcinku frontu.
Dziś żadna ze stron nie ma w sobie tylu sił, takich możliwości, żeby „dorżnąć watahę”, z którą konkuruje. Być może bez zmiany modelu finansowania polskiej polityki obecnego układu nie uda się w ogóle rozhermetyzować w dającej się przewidzieć przyszłości. W każdym razie na pewno nie są w stanie tego dokonać panowie Kukiz i Biedroń – zbyt często obaj przechodzą obok tematów, które rozpalają masową wyobraźnię, żeby stać się klinem rozbijającym PO-PiS.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl